1. Od Solaris'a - WZP
Ten
dzień i ta noc. Pewnego wieczora, Lizzie współpracująca z Artemis'em
przyszła do mojej jaskini z bratem. Wadera wręczyła mi jakieś pismo.
Artemis skinął głową, otworzyłem zwój. Była tam propozycja wojny. Inna
wataha skonstruowała nasze klony niektórych i wygląd naszej watahy.
Byłem zaskoczony. Inne watahy też to potwierdziły. Białe Królestwo i
Wataha Magicznych Wilków miała dość. Podpisałem protokół. Razem
stworzyliśmy Zjednoczone Królestwo. Szyk wojny. Niestety. Wilki z watahy
przygotowywały się do wojny. Szczenięta powyżej 1'4 lat mogły brać
udział w bitwie. Pozostałe musiały być chronione przez kamuflażystów.
Ustawiliśmy się na polu bitwy. Z watahami spotkaliśmy się po jednej
stronie wysokiego wzgórza, wataha wroga po drugiej. Nasze watahy stanęły
na baczność i patrzyły na każdy ruch wroga. Alfy watah wystąpiły przed
inne wilki, by pokazać kto jest alfą. Wszystkie alfy wypuściły w
powietrze iskry magii. Po tym zaczęła wojna. Wiedziałem że obrona watahy
to nie tylko mój obowiązek, także to moje przeznaczenie. Wojna była
najlepszym pomysłem - co tu wielu może się sprzeciwić. To był najlepszy
wybór jaki mogłem podjąć. Z ZK byliśmy silniejsi, jak wielka rodzina, a
złożona z trzech watah. Dziwne, ale wręcz absurdalne. Pierwsza wojna w
życiu i mam sądzę że nieostatnia. Tereny Zorzy Polarnej napotkają w
przyszłości dużo wrogów. Nie tylko ta wataha jest jedyna. Są inne co
tylko knują by napaść na kogoś i zabrać tereny i prawo do alfy watahy. W
ZK czuję się bezpiecznej, że nie zostaniemy sami na lodzie kiedy
przyjdzie na nas potężna armia. Wszystkie watahy mają coś w
sobie.Głęboko w sercach co należy docenić. Przykładek, w WMW wszyscy
obdarzają się dużym szacunkiem i serdecznością. W Białym Królestwie jest
też niezwykle. Tam każdy patrzy na świat z podniesionym łbem i
uśmiechem na twarzy. A u nas? U nas liczy się odwaga i duża lojalność.
Nie ma że przegraliśmy... Nawet jak tak się stanie, to odejdziemy w
uniesionymi głowami.
2. Od Addagion'a - WZP
Zaczęła
się bitwa. Zjednoczone Królestwo (WZP,WMW,BK) ruszyło w stronę Watahy
Ciemnej Nocy - ta, która utworzyła klony wilków i wygląd naszej watahy
też. Byłem jednak przygotowany. Moim ekwipunkiem była Kosa Śmierci.
Cieszyłem się niezmiernie, że ją kupiłem. Teraz po jednym ciosie moim, i
chociaż jeszcze małym jakiegoś wilka, on trafiał do szpitala. Miałem
dobrą przewagę i przygotowanie. Nie wiedziałem, że nas będzie tak dużo!
Zjednoczone Królestwo dało do zrozumienia i można walczyć z
przeciwnościami. Najpierw rzuciłem się na pole. ZK było oznaczone
pomarańczowymi smugami na ciele, by przypadkiem ktoś nie pomylił wilka
wrogiego z wilkiem stojącym po naszej stronie. Zauważyłem Octavius'a
walczył z czarno-czerwonym wilkiem, zapewne alfą watahy. Walcząc z innym
basiorem, jakoś rozmowa Alf utknęła mi w głowie.
- Nie uda ci się! Ty moja nędzna podróbko!- krzyknęli razem.
Zdziwiło
mnie to, ale nie przestawałem walczyć z przeciwnym wilkiem. Kosę za
pomocą magii trzymałem ciągle przy sobie, by czasem wilk mnie nie chciał
uderzyć swoją mocą czy coś w tym rodzaju. Miał już dać mi porządnego
kopniaka, gdy przeteleportowałem się dalej. Skoczył na mnie, ale ja go
poraniłem Kosą Śmierci. Wilk bardzo mocno zawył i odbiegł trochę dalej,
by zapewne wstrzymać ból, ale niektóre wilki z ZK już na nim biegły.
Nagle rozpętała się burza. Było to nawet przerażające. Pełne kropli
zaczęło spadać z nieba w czasie wojen. Tak jak w historiach wilków ze
szkolnych przedmiotów. Popatrzyłem w niebo. U góry Artemis walczył z
wilkiem na miecze. Ułamek sekundy i miecz z pyska wrogiego wilka
wylądował tuż obok mnie. Artemis zadał mu cios, i podleciał bliżej mnie.
- Na polu jest za dużo wilków, które mogą tylko patrzeć z daleka i patrzeć czy nikt nie ucieka z pola bitwy! Atak piętnaście na jednego jest nie fair. Maksymalnie trzy wilki. Możesz iść zobaczyć czy wszystko ze szczeniakami i Nightshadow dobrze. Została sama ze szczeniakami. Mógł się jakiś wróg tam zakraść!- wrzasnął i odleciał. Wiedziałem gdzie jest kryjówka Nightshadow i przebywających w niej szczeniaków. Popędziłem tam. Biegłem przez ciemny las, bez kolorów, szary i smutny. Moje futro było całe mokre, z trudem widziałem ścieżkę w takiej ulewie. Błoto było wszędzie, a grunt niemalże się rozpływał. Bałem się o Livię. Była tam, z wielkimi basiorami z WCN, mogli jej coś zrobić. Ale jednak jest nieśmiertelna... Nic się jej nie stanie. Wystarczy że moja miłość do niej jej pomoże na sercu.
- Na polu jest za dużo wilków, które mogą tylko patrzeć z daleka i patrzeć czy nikt nie ucieka z pola bitwy! Atak piętnaście na jednego jest nie fair. Maksymalnie trzy wilki. Możesz iść zobaczyć czy wszystko ze szczeniakami i Nightshadow dobrze. Została sama ze szczeniakami. Mógł się jakiś wróg tam zakraść!- wrzasnął i odleciał. Wiedziałem gdzie jest kryjówka Nightshadow i przebywających w niej szczeniaków. Popędziłem tam. Biegłem przez ciemny las, bez kolorów, szary i smutny. Moje futro było całe mokre, z trudem widziałem ścieżkę w takiej ulewie. Błoto było wszędzie, a grunt niemalże się rozpływał. Bałem się o Livię. Była tam, z wielkimi basiorami z WCN, mogli jej coś zrobić. Ale jednak jest nieśmiertelna... Nic się jej nie stanie. Wystarczy że moja miłość do niej jej pomoże na sercu.
Wiadomość od Octavii: Wilk Blaei
z WCN traci 60% energii z 100%. Zostaje mu więc, 40%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
Wiadomość od Ishi: Wilk Katarina
z WCN traci 60% życia z 100%. Zostaje mu więc, 40%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
4. Od Vapper - WZP
5. Od Nightshadow- WZP
11. Od Sunset - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN, traci 15% życia z 76%. Zostaje mu więc, 61%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
12. Od Taravii - WZP
Wojna. Wojna watah. Przelana krew. Przelane nadzieje. Brak delikatności. Istne piekło. To co zrozumiałam ze słowa ''Wojna''. Byłam naprawdę dobrze przygotowana. Sądzę że ta bitwa może być nawet dobra. Ha, głupi pomyślą co ja wygaduję. Tak naprawdę ta bitwa może złączyć wszystkie wilki z innych watah i uświadomić im że nikt nie jest sam na tym świecie. Każdy uboryka się ze swoim problemem, ale czy to jego sprawa? Tak, ale czasem wszystkiego samemu nie da się rozwiązać. Nic nie jest wtedy osobne i oddalone od naszych złych myśli. ZK naprawdę nas połączyło. Możemy stać naprzeciwko wrogom, co to bardzo niezwykła rzecz. Nie być samym - tylko walczyć do końca ale w grupie. Nikt nie jest tu sam. Nikt nie zostanie tutaj nie żywy. Na tym polu. Nie ze mną, nie teraz, i nigdy więcej. Dostałam niezłego ataku gniewu. Jednak, nie miałam żadnej broni. Trochę żałowałam że nic nie kupiłam, ale zmieniłam zdanie, popędziłam do sklepu i kupiłam kosę śmierci.
- Niezłe cacko - moje oczy się zaświeciły wśród burzy i wichury.
Drzewa prawie się łamały, a deszcz nie dawał za wygraną. ''Jak się skończy wojna, słońce wyjdzie zza chmur''- pomyślałam. Pędziłam wśród walczących wilków. Czułam się trochę nieswojo i dziwnie. Z kosą w pysku biegłam przez kolejne strefy pola bitwy. Miałam pewien cel. Vapper nasza prawdziwa, biegała jak szalona z piłą łańcuchową. Powinna jej się przydać pomoc.
- Stój!- krzyknęłam i ustałam przede mną, a ona schowała piłę.
- Rozumiem twój gniew... Masz tutaj swoją podróbkę. Ja bym się czuła tak jak ty, ale teraz pozwól mi, byś zrobiła to ze mną - popatrzyłam na nią stanowczo i przekręciłam łbem w pewną stronę, a na to Vapper.
- A dobrze... Wiem o co ci chodzi! To razem!- uśmiechnęła się, a ja chwyciłam jedną stronę kosy, a ona drugą. Oby dwie biegłyśmy na Vapper podróbkę i ciachnęłyśmy ją kosą. Wadera padła na ziemię i skręcała się z bólu.
- Nie lubię zabijać... Ale... Nie chcę byś biegała tak opętana. Teraz proszę, wykorzystaj broń mądrze- uśmiechnęłam się i pobiegłam dalej. Deszcz nie ustępował. Jednak, wiedziałam, że niedługo tę polanę wypełni wiosenne słońce wygranej.
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN, traci 60% życia z 40%. Zostaje jej więc, -20%. Mimo tego, że jej obrażenia są już na minusie, trafia do szpitala. Jest "zablokowana" na 2 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miała 60% życia.
13. Od Anuritiego - WMW
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z
WCN, traci 20% życia z 100%. Zostaje mu więc, 80%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
Wiadomość od Ishi: Wilk Savanna z WCN, traci 4% życia z 100%. Zostaje jej więc, 96%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
14.Od Miranda - WZP
15.Od Sonatana - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Savanna z WCN traci 14% energii z 96%. Czyli zostaje jej 82%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
NOWY DZIEŃ!
Wilkom, które poniosły jakieś obrażenia życie się kuruje:
+40% Blaei: 70% (wraca na pole bitwy!)
+40% Katarina: 20%
+40% Vapper: 20%
+20% Ezio: 81%
+20%: Zuko 100%
+20% Savanna: 100%
16. Od Tsume - WMW
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z
WCN traci 37% energii z 100%. Czyli zostaje mu 63%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
Wiadomość od Ishi: Wilk Savanna z WCN traci 30% energii z 100%. Czyli zostaje jej 70%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z
WCN traci 47% energii z 81%. Czyli zostaje mu 34%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
18.Od Ariana - WZP
19.Od Vapper - WZP
20. Od Soul'a - BK
Wiadomość od Ishi: Wilk Ezio z WCN traci 4% energii z 81%. Czyli zostaje mu 77%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze
21. Od Addagion'a - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Zuko z WCN traci 60% energii z 34%. Czyli zostaje mu -26%. Mimo tego,trafia do szpitala. Jest "zablokowany" na 2 dni Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miał 66% życia.
Wilk Savanna z WCN traci 64% energii z 70%. Czyli zostaje jej 6%. Mimo tego,trafia do szpitala. Jest "zablokowany" na 1 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za ten 1 dzień) będzie miała 46% życia.
22.Od Artemis'a - WZP
23. Od Shero - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Melani z WCN traci 4% energii z 100%.Czyli zostaje jej 96%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.
24. Od Zuko - WCN
25. Od Leyaniry - WMW
26.Od Vapper- WZP
30.Od Lumii- WZP
31.Od Daisy- WZP
Byłam przerażona całym tym zajściem. Nie miałam najmniejszej ochoty walczyć. Przecież to taki ból... A gdybym poszła, rany miałabym i na psychice (krew, patrzenie na cierpienie innych...) i odczuwałabym go fizycznie (bolesne rany, śmierć).
- Ice... Pomożesz mi? - zapytałam się mojej opiekunki.
- W czym?
- No bo... Po co jest wojna?
- Niestety, jest to koniecznie... To w tej sytuacji jedyny sposób pokoju.
- Ale...
- Ty, mała, jesteś Wissy, tak? - zapytał mnie jakiś szczeniak.
- T-tak... A c- co...?
- Co, cykasz się? Nie idziesz walczyć? - zapytał bezczelnym tonem.
- N- nie ch - chcę...
- Pff... Co się dziwić? Takie beznadziejne strachajło jak ty nawet nie myśli o wojnach...
- J - jak ty się w -wogóle nazywasz? - zapytałam zirytowana.
- Ask. A co? Wstyd ci za takie beznadziejne imię i zazdrościsz mi mojego?
O nie... Przegiął pałę... Już miałam wygarnąć co o nim myślę, gdy ten podbiegł do mnie i chwycił mnie za kark. Biegł ze mną w pysku, a do moich uszu zaczęły dobiegać hałasy wojny. Myślałam, że on mnie tam zabierze. Nie myliłam się.
- ZOSTAW MNIE! SŁYSZYSZ?! - warknęłam.
- Pff... Jeszcze czegfo, nie zostafie cie, idziesz falczyć.
- ŻE CO?! Nie chcę!!!
- To nafsz obofiązek.
- Wrr... Masz mnie puścić!
- O co to tfo nie. - wkońcu puścił mnie i wylądowałam przed sklepikiem. Ask kazał mi coś kupić, i opowiadał, jak to może być fajnie skopać jakiegoś wilka z wrogiej watahy. Zaczęłam się przekonywać.. Kupiłam więc Berło Powietrza. Mój żywioł. Bez jego pomocy sama pobiegłam walczyć. Ale gdy zobaczyłam "rzeki krwi", od razu się przestraszyłam i zniechęciłam. Uciekłam. Biegłam w stronę mojej jaskini, gdy ujrzałam waderę. Była dorosła, biała, i posiadała na sobie czarne plamy. Ugryzła mnie, czułam jak strugi krwi po mnie spływają, gdy przypomniałam sobie o mojej magii... Wyszeptałam do wiatru:
Wietrze, przynieś z daleka śmierć,
Przynieś pomoc dla mnie,
Przynieś śnieżycę, zamieć,
Przynieś wietrze dumnie zamęt.
Po kilku sekundach palący mróz dał się we znaki wilczycy. Wadera skostniała i mnie puściła. Swoim berłem dotychczas leżącym na ziemi nakierowałam na nią czekając na jakąkolwiek moc. Nic.
- Zepsute mi dali?! - zaczęłam walić berłem o ziemię.
- Wrr...- zawarczała. Powoli zaczęła się roztapiać, w związku z czym miała większy zakres ruchu. Musiałam się spieszyć.
- No działaj! - warknęłam.
- Pożałujesz! - krzyknęła wadera.
W końcu berło zaświeciło i zaczęło drżeć. Puściłam to więc, i schowałam się za krzakiem. Kilka sekund później wilczyca leżała nieruchomo.
- AAAAA!!! - Krzyknęłam, wzięłam berło i uciekłam.
3. Od Jade - BK
Niedawno
doszły do mnie słuchy, że mamy wypowiedzianą wojnę. W pierwszej chwili
nie pojęłam o czym mowa, lecz po chwili już szalałam z radości. Wreszcie
będę mogła coś zrobić prócz bezczynnego siedzenia na tronie! Mój mąż
przyjął to do wiadomości zupełnie spokojnie, jakby to było dostarczenie
grzanki, a nie pisma o rozpoczęciu wojny. Eh... Momentami serio nie
potrafię go zrozumieć. Dobra, w tej chwili to jest już nieważne! Prędko
popędziłam do zbrojowni i zaczęłam przeglądać wszystko, co tam tylko
mają. Z lekkim rozczarowaniem stwierdziłam, że nie mają tam bazooki. W
końcu jednak zdecydowałam się na piłę mechaniczną. To też dobre, nie?
Z satysfakcją wzięłam ją do ręki (byłam zmieniona w człowieka) idąc na miejsce starcia. Z ogromnym zniecierpliwieniem oczekiwałam na rozpoczęcie wojny. W momencie pojawienia się na niebie barwnych znaków na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech. Pozwoliłam, by pozostali wojownicy z Białego Królestwa minęli moją osobę, a następnie uruchomiłam piłę. Lekko drżała w moich dłoniach i dość sporo ważyła, ale to w tej chwili jest nieważne. Wkroczyłam do akcji niczym John Rambo!
- DO ATAKU!!! - wrzasnęłam przekrzykując warkot silnika. Następnie ruszyłam szaleńczym biegiem w stronę wroga. Nawet poddani posyłali mi zmieszane spojrzenia. Mimo to jednak nadal walczyli. Dzikim wzrokiem poszukiwałam w tłoku kogoś, na kogo mogłabym naskoczyć. Jednak wszędzie mi migały kolory sojuszników. Najwidoczniej wroga było tak mało, że nie mieli problemu z ukryciem się. W wielkim harmiderze, już po kilku sekundach udało mi się dostrzeć jakąś obcą biało-szarą waderę. Kuliła się i starała odejść na bok, by na nikogo nie wpaść i nie zginąć. Uśmiechnęłam się szatańsko.
- No witaj mała... - powiedziałam zbliżając się do niej. Piła wciąż działała. Spojrzała na mnie przerażonym spojrzeniem.
- N-nie r-rób m-mi k-krzywdy... - wydukała.
- Bardzo mi przykro, ale to jest niemożliwe. - w tym momencie wzięłam zamach i... chybiłam. Znaczy się odcięłam jej kawałek ogona, ale nic poza tym. Zaczęła uciekać. Przeklnęłam pod nosem.
- Wracaj abym mogła cię pokroić! - krzyknęłam, lecz tej już nie było. Lekko rozczarowana wyłączyłam piłę i starannie stawiając nogi, bym nie była zbyt hałaśliwa, podążyłam za zapachem, który ona zostawiła po sobie.
- I tak cię znajdę... - szeptałam rozglądając się uważnie. W końcu moje oczy napotkały na szarą, roztrzęsioną kulkę w krzakach.
- Już cię mam. - uśmiechnęłam się psychopatycznie. Wraz z dźwiękiem pojawiającym się przy włączaniu maszyny wadera odwróciła swój przestraszony pysk. Ponownie wycelowałam w nią. Tym razem trafiłam.
- Jade! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Stał tam członek naszej armii.
- Coś się stało? - syknęłam wyjmując ostrze z ciała wadery, która miała obecnie unieruchomioną prawdą, przednią łapę i naruszone żebra. Jednak nadal żyła.
- Musisz nam pomóc w innym punkcie! - powiedział. Krótko skinęłam głową i podążyłam w ślad za nim ciągnąc po ziemi upaćkaną od krwi piłę.
Z satysfakcją wzięłam ją do ręki (byłam zmieniona w człowieka) idąc na miejsce starcia. Z ogromnym zniecierpliwieniem oczekiwałam na rozpoczęcie wojny. W momencie pojawienia się na niebie barwnych znaków na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech. Pozwoliłam, by pozostali wojownicy z Białego Królestwa minęli moją osobę, a następnie uruchomiłam piłę. Lekko drżała w moich dłoniach i dość sporo ważyła, ale to w tej chwili jest nieważne. Wkroczyłam do akcji niczym John Rambo!
- DO ATAKU!!! - wrzasnęłam przekrzykując warkot silnika. Następnie ruszyłam szaleńczym biegiem w stronę wroga. Nawet poddani posyłali mi zmieszane spojrzenia. Mimo to jednak nadal walczyli. Dzikim wzrokiem poszukiwałam w tłoku kogoś, na kogo mogłabym naskoczyć. Jednak wszędzie mi migały kolory sojuszników. Najwidoczniej wroga było tak mało, że nie mieli problemu z ukryciem się. W wielkim harmiderze, już po kilku sekundach udało mi się dostrzeć jakąś obcą biało-szarą waderę. Kuliła się i starała odejść na bok, by na nikogo nie wpaść i nie zginąć. Uśmiechnęłam się szatańsko.
- No witaj mała... - powiedziałam zbliżając się do niej. Piła wciąż działała. Spojrzała na mnie przerażonym spojrzeniem.
- N-nie r-rób m-mi k-krzywdy... - wydukała.
- Bardzo mi przykro, ale to jest niemożliwe. - w tym momencie wzięłam zamach i... chybiłam. Znaczy się odcięłam jej kawałek ogona, ale nic poza tym. Zaczęła uciekać. Przeklnęłam pod nosem.
- Wracaj abym mogła cię pokroić! - krzyknęłam, lecz tej już nie było. Lekko rozczarowana wyłączyłam piłę i starannie stawiając nogi, bym nie była zbyt hałaśliwa, podążyłam za zapachem, który ona zostawiła po sobie.
- I tak cię znajdę... - szeptałam rozglądając się uważnie. W końcu moje oczy napotkały na szarą, roztrzęsioną kulkę w krzakach.
- Już cię mam. - uśmiechnęłam się psychopatycznie. Wraz z dźwiękiem pojawiającym się przy włączaniu maszyny wadera odwróciła swój przestraszony pysk. Ponownie wycelowałam w nią. Tym razem trafiłam.
- Jade! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Stał tam członek naszej armii.
- Coś się stało? - syknęłam wyjmując ostrze z ciała wadery, która miała obecnie unieruchomioną prawdą, przednią łapę i naruszone żebra. Jednak nadal żyła.
- Musisz nam pomóc w innym punkcie! - powiedział. Krótko skinęłam głową i podążyłam w ślad za nim ciągnąc po ziemi upaćkaną od krwi piłę.
4. Od Vapper - WZP
Zaczęła
się wojna. Padał deszcz, a ja latałam po polu z piłą łańcuchową. Jak
tylko jedna wadera z wrogiej watahy mnie zobaczyła, uciekła. Może przede
mną, może przed innym wilkiem ją atakującą. Pojęcia nie mam. Teraz mnie
obchodziła tylko moja podróbka Vapper. Wyszczerzyłam się nienormalnie, a
moje tęczówki latały po całym oku. Śmiałam się antagonistycznie i
szukałam tej mojej ''połóweczki''. Jeju... Jakie to słodkie. Biedna
waderunia będzie miała za swoje. Zacisnęłam mocno zęby i wbiłam pazury w
ziemię. Oglądałam się w te i we w te. Odbijało mi już powoli i biegałam
po całym polu.
- Vapper, wszystko dobrze? - zapytał walczący dalej Jeff.
-
Tak, zupełnie - mrugałam energicznie jednym okiem, a jedno miałam
ciągle otwarte. Włączyłam piłę, ustałam na dwóch nogach i zaczęłam biec z
piłą poprzez walczące wilki. Prawie zraniłam niektóre należące do ZK,
ale zrobili unik. Nie mogłam się powstrzymać by naprawdę namieszać.
Tylko czekałam kiedy moja podróba się pojawi. Patrzę kątem oka, walczy z
innym wilkiem.
Odwróciłam
się energicznie i wyszczerzyłam, włączyłam piłę za pomocą magii i z
antagonistycznym śmiechem podchodziłam coraz bliżej, nie widzącej nic
wadereczki. Walczący z nią wilk był to Hoodoo. Jak mnie zobaczył i
podróbę, oglądał się w różne strony. Na pewno zastanawiał się która to
która. Ja bez namysłu skoczyłam na podróbę Vapper, która wyglądała tak
samo jak ja.
- SUPRISE
MOTHERFU*KER - wrzasnęłam na całe pole walki i skoczyłam na wilczycę.
Nieźle poraniłam ją piłą łańcuchową, a ona krzyknęła z bólu. Wymknęła mi
się, gdy chciałam już za nią biec:
- Poczekaj! Wypruję ci flaki!- zaśmiałam się psychopatycznie, gdy jakiś basior mnie zatrzymał. Był to Jeff.
- Vapper, proszę, idź poszaleć z piłą na kimś innym - przegryzł wargę.
- DOBRA - krzyknęłam,wyczarowałam sobie skrzydła i wzleciałam nad pole bitwy.
Na górze zobaczyłam jakiegoś szczeniaka, też biegającego z siekierą. Podleciałam nad waderę.
- Hej, pokiereszujemy resztę?- wyciągnęłam zza pleców piłę.
- Pewnie! Jestem Soul!- uśmiechnęła się.
- Ja Vapper, do ataku!- wylądowałam na ziemi.
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN, traci
60% życia z 100%. Zostaje jej więc, 40%. Gdy będzie miał poniżej 30% od
ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać
watasze.5. Od Nightshadow- WZP
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ podbiegł do nas jakiś wilk. Gdy nas
zauważył powiedział tylko "Wojna się rozpoczęła!" i pobiegł dalej
-Idę do szczeniaków!- powiedziałam do Artemisa.
Pobiegłam po szczeniaki.
-Ci którzy nie mogą walczyć, idą ze mną- powiedziałam. Mniej więcej połowa poszła za mną. Słyszałam za sobą ich szepty. Każdy zastanawiał się, co się dzieje.Jakaś wadera do mnie podeszła.
-Mam na imię Galaxy, a ty?
-Nightshadow
-Co się dzieje?
-Mamy wojnę z inną watahą
-Co zrobili?
-Nie wiem, ale podobno zdenerwowali alfę.
Galaxy wróciła do reszty. Po chwili słyszałam ich szepty. Usłyszałam hałas dochodzący z bliska.Szybko otoczyłam nas mrokiem.
-Co się dzieje?- ktoś spytał
-Cicho. Ktoś się zbliża. Teraz, przez chwilę się nie ruszajcie, ok?-spytałam i zmieniłam się w kruka. Wzleciałam wysoko i sprawdziłam kto się zbliża. Na szczęście ta osoba już odchodziła.Wróciłam do szczeniaków i zmieniłam się w wilka
-Chodźmy-powiedziałam i zaprowadziłam ich do kryjówki.
- Co ty tu jeszcze robisz?!
- Ja... ja chciałem się... za-zapytać co mam robić... - odpowiedziałem jąkając się.
- Biegnij kupić coś w sklepie i pomóż nam walczyć. - odpowiedziała w pośpiechu. Ruszyłęm w stronę sklepu... kupiłem tam Kwait Oparzenia. Wybiegłem i wycelowałem w jakiegoś wilka, ale on w ostatniej chwili uciekł. Po chwili usłyszałem jakiś glos...
- Hej... hodź tutaj, będziesz bezpieczny.
Zrobiłem tak jak mi kazał po chwili zobaczyłem, że to Kira.
- O cześć. - powiedziałem ździwony.
- Nie czas na rozmowy! To bardzo poważna sytuacja! - powiedziała. Poczółem jakieś uderzenie w ten schron w którym akurat się znajdowaliśmy...
- Musimy stąd uciekać. - powiedziałem. - Za chwilę to się zawali. - dodałem.
- Dobra, ale jak? - zapytała przerażona.
- Musimy biec jak najszybciej przed sibie to nie trafią w nas. - odpowiedziałem.
- Dobra.
- To... teraz... Biegniemy! Szybciej! Biegnij!
O mały włos, a Kira byłaby ranna, ale udało jej się uciec... Schroniliśmy się w lesie. Nawet nie wiem jak, ale nic nie pamiętam co było dalej...
-Idę do szczeniaków!- powiedziałam do Artemisa.
Pobiegłam po szczeniaki.
-Ci którzy nie mogą walczyć, idą ze mną- powiedziałam. Mniej więcej połowa poszła za mną. Słyszałam za sobą ich szepty. Każdy zastanawiał się, co się dzieje.Jakaś wadera do mnie podeszła.
-Mam na imię Galaxy, a ty?
-Nightshadow
-Co się dzieje?
-Mamy wojnę z inną watahą
-Co zrobili?
-Nie wiem, ale podobno zdenerwowali alfę.
Galaxy wróciła do reszty. Po chwili słyszałam ich szepty. Usłyszałam hałas dochodzący z bliska.Szybko otoczyłam nas mrokiem.
-Co się dzieje?- ktoś spytał
-Cicho. Ktoś się zbliża. Teraz, przez chwilę się nie ruszajcie, ok?-spytałam i zmieniłam się w kruka. Wzleciałam wysoko i sprawdziłam kto się zbliża. Na szczęście ta osoba już odchodziła.Wróciłam do szczeniaków i zmieniłam się w wilka
-Chodźmy-powiedziałam i zaprowadziłam ich do kryjówki.
6. Od Ren'a - BK
Kiedy dowiedziałem się o wojnie nie wiedziałem co robić... Wiedziałem
tylko, że muszę pomóc wataszy. Pobiegłem do królowej, żeby mi
powiedziała co mam robić. Wchodząc do domu rodziny królewskiej, Jade (-
królowa BK) powiedziała ździwiona:- Co ty tu jeszcze robisz?!
- Ja... ja chciałem się... za-zapytać co mam robić... - odpowiedziałem jąkając się.
- Biegnij kupić coś w sklepie i pomóż nam walczyć. - odpowiedziała w pośpiechu. Ruszyłęm w stronę sklepu... kupiłem tam Kwait Oparzenia. Wybiegłem i wycelowałem w jakiegoś wilka, ale on w ostatniej chwili uciekł. Po chwili usłyszałem jakiś glos...
- Hej... hodź tutaj, będziesz bezpieczny.
Zrobiłem tak jak mi kazał po chwili zobaczyłem, że to Kira.
- O cześć. - powiedziałem ździwony.
- Nie czas na rozmowy! To bardzo poważna sytuacja! - powiedziała. Poczółem jakieś uderzenie w ten schron w którym akurat się znajdowaliśmy...
- Musimy stąd uciekać. - powiedziałem. - Za chwilę to się zawali. - dodałem.
- Dobra, ale jak? - zapytała przerażona.
- Musimy biec jak najszybciej przed sibie to nie trafią w nas. - odpowiedziałem.
- Dobra.
- To... teraz... Biegniemy! Szybciej! Biegnij!
O mały włos, a Kira byłaby ranna, ale udało jej się uciec... Schroniliśmy się w lesie. Nawet nie wiem jak, ale nic nie pamiętam co było dalej...
7. Od Andrei - WZP
A więc wojna, pomyślałam biegnąc wśród krzyków, wrzasków i tym
podobnych. Przeciskałam między walczącymi. Nie dawałam się trafić. Nie
byłam zbytnio zachwycona takim rozwiązaniem, ale to było konieczne. Foxy
był tuż za mną. Po drodze minęłam nasze Alfy. Artemis walczył z wierną
kopią samego siebie, ale kopia Solarisa nie posiadała skrzydeł.
Skoczyłam dalej ściskając pięści. Podeszłam jakiegoś wilka od tyłu i
uderzyłam z całej siły. Zrobiłam to jeszcze cztery razy, po czym
uciekłam w tłum, żeby mnie nikt nie zdążył trafić z broni dystansowej.
Moich uszu dobiegł krzyk ,,Blaei!". Tak pewnie nazywał się tamten wilk.
Straciłam Foxy'ego z oczu ale nie musiałam się martwić, bo znałam go
dobrze- poradzi sobie. Biegnąc dostrzegłam kątem oka Reindeer'a
atakującego jednego z naszych. Nie rozumiałam całej tej sytuacji, dopóki
ten jeleń nie dostał porożem od takiego samego. No to już przesada!
Towarzysze również mieli swoje klony. Po chwili tuż koło mnie wylądowała
strzała. Ruszyłam dalej bo, dłuższe stanie w miejscu na wojnie mogło
mieć opłakane skutki. Wpadłam na Hoodoo. Dziwnie na mnie popatrzył, ale
zaraz po tym pobiegł dalej. Ja zdążyłam trochę osłabnąć. Taka wojna nie w
moim stylu, ale jak trzeba, to trzeba. Nagle podbiegł do mnie jakiś
wróg. Zanim uniósł broń sypnęłam mu piachem w oczy. Kiedy zajmował się
swoim narządem wzroku ja się oddaliłam w inne miejsce. Dostrzegłam kątem
oka mojego liska. Miał niesamowity obłęd w oku. Może chodzi mu o
watahę? A może o mnie? Nie miałam już czasu na rozmyślenia, bo trzeba
było zająć się ważniejszymi sprawami. Zmieniłam się w cień i
postanowiłam zaatakować następnego wilka z zaskoczenia. Tak znowu.
Wiadomość od Ishi: Wilk Blaei
z WCN traci 10% życia z 40%. Zostaje mu więc, 30%. Trafia do szpitala. Jest "zablokowana" na 1 dzień. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za ten 1 dzień) będzie miała 70% życia.
8. Od Soul - WZP
W tym deszczu nie łatwo było zobaczyć cokolwiek dalej niż 6 metrów, ale
na szczęście ciągle widziałam Vapper która ciągle biega niedaleko mnie z
piłą łańcuchową, to była świetna zabawa, niektórych nie było na polu
bitwy, jak przykładowo szczeniaki z naszej watahy, z Białego Królestwa i
z Watahy Magicznych Wilków, wszędzie widziałam jakieś plamy krwi, a
czasem nawet kawałeczki skóry, na szczęście nie mojej, wytężyłam swój
wzrok w poszukiwaniu wrogów, zauważyłam kałużę krwi wydobywającą się z
krzaków, powoli potruchtałam do tego miejsca, położyłam piłę obok mnie
stając na obie łapy, rozsunęłam liście i zobaczyłam wilka, w sumie to
większego ode mnie, ale prawie nie miał siły, schyliłam się po piłę
- N-nie... p-proszę
Wyjąkał
wilk resztką sił, była to wadera, stanęłam znowu na obie łapy, wzięłam
piłę do góry z szalonym uśmiechem, uruchomiłam ją, wadera próbowała
odczołgać się ode mnie zanim zamachnę się na nią, nie dała rady,
machnęłam piłą w prost na łapy, ona tylko głośno zapiszczała z bólu, nie
było mi jej szkoda, wyjęłam z niej piłę, zmieniłam się w człowieka i
kopnęłam ją
- Leż i nie wstawaj.
Wyłączyłam piłę
i schowałam za plecami, krew wciąż na niej była ale mnie to nie
obchodziło, odeszłam od niej nawet nie patrząc, słyszałam tylko jej
uciszające się piski, zaczęłam się rozglądać za drugą wariatką z piłą
łańcuchową, Vapper, ale tą prawdziwą, nagle coś szybko obok mnie
przebiegło, właściwie to przeleciało, padłam na ziemię a mym oczom
ukazała się Vapper
- I jak Ci idzie z sianiem terroru na polu bitwy?
- Świetnie! A tobie?
- Tam leży moja ofiara, w sumie nie tylko moja. - wskazałam jej ręką krzaki
- To co, idziemy dalej siać zgubę i zniszczenie? - uśmiechnęła się szatańsko i włączyła piłę którą trzymała w łapach
- No jasne - zmieniłam się w wilka i wyciągnęłam zza pleców piłę, uśmiechnęłam się szyderczo i pobiegłam na pole bitwy
- Ej poczekaj! usłyszałam za sobą Vapper
Widziałyśmy
jak wilki walczą ze sobą, czasami rzucając na nas dziwne spojrzenia, my
biegałyśmy jak oszalałe, machałyśmy w tą i w tą naszymi ''maszynkami''
ledwo nie raniąc naszych, ale była zabawa, wszyscy nasi robili uniki,
ale i tak było fajnie
Wiadomość od Ishi: Wilk Katarina
z WCN traci 60% życia z 40%. Zostaje mu więc, -20%. Mimo tego, że jej obrażenia są już na minusie, trafia do szpitala. Jest "zablokowana" na 2 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miała 60% życia.
9. Od Elise - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z
WCN, traci 14% życia z 100%. Zostaje mu więc, 86%. Gdy będzie miał
poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać
op. i pomagać watasze.
10. Od Artemis'a - WZP
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN, traci 10% życia z 86%. Zostaje jej więc, 76%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
Wojna
była straszna. Dookoła leżała krew, ale znikała momentalnie z powody
wielkiej ulewy. Czarne chmury zasłoniły niebo. Moje pajęcze zdolności
słabły w mocnym deszczu. Woda dostawała się do otworów na moich łapach, z
których mogę wyrzucić pajęczynę. Na pewno rozmokła się. Wolałam na
początku obstawiać na siłę. Berło zostawiłam na dłużej. Tak więc,
przebiegłam całe pole walki. Wilki były za bardzo rozkojarzone tą walką.
Żaden wróg mnie nie zauważył... Tak sądzę... Uciekłam na chwilę do lasu
pod drzewo by się choć trochę obsuszyć i by moja pajęczyna, znowu była
lepka i mocna, a nie rozcieńczona z wodą przypominające to brzydką
papkę. Próbowałam wiele razy. Siedziałam pod drzewem. Nagle usłyszałam
głośny krzyk z pola bitwy. Przeraziłam się i zrobiłam krok do tyłu. Ktoś
tam stał. Był to brązowy basior z wrogiej watahy. Złapał mnie za ramię i
zakrył usta. Byłam przestraszona, szarpałam się, a wilk mówił straszne
rzeczy i bardzo nieprzyjazne. Już wyciągnął miecz czy coś w tym stylu by
mnie tym dźgnąć, ale w ostatniej chwili zwołałam z lasu pobliskie
pająki. Pająki wszystkie nerwowo weszły na ciało basiora, a on mnie
puścił i zaczął się nerwowo otrzepywać. Wtedy zadałam mu cios magią, i
porządnego kopniaka. Jak najszybciej uciekłam z lasu i zawołałam pająki,
by na czas bitwy weszły do mojej bujnej czupryny. Teraz jak ktoś mnie
zaatakuje od tyłu, będzie miał miłą niespodziankę. Tak więc, wróciłam na
pole bitwy. Byłam rozkojarzona i aż bębniły we mnie emocje. Wpadłam na
jakiegoś wilka, na szczęście był on z WMW. Była to chyba alfa Kiiyuko.
Pobiegła gdzieś, a ja znowu pojawiłam się na polu. Podbiegł do mnie
całkiem mokry Snow.
- Gdzie ty byłaś!- krzyknął.
- Tylko naładować pajęcze moce, ale już jest dobrze - westchnęłam i przewiesiłam mu przez kark jedną swoją łapę.
Nagle przed nami wylądowała strzała z potężnym grotem.
-
Idź, walcz, jak widzą dwa wilki stojące i rozmawiające, to przykuwa
wzrok - oddaliłam się i zrobiłam kilka fikołków, za mną licznie nie
trafiały strzały. Zobaczyłam wilka co w lesie. Był wyraźnie wnerwiony i
zaczął na mnie biec. Przestraszyłam się mocno i schowałam pysk w łapach.
Nagle wilk odskoczył i pobiegł gdzieś dalej. Przede mną stał Solaris,
ochronił mnie.
- Dziękuję! Solaris...!- chciałam go już przytulić, ale mnie powstrzymał.
- Bądź ostrożna, proszę cię - wzniósł się w powietrze.
10. Od Artemis'a - WZP
To
było okropne. Czekałem na skarpie, nad całą bitwą. Patrzyłem na wojnę,
czując się bezradny na to co się dzieje w dole. Musiałem czekać, by
zobaczyć znak iskry od Artemis'a, miałem powalić kilka wilków, które
zajmowały się jednym w tym samym czasie. Ale, na razie tylko okrążali
siebie i wymieniali srogie spojrzenia. W dole zobaczyłem też walczącą
Sunset. Jest i tak jeszcze taka młoda i mogło jej się coś stać. Jednak,
na pewno by się obraziła gdybym wziął ją tutaj na skarpę. Pewnie by
chciała jeszcze walczyć i nie zostawiać ZK na polu bitwy. Chociaż że
było o pięć razy więcej wilków niż każdy się spodziewał. Wataha miała
albo spłynąć z tym deszczem, albo zwycięsko wygrać i wstawić słońce na
to zachmurzone niebo. Rozkojarzyłem się w pewnej chwili. Zamknąłem oczy i
dałem pozwolić by deszcz spływał po moim błękitnym futrze. Popatrzyłem w
niebo. Bezkresne, prowadzące w wszechświat. Rozmyślając czegoś nie
zauważyłem. W dole czerwony wilk popchnął Sunset, tak że ona toczyła się
po ziemi i padła kilka metrów dalej, obolała. Wkurzyłem się bardzo. Nie
mogłem wytrzymać co ten tyran jej zrobił. Moje oczy zostały pozbawione
tęczówek i z szybkością błyskawicy, wzbiłem się w powietrze i uderzyłem
wilka całą moją siłą w skrzydłach i w ciele. Przywaliłem go do drzewa.
Kątem oka widziałam, że Sunset wstała i pobiegła w bezpieczne miejsce.
Biedaczyna. Zauważyłem też, że to alfa wrogiej watahy.
-
CO JEJ ZROBIŁEŚ?! MÓW?! CZY NAWET SZCZENIĄT NIE OSZCZĘDZASZ?!-
krzyknąłem z wielkim echem w głosie. Tak zawsze mi się dzieje gdy jestem
wkurzony i to bardzo wkurzony.
- Eee? Bo to wojna cukierku? - zaśmiał się szyderczo i zniknął pod postacią cienia.
-
GDZIE SIĘ WYBIERASZ?!- znowu wrzasnąłem i pobiegłem za cieniem.
Pogoniłem go do góry. Zmienił się w wilka i nie mógł dalej uciekać.
Drogę zajmowała góra. Odwrócił się energicznie, przystawił głowę do
ziemi, i zaczął warczeć.
- Nie martw się, jestem nieśmiertelny - rzuciłem podle.
- Ach... Tak... Nie wyparzony synek Octaviuska - zaśmiał się.
-
Naprawdę? Tak sądzisz? A czy nie wiesz KIM byłem zanim się tu
znalazłem?! Czy wiesz gdzie byłem przez całe miesiące?! Czy ty w ogóle
zdajesz sobie do czynienia z kim musisz tu walczyć? - podchodziłem do
niego powoli. Stawałem się coraz wyższy, i moje futro zrobiło się
czarne. Wziąłem z ziemi jego kosę i chwyciłem za pomocą magii.
-
Tą moc co posiadają niektórzy jest zaledwie jego odłamkiem. To nic w
porównaniu Z MOCAMI Z KTÓRYMI JA SIĘ URODZIŁEM - rzuciłem energicznie
kosę na ziemię.
- Nie zbliżaj się!- nagle rzucił we mnie maną.
Ja zatrzymałem jego manę. Zmieniłem się w całości z tego gniewu w Nigtwolf Moon'a.
-
CZY SĄDZISZ ŻE OBCUJESZ ŻE STRACHEM!? POKAŻĘ CI JEGO PRAWDZIWE OBLICZE -
krzyknąłem i już chciałem mu dać mocnego opętania, ale Solaris skoczył
na mnie i krzyknął:
- WATAHA CIĘ POTRZEBUJĘ PANIE MAJSTER - przyłożył łapę do mojego karku.
Warknąłem na basiora i wznieśliśmy się w powietrze. Z góry rzuciłem mocą w brązowego wilka w czerwonym ubraniu.
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN, traci 10% życia z 86%. Zostaje jej więc, 76%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
11. Od Sunset - WZP
Nienawidzę
wojen! Czułam się koszmarnie widząc jak wszyscy są ranieni. Mam 1'6
roku, ale nie powinno mnie tutaj być. Nie nadaję się na wojowniczkę.
Kupiłam sobie jeden z mieczy, żeby czuć się bezpieczniej, bo nie mam
specjalnych zdolności bitewnych. Jedyny raz kiedy walczyłam to było,
gdy... nie ważne. Ale i tak wtedy nie byłam sobą. Wracając do tematu,
trzymałam się z dala od frontu. Nie chciałam nikogo ranić, ani być
zraniona, tak poza tym uważam że mamy przewagę liczebną nad tamtą
watahą. To trochę nie fair. Co prawda tamta wataha zapracowała sobie na
to klonując mojego Artemisia, ale nadal sądzę, że tak nie powinno być.
Pewnie myślę tak bo jestem nader skora do pomocy innym. No cóż, nic na
to nie poradzę. Spojrzałam na Artemiska, który powalił jakiegoś basiora i
teraz szedł w moja stronę, żeby sprawdzić czy wszystko ze mną dobrze.
Jaki on kochany! Po drodze odbił kilka strzał.
-Nic ci nie jest? Czemu jesteś z tyłu?
-Bo ja nie nadaję się do walki.
-Jesteś pewna? Jeżeli chcesz, to możesz dołączyć do reszty szczeniaków.
-Chyba tak zrobię.
Nagle
zobaczyłam strzałę mknącą w stronę odwróconego Artemisa. Zanim zdążył
odskoczyć, złapałam ją w magię dzięki telekinezie i rzuciłam nią w
łucznika. Następnie teleportowałam się obok napastnika i wbiłam w niego
miecz.
-Nikt nie będzie krzywdził Artemisia!!!
Zdziwiłam
się co zrobiłam i wyciągnęłam broń z wilka. Przestraszyłam się, że
teraz będzie próbował się odegrać, więc odrzuciłam go telekinezą jak
najdalej ode mnie. Spojrzałam się na Arta.
-Jednak sobie radzisz -krzyknął Artemis i wbiegł z powrotem w wir walki.
Popatrzyłam
na mieczyk, brudny od krwi. Trochę mnie zemdliło, ale za chwilę mi
przeszło. Zamachnęłam się nim, ale mi upadł. Schyliłam się, żeby go
podnieść i wtedy nad głową przeleciała mi włączona piła łańcuchowa
wymachiwała przez Soul. Miałam szczęście, że nią nie dostałam.
Podniosłam swój miecz i pobiegłam za Soul, która trafiła jakiegoś
basiora.
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN, traci 15% życia z 76%. Zostaje mu więc, 61%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
12. Od Taravii - WZP
Wojna. Wojna watah. Przelana krew. Przelane nadzieje. Brak delikatności. Istne piekło. To co zrozumiałam ze słowa ''Wojna''. Byłam naprawdę dobrze przygotowana. Sądzę że ta bitwa może być nawet dobra. Ha, głupi pomyślą co ja wygaduję. Tak naprawdę ta bitwa może złączyć wszystkie wilki z innych watah i uświadomić im że nikt nie jest sam na tym świecie. Każdy uboryka się ze swoim problemem, ale czy to jego sprawa? Tak, ale czasem wszystkiego samemu nie da się rozwiązać. Nic nie jest wtedy osobne i oddalone od naszych złych myśli. ZK naprawdę nas połączyło. Możemy stać naprzeciwko wrogom, co to bardzo niezwykła rzecz. Nie być samym - tylko walczyć do końca ale w grupie. Nikt nie jest tu sam. Nikt nie zostanie tutaj nie żywy. Na tym polu. Nie ze mną, nie teraz, i nigdy więcej. Dostałam niezłego ataku gniewu. Jednak, nie miałam żadnej broni. Trochę żałowałam że nic nie kupiłam, ale zmieniłam zdanie, popędziłam do sklepu i kupiłam kosę śmierci.
- Niezłe cacko - moje oczy się zaświeciły wśród burzy i wichury.
Drzewa prawie się łamały, a deszcz nie dawał za wygraną. ''Jak się skończy wojna, słońce wyjdzie zza chmur''- pomyślałam. Pędziłam wśród walczących wilków. Czułam się trochę nieswojo i dziwnie. Z kosą w pysku biegłam przez kolejne strefy pola bitwy. Miałam pewien cel. Vapper nasza prawdziwa, biegała jak szalona z piłą łańcuchową. Powinna jej się przydać pomoc.
- Stój!- krzyknęłam i ustałam przede mną, a ona schowała piłę.
- Rozumiem twój gniew... Masz tutaj swoją podróbkę. Ja bym się czuła tak jak ty, ale teraz pozwól mi, byś zrobiła to ze mną - popatrzyłam na nią stanowczo i przekręciłam łbem w pewną stronę, a na to Vapper.
- A dobrze... Wiem o co ci chodzi! To razem!- uśmiechnęła się, a ja chwyciłam jedną stronę kosy, a ona drugą. Oby dwie biegłyśmy na Vapper podróbkę i ciachnęłyśmy ją kosą. Wadera padła na ziemię i skręcała się z bólu.
- Nie lubię zabijać... Ale... Nie chcę byś biegała tak opętana. Teraz proszę, wykorzystaj broń mądrze- uśmiechnęłam się i pobiegłam dalej. Deszcz nie ustępował. Jednak, wiedziałam, że niedługo tę polanę wypełni wiosenne słońce wygranej.
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN, traci 60% życia z 40%. Zostaje jej więc, -20%. Mimo tego, że jej obrażenia są już na minusie, trafia do szpitala. Jest "zablokowana" na 2 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miała 60% życia.
13. Od Anuritiego - WMW
Gdy wracałem z śniadania, zauważyłem, że nie ma wielu wilków z mojej
watahy. Były tylko maluchy. Nagle na naszej tablicy ogłoszeń zobaczyłem,
że jest wojna. O mój Boże! Kiedy zobaczyłem jej przyczyny, od razu
pobiegłem do swojej jaskini. Umalowałem sobie pięknie pysk barwami
wojennymi i pomarańczowymi znakami. Wykradłem kilka ziół od zielarza,
żebym nie śmierdział błotem, którym się myłem. Kiedy przekroczyłem próg
mojej jaskini, i pomyślałem o konsekwencjach zawróciłem, i usiadłem na
moim kamiennym łóżku.
- Dobra,weź się w garść. - powiedziałem sam do siebie.
- No dobrze... na 3. 1...2...3! - gdy skończyłem odliczanie pobiegłem przed siebie, na wojnę!
Biegłem na pole bitwy. Trochę spóźniony, ale w każdym razie - jak zawsze - na miejscu.
Zobaczyłem sklepik.
Może przekąski? - pomyślałem. Jednak gdy zobaczyłem co tam tak naprawdę jest, nie da się ukryć; zdziwiłem się bardzo. Była tam nasza alfa sprzedająca broń! Jak mógłbym nie skorzystać? Obejrzałem wiele ciekawych i przerażających broni, gdy zdecydowałem się kupić tą w sam raz dla mnie. Kwiat Oparzenia. O tak, już wyobrażałem sobie minę wilków z Watahy Ciemnej Nocy, całych poparzonych... Zapłaciłem więc, i pobiegłem ochoczo na wojnę. Szedłem dziarskim krokiem z Kwiatkiem w pysku, gdy w końcu zauważyłem pole bitwy. Nasze, potężne Zjednoczone Królestwo, przeciwko kilku wilkom z WCN... No cóż, według mnie wyrok był pewny, jednak wilki z wrogiej watahy walczyły zaciekle. A ja stałem i wpatrywałem się w obrót sytuacji. Nagle jeden z wrogiej watahy zaczął biec ku mojej stronie, więc najzwyczajniej w świecie zacząłem biec ku niemu. Był to biały jak śnieg wilk, a raczej wilczyca.
Wader się nie biję, ale oparzyć jej nikt mi nie zabroni. Więc uderzyłem ją moim Kwiatkiem w szyję. Później, gdy już się zwijała z bólu, uderzyłem ją jeszcze raz, tylko, że w brzuch. Potem jedynie krzyknęła:
- Zabiję Cię Ty nie dorobiony szczurze!!!
Usłyszałem, jak wołają na nią "Savanna, nic Ci nie jest?!". Ignorując to, wziąłem Kwiatek w pysk, i pobiegłem dalej. Nagle zobaczyłem jak Alfa WZP, i Alfa WCN ze sobą zaciekle walczą. Nie mogłem tak tego zostawić, postanowiłem pomóc. "Pogalopowałem" wściekle w ich stronę i uderzyłem wrogą Alfę z całej siły moim "śmiercionośnym" kwiatkiem.
- Dziękuję, ale nie trzeba było. - rzekł wdzięczny alfa. Z tego co pamiętam, nazywał się Solaris, czy jakoś tak.
- No cóż, i ja czerpię z tego przyjemność - odpowiedziałem, i ruszyłem dalej.
- Dobra,weź się w garść. - powiedziałem sam do siebie.
- No dobrze... na 3. 1...2...3! - gdy skończyłem odliczanie pobiegłem przed siebie, na wojnę!
Biegłem na pole bitwy. Trochę spóźniony, ale w każdym razie - jak zawsze - na miejscu.
Zobaczyłem sklepik.
Może przekąski? - pomyślałem. Jednak gdy zobaczyłem co tam tak naprawdę jest, nie da się ukryć; zdziwiłem się bardzo. Była tam nasza alfa sprzedająca broń! Jak mógłbym nie skorzystać? Obejrzałem wiele ciekawych i przerażających broni, gdy zdecydowałem się kupić tą w sam raz dla mnie. Kwiat Oparzenia. O tak, już wyobrażałem sobie minę wilków z Watahy Ciemnej Nocy, całych poparzonych... Zapłaciłem więc, i pobiegłem ochoczo na wojnę. Szedłem dziarskim krokiem z Kwiatkiem w pysku, gdy w końcu zauważyłem pole bitwy. Nasze, potężne Zjednoczone Królestwo, przeciwko kilku wilkom z WCN... No cóż, według mnie wyrok był pewny, jednak wilki z wrogiej watahy walczyły zaciekle. A ja stałem i wpatrywałem się w obrót sytuacji. Nagle jeden z wrogiej watahy zaczął biec ku mojej stronie, więc najzwyczajniej w świecie zacząłem biec ku niemu. Był to biały jak śnieg wilk, a raczej wilczyca.
Wader się nie biję, ale oparzyć jej nikt mi nie zabroni. Więc uderzyłem ją moim Kwiatkiem w szyję. Później, gdy już się zwijała z bólu, uderzyłem ją jeszcze raz, tylko, że w brzuch. Potem jedynie krzyknęła:
- Zabiję Cię Ty nie dorobiony szczurze!!!
Usłyszałem, jak wołają na nią "Savanna, nic Ci nie jest?!". Ignorując to, wziąłem Kwiatek w pysk, i pobiegłem dalej. Nagle zobaczyłem jak Alfa WZP, i Alfa WCN ze sobą zaciekle walczą. Nie mogłem tak tego zostawić, postanowiłem pomóc. "Pogalopowałem" wściekle w ich stronę i uderzyłem wrogą Alfę z całej siły moim "śmiercionośnym" kwiatkiem.
- Dziękuję, ale nie trzeba było. - rzekł wdzięczny alfa. Z tego co pamiętam, nazywał się Solaris, czy jakoś tak.
- No cóż, i ja czerpię z tego przyjemność - odpowiedziałem, i ruszyłem dalej.
Wiadomość od Ishi: Wilk Savanna z WCN, traci 4% życia z 100%. Zostaje jej więc, 96%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
14.Od Miranda - WZP
Night zabrała nas do swojej jaskini i kazała nam z niej nie wychodzić choćby nie wiem co i sama stanęła na warcie przy wejściu.
-Troche zazdroszczę Snowowi i reszcie, że mogą walczyć - powiedziałem do Lutina.
-JA TEŻ! Oj, sory, nie chiałem krzyknąć. Tylko ta sytuacje mnie wkurzyła.
-Rozumiem cię. Myślę, że ktoś taki jak Sunset nie nadaje się do walki.
-A wiesz, że Soul poszła bo dostała pozwolenie od Octaviusa?
-Że co?! Przecież ona jest młodsza od nas!
-Wiem, ale nic na to nie poradzimy. Chociaż, może jednak... Co ty na ucieczkę?
-A ja na to, jak na lato. Dawaj! Tylko jak się wymkniemy? Nightshadow pilnuje wyjścia.
-Zaczekajmy, aż się odwróci i wybiegniemy.
-Ok.
Zakradliśmy
do wyjścia i stnęliśmy za Night. Czekaliśmy na odpowiedni moment i
wybiegliśmy z jaskini. Biegliśmy jak najszybciej sie dało. Na nasze
nieszczęście Night od razu to zobaczyła i pobiegła za nami. Zanim
odbieglibyśmy wystarczająco daleko, złapała nas za karki i zaprowadziła z
powrotem do jaskini.
-Co
ja wam mówiłam?! Macie nie wychodzic z jaskini! Jeszcze raz taki numer
odwalicie to sobie popamiętacie mnie i to porządnie!!!
-Przepraszamy
- powiedzieliśmy razem i weszliśmy głębiej do jaskini ze spuszczonymi
łbami. Podszedłem do Glorie'go i usiadłem obok niego. Spojrzał się na
mnie ironicznie, a ja odpowiedziałem niewinnym uśmieszkiem.
-I co ty sobie myślałeś? Myślałeś, że dostaniesz się na pole walki?
-... W sumie tak.
-Coś ci się nie udało.
-Wiem
Oparłem
głowę o ścianę jaskini i pomyślałem o Tarvii. Mam nadzieję, że nic jej
się nie stało, ani nie stanie. Jak ona się wymknęła? Popatrzyłem się na
Glorie.
-A co ty taki sztywny?
-Co? Ja nie jestem sz-sztywny...
-Gadaj, co jest?!
-Nic...
Przyjżałem mu się. Był prawie "przyklejony" do ściany. Coś mi w tym nie pasowało.
-Przesuń sie.
-Nie.
-No weź się przesuń!
-Nie mam takiego zamiaru.
Troche mnie wkurzył. Odciągnąłem go od ściany i zobaczyłem wąskie, tajne przejście.
-Tędy wyszła Taravia?!
-Ech... Tak...Kazała mi pilnować, żebym nikomu o tym nie mówił. A na pewno nie tobie.
-Ale już się dowiedziałem. Więc wychodzę.
Glorie zasłonił przejście.
-Nigdzie się nie ruszasz!
-A właśnie, że tak! - odepchnąłem go i wyskoczyłem przez dziurę.
15.Od Sonatana - WZP
Wojna?
Co to? Ach, tak... Wiem. Wszyscy zaczęliśmy bitwę na wielkim polu. A po
co komu taka wojna? Ale trudno, zrobili klony wilków... A to bardzo
nieładnie z ich strony. Lubiłem Vapper i była moją przyjaciółką, ale że
miała swoją kopię to przesada... Nie zasłużyła sobie na tyle gniewu i
cierpienia. Naprawdę, to było nieładne... Tak więc zaczęliśmy wojnę.
Wszędzie leżały kałuże dżemu truskawkowego. W górze alfy walczyły na
miecze i magię. A my, bety i inne wilki na dole. Zobaczyłem jak biała
wadera z wrogiej watahy wbiega do lasu. Addagion spojrzał na mnie i
popatrzył na mnie wzrokiem w stylu ''Biegnij za nią!''. Jak powiedział,
tak zrobiłem. Wadera leżała na ziemi, z brzucha leciał jej dżem
truskawkowy (XD). Zbliżyłem się, ale oczywiście znakomicie zamaskowany.
Podszedłem bliżej, przesuwając się powoli po podmokłej trawie.
Białowłosa robiła sobie chyba opatrunek czy coś w tym stylu. Na raz
wyskoczyłem zza krzaka i przytrzymałem waderę za pomoca magii.
- Puść mnie!- krzyknęła.
- A dlaczego mam to zrobić?- usiadłem spokojnie na ziemi.
Wadera zawarczała z gniewu. Była silna, naprawdę, w pewnym momencie myślałem że moja moc nie wytrzyma.
- Twa złość,
twój gniew,
Jak lód masz krew,
Wzrok się, już wbił,
Twój
strach, brak sił!!!- zaśpiewałem, a wadera pod wpływem mojego zaklęcia,
zaczęła się kłócić sama z sobą. Nie wiem jak tego dokonałem, ale jakoś
tak. To jej przy okazji ciążyło na sercu, taki a'la porządny kop, tylko
''muzykalny'' i za pomocą magicznych mocy.
- Chciałbym cię zaatakować, lecz nie zbliżać się na krok,
Chciałbym wbić nóż, ale myśli mówią mi stop,
Chcę zaatakować, choć za wielką chęć mam,
Chcę cię uderzyć, lecz teraz magią,
Trucizna... Trucizna, co wypełnia krew,
Trucizna....Z
każdym dniem popełniasz grzech!- wypuściłem waderę i osłabiłem ją
bardzo, wadera leżała przez dłuższy czas na ziemi. Podbiegł do mnie
Addagion.
- Musiałeś? Kolejne pokonanie w piosenkowym stylu - zaśmiał się.
- Prawda...- westchnąłem i podrapałem się za uchem.
Savanna, co wreszcie przypomniałem sobie jej imię, budziła się, ale wtedy Addagion ją dobił kopniakiem.
-
Zawołajmy posiłki!- powiedział, a ja pobiegłem po inne wilki. Na polu
bitwy nic się nie zmieniło, inni nadal się siłowali, a niektóre wilki
nawet wymiękały, bo wojna już trwała z ładne kilka godzin. Ciągły ruch
fizyczny był okropny, tyle że ja właściwie nie goniłem się po polu tylko
jednorazowo przyskrzyniłem alfę w lesie. Wtedy podbiegły do mnie wilki z
WMW.
- Czy widziałeś alfę z WCN?- zniknęła- powiedziała jedna czarna wadera i zawarczała.
- Jest tam, chodźcie - pobiegliśmy w las.
Wiadomość od Octavii: Wilk Savanna z WCN traci 14% energii z 96%. Czyli zostaje jej 82%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
NOWY DZIEŃ!
Wilkom, które poniosły jakieś obrażenia życie się kuruje:
+40% Blaei: 70% (wraca na pole bitwy!)
+40% Katarina: 20%
+40% Vapper: 20%
+20% Ezio: 81%
+20%: Zuko 100%
+20% Savanna: 100%
16. Od Tsume - WMW
Mokra sierść opadła mi na oczy troche to ograniczało mi widoczność
dlatego zarzuciłem nią do tyłu. Co wyglądało bardziej jak szybka
poprawka fryzury przed wyjsciem na kasting Top Model. Zlizałem krew z
zębów, która pojawiła się przez rozcięcie, które zadał mi jeden z
wrogich basiorów. Zebrałem ją w ślinie i bez żadnych skropułów splunąłem
tą mieszanina na ciemno popielatego basiora z ekementami czerwieni i
innych kolorów. Wyjąłem wężowy sztylet, który nabyłem przed walką u Kii.
Jak on miał? A ZUKO NO WŁAŚNIE! Wił mi się pod nogami, chyba nie fair
było że ugryzlem go w nogi, co nie? Ups. Tak bywa. Zaśmiałem się gorzko z
bronią trzymaną w zębach, a krew która sączyła się z ran na moim pysku
nadawała mi jeszcze bardziej przerażający widok. Mój wygląd się zmienił,
przypominałem teraz bardziej ojca, lecz w tej chwili był to ogromny
plus. Och cudownie mieć piekielną rodzinke. Zuko wyjąkiwał, jakieś
nędzne "Błagam" "Litości" i "Oszczędź mnie", na co zareagowałem jednym
pewnym ruchem-wbiłem mu sztylet między żebra. Cudowny widok. Dawno nie
dawał mi takiej satysfakcji, niż teraz.
-Wiecej się nikogo nie naśladuje kochasiu-warknąłem ostro, dla ulgi i nie ugli wyjąłem z niego broń i poszłem dalej. Ktoś skoczył mi na tył wgryzając się w szyje blisko tętnicy. Ryknąłem na całe pole z bólu. Przerzuciłem tą osobę przez siebie i moim oczom ukazała się biała postać za drobna na samca, więc wadera.
-Zapłacisz mi za jego krzywdę-mrukneła groźnie, podnosząc się z ziemi.
-Moje przeczucie mówi mi, że w starciu ze mna zginełabyś w najwyżej trzy sekundy. Lepiej znajdz przeciwnika swojej płci i rozmiarów-zakręciłem nożem i rzuciłem nim w wilka, który próbował dorwać się do gardła Percy'iego. Zawył tylko i upadł. Jared skinął mi, a ja znowu wróciłem wzrokiem do miejsca gdzie była wadera. Była, tak to dobrze powiedziane, bo kiedy tam spojrzałem nikogo już tam nie było. Zaśmiałem się pewny, że ta uciekła i niespodziewaniezostałem pchnięty na ziemie i ta osoba wgryzła mi się w bok. Nie był to nikt inny niż ta uparta wadera. Miałem jej dosyć, złapałej jej kark swoimi ogromnymi szczekami, odciągnęłem do siebie i z zamachu cisnąłem nią o coś, nawet nie zwracałem uwagi na co. Niczym terminator ruszyłem do walczącej hmary. Brakowało mi tylko okularów przeciwsłonecznych i wybuchów za mną.
-Wiecej się nikogo nie naśladuje kochasiu-warknąłem ostro, dla ulgi i nie ugli wyjąłem z niego broń i poszłem dalej. Ktoś skoczył mi na tył wgryzając się w szyje blisko tętnicy. Ryknąłem na całe pole z bólu. Przerzuciłem tą osobę przez siebie i moim oczom ukazała się biała postać za drobna na samca, więc wadera.
-Zapłacisz mi za jego krzywdę-mrukneła groźnie, podnosząc się z ziemi.
-Moje przeczucie mówi mi, że w starciu ze mna zginełabyś w najwyżej trzy sekundy. Lepiej znajdz przeciwnika swojej płci i rozmiarów-zakręciłem nożem i rzuciłem nim w wilka, który próbował dorwać się do gardła Percy'iego. Zawył tylko i upadł. Jared skinął mi, a ja znowu wróciłem wzrokiem do miejsca gdzie była wadera. Była, tak to dobrze powiedziane, bo kiedy tam spojrzałem nikogo już tam nie było. Zaśmiałem się pewny, że ta uciekła i niespodziewaniezostałem pchnięty na ziemie i ta osoba wgryzła mi się w bok. Nie był to nikt inny niż ta uparta wadera. Miałem jej dosyć, złapałej jej kark swoimi ogromnymi szczekami, odciągnęłem do siebie i z zamachu cisnąłem nią o coś, nawet nie zwracałem uwagi na co. Niczym terminator ruszyłem do walczącej hmary. Brakowało mi tylko okularów przeciwsłonecznych i wybuchów za mną.
Wiadomość od Ishi: Wilk Savanna z WCN traci 30% energii z 100%. Czyli zostaje jej 70%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze.
17. Od Nox'a - WMW
Obudził mnie Rafael. Był środek nocy, ale wszędzie płonęły pochodnie i
latarnie. Rozejrzałem się. Leyanira siedziała skulona w kącie.
- Co jest?
- Mamy wojnę - Powiedziała drżącym głosem.
- Co mamy robić?
- Masz - Powiedziała wręczając mi garść SG. - Ja nie walczę, ale tobie się przyda. Idź do sklepu i kup broń. Przyda ci się.
Wyruszyłem więc do tego sklepu. Kolejka przesuwała się powoli. Myślałem co kupię myśląc o bezbronnej Leyanirze. Kolejka się przesunęła i dosłownie wpadłem na ladę.
- Co dla ciebie? - usłyszałem lekko ochrypły głos. Coś, co nie zada rany cielesnej. Wodziłem oczami po półkach. Zatrzymały się na różdżce.
- Różdżkę ii... kwiat oparzenia. - Dodałem przypominając sobie o siostrze.
Dostałem co chciałem, zapłaciłem i udałem się do siostry.
- Masz. Na wszelki wypadek, dobrze?
- Ehhh... No dobra - Uśmiechnęła się sztucznie
- Ciesz się, że nie dostałaś sztyletu. - Na te słowa wzdrygnęła się lekko.
Wyruszyłem pod pomarańczowe drzewo, gdzie była zbiórka.
- Wiem, że to straszne. Na szczęście żadne z was nie zginie. Zróbcie do dla naszego honoru. Zróbcie to dla watahy! - Przemówił Rafael i wyruszyliśmy. Był to straszny widok. Wszędzie krew i ranne wilki. Na szczęście dzięki mojemu niewielkiemu rozmiarowi przeniknąłem do pola bitwy nietknięty. Zobaczyłem jakąś waderę należącą do ZKWMW.
- Cześć! - Przywitała się - Jestem Soul
Już wiem jak czuła się siostra słysząc o tej całej wojnie. Ona miała zakrwawioną piłę w ręku!
Zobaczyłem za nami jakiegoś basiora z WCN. Wystrzelił w naszą stronę kilka strzał, które spaliłem w locie. Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch wyskoczyłem przed Soul, wyciągnąłem moją różdżkę iii.... co dalej? Nie wiedziałem, jak się jej używa. Machałem nią przeraźliwie w stronę napastnika zaklinając, by atakowała. Po chwili oślepiło mnie światło. Kiedy znowu się ściemniło obcy zaczął kuleć. Dotarło do mnie, że trafiłem. Niestety wróg nie zaniechał ataku. Wręcz przeciwnie. Rozjuszony ruszył na nas obnażając kły. Cisnąłem w niego moim płomieniem. Był on słaby, ale przeciwnik już poraniony wycofał się.
- Dzięki - powiedziała Soul. Na dźwięk wypowiadanych przez nią słów aż podskoczyłem. Była ładna. Szkoda, że należy do innej watahy.
Po tym zdarzeniu podreptałem poza pole bitwy obserwując zmagania innych wilków. Przed oczami mignęła mi Kii.
- Dobra robota - uśmiechnęła się. Położyłem się obserwując wschód słońca. Większość wilków rozeszła się, by coś zjeść pełniąc warty przy swoich terytoriach. Niedługo kolejna walka...
- Co jest?
- Mamy wojnę - Powiedziała drżącym głosem.
- Co mamy robić?
- Masz - Powiedziała wręczając mi garść SG. - Ja nie walczę, ale tobie się przyda. Idź do sklepu i kup broń. Przyda ci się.
Wyruszyłem więc do tego sklepu. Kolejka przesuwała się powoli. Myślałem co kupię myśląc o bezbronnej Leyanirze. Kolejka się przesunęła i dosłownie wpadłem na ladę.
- Co dla ciebie? - usłyszałem lekko ochrypły głos. Coś, co nie zada rany cielesnej. Wodziłem oczami po półkach. Zatrzymały się na różdżce.
- Różdżkę ii... kwiat oparzenia. - Dodałem przypominając sobie o siostrze.
Dostałem co chciałem, zapłaciłem i udałem się do siostry.
- Masz. Na wszelki wypadek, dobrze?
- Ehhh... No dobra - Uśmiechnęła się sztucznie
- Ciesz się, że nie dostałaś sztyletu. - Na te słowa wzdrygnęła się lekko.
Wyruszyłem pod pomarańczowe drzewo, gdzie była zbiórka.
- Wiem, że to straszne. Na szczęście żadne z was nie zginie. Zróbcie do dla naszego honoru. Zróbcie to dla watahy! - Przemówił Rafael i wyruszyliśmy. Był to straszny widok. Wszędzie krew i ranne wilki. Na szczęście dzięki mojemu niewielkiemu rozmiarowi przeniknąłem do pola bitwy nietknięty. Zobaczyłem jakąś waderę należącą do ZKWMW.
- Cześć! - Przywitała się - Jestem Soul
Już wiem jak czuła się siostra słysząc o tej całej wojnie. Ona miała zakrwawioną piłę w ręku!
Zobaczyłem za nami jakiegoś basiora z WCN. Wystrzelił w naszą stronę kilka strzał, które spaliłem w locie. Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch wyskoczyłem przed Soul, wyciągnąłem moją różdżkę iii.... co dalej? Nie wiedziałem, jak się jej używa. Machałem nią przeraźliwie w stronę napastnika zaklinając, by atakowała. Po chwili oślepiło mnie światło. Kiedy znowu się ściemniło obcy zaczął kuleć. Dotarło do mnie, że trafiłem. Niestety wróg nie zaniechał ataku. Wręcz przeciwnie. Rozjuszony ruszył na nas obnażając kły. Cisnąłem w niego moim płomieniem. Był on słaby, ale przeciwnik już poraniony wycofał się.
- Dzięki - powiedziała Soul. Na dźwięk wypowiadanych przez nią słów aż podskoczyłem. Była ładna. Szkoda, że należy do innej watahy.
Po tym zdarzeniu podreptałem poza pole bitwy obserwując zmagania innych wilków. Przed oczami mignęła mi Kii.
- Dobra robota - uśmiechnęła się. Położyłem się obserwując wschód słońca. Większość wilków rozeszła się, by coś zjeść pełniąc warty przy swoich terytoriach. Niedługo kolejna walka...
18.Od Ariana - WZP
Czaiłem
się od samego początku na wilka.Na wilka w czerwonym kapturze.
Niezwykle wkurzony, czekałem jak wilk, zmieni położenie w miejscu skąd
mogę szybko wybiec i skoczyć na niego, bez najmniejszych obaw. Vapper
akurat wymęczyła podróbę Vapper i podeszła do skarpy. Na to, zauważyłem
moją wyczekiwaną podróbę. Ezio, z wrogiej watahy. Był jakoś mi znajomy
co mnie to jeszcze bardziej wnerwiało. Nie mogłem się powstrzymać, by
tak na niego wskoczyć i wbić mu kosę śmierci w plecy. Tak też zrobiłem.
Wskoczyłem na szkaradną kopię i uderzyłem go moją kosą. Była to rana
cięta, na całym niemalże grzbiecie. Chyba mocniej go walnąć nie mogłem.
Aż się zgiął w pół z bólu i wbił się w krzaki.
- Poczekaj!- syknąłem i uderzyłem go magią.
Leżał zwinięty w krzaku i schował pysk w łapach.
- Teraz, niech cię kto inny wykończy - uśmiechnąłem się podle.
Wróciłem
na pole bitwy i zacząłem szukać ofiary. Rozglądając się, zobaczyłem
Daisy która leżała zwinięta na polu, a nad nią stał Blaei, który chciał
zadać jej cios. Wbiegłem pomiędzy ich i przerżnąłem cały bok, panu
alfie- ''wielkim'' i ''potężnym''. Wilk nie mógł chodzić z bólu.
- Ojej... Dzięki Ar...- Daisy wstała.
- Nie ma sprawy, teraz tylko wytrwaj tę wojnę- uśmiechnąłem się do niej.
Pobiegłem
wtedy w las, szukać kolejnych ofiar do ataku. Nikogo tam nie zastałem,
ale nasz prawdziwy Artemis nagle wylądował przede mną.
-
Dobrze, za dużo wilków na polu. Pójdź teraz do Nightshadow, zobaczyć
czy radzi sobie ze szczeniakami... Mógł ktoś ją tam napaść...- przegryzł
nerwowo wargę.
- Dobrze,- przerwał mi.
-
Jeszcze jak możesz zostać ze szczeniakami przez jakiś czas... Night
pali się do walki, a musi szczeniąt pilnować... Popilnujesz ich?-
dopytał.
- Ja?... No dobrze... Nie jestem dobrą nianią, ale zobaczymy - rozeszliśmy się w swoje strony.
***
- Night, możesz iść na pole bitwy na jakiś czas. Ja szczeniąt popilnuję, rozkaz Artemis'a - wszedłem do jaskini.
Szczeniaki tam będące nastawiły uszy.
- Naprawdę, mam iść?- zapytała.
- Tak... Tobie może być trudniej sama tutaj szczeniąt dopilnować jak wszędzie czai się wróg. Ja tutaj zostanę - westchnąłem.
- Dobrze więc...- odwróciła się i wyszła z jaskini.
- Wracaj jak najszybciej!- krzyknąłem.
Teraz zostałem ja sam ze szczeniakami. Sądzę że będę musiał mieć oczy dookoła głowy.
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN traci 70% energii z 81%. Czyli zostaje mu 11%. . Mimo tego,trafia do szpitala.
Jest "zablokowany" na 1 dzień. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za ten 1
dzień) będzie miała 60% życia. Wilk Balei z WCN traci 60% energii z
70%. Czyli zostaje mu 10%. Mimo tego,trafia do szpitala. Jest "zablokowany" na 1 dzień. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za ten 1 dzień) będzie miała 70% życia.
19.Od Vapper - WZP
-
Niby kim ja jestem?Popychadłem i zwykłym niedorozwojem?!ZARAZ wam
pokażę kto ze mną zaczyna ten ma problem. Jestem przecież dziewczyną
''seryjnego'' wilczego mordercy - Jeffa. Nie wiecie z kim zadarliście-
krzyknęłam i podbiegłam do Savanny, wskazując łapą na Vapper podróbę
- A cóż co?! PODRÓBA?!- zawarczałam, a wadera się wkurzyła.
-
Nikt nie będzie wyglądał TAK JAK JA. NIKT nie może mi dopiąć
charakterem, nikt ROZUMIESZ?!- wrzasnęłam i spróbowałam ją ode mnie
odrzucić, ona zrobiła unik, i rzuciła we mnie maną. Uciekłam
Westchnęłam,
odwróciłam łeb i walczyłam dalej. Kolejne podróby wróciły na teren
wroga. Miałam nadzieję, że inni ich od razu wykończą. Ta moja nadzieja
była nierozłomna. Teraz tylko upatrzyłam sobie alfy podróby. Ja się
jeszcze rozkręcam. Nie jestem już tak grzeczną dziewczynką jak kiedyś.
Jestem inna i zmieniłam się. Więc, niech inni którzy wplątali się ze mną
kłótnię niech zobaczą moje prawdziwe m'ła. Chciałam podkraść się do
Artemis'a podróbki, który nie miał na futrze pomarańczowych pasm
namalowany farbami jak ten z naszej watahy. Gdy już chciałam go zajść od
tyłu, wtedy ktoś już na niego wskoczył. Ari już dopiął swego w tej
wojnie. Przetarłam pot z czoła i popatrzyłam czy żaden wróg się koło
mnie nie kręci. Nie, byłam sama chyba że niedaleko Ar siłował się z
Artemisem podróbą. Wojna była straszna, miała rozlew krwi. Wilki wróciły
ze szpitali, a ja? Teraz będą potrzebne prawdziwe siły na pokonanie
zła. Straszliwe. Deszcz nie ustąpił, może trochę zaczął bardziej lekko
padać, ale była to spora różnica. Mam na imię Vapper, a moje drugie imię
to Lavandel. Nikt nie będzie na tej wojnie mnie ranić. I to nikt. Jak
nawet tak się stanie, niech nie próbuje kolejnym razem. Ja, to już wezmę
później w swoje łapy co się stanie. Wtem zaśmiałam się
antagonistycznie.
Ruszyłam
na pole bitwy jak nienormalna, za mną unosiły się sterty błota. Przed
sobą naładowałam już manę czarnej magii by móc strzelać w wroga. Kolejny
dzień na wojnie zaczął się z moim optymistycznym nastawieniem. Jak
mówił nasz Solaris. Nikt tu nie wygra. Zwycięstwo jest to tylko cecha
wyboru. Czy chcesz mu podołać, twoja sprawa, jeśli nie, zwycięstwem się
to nazywać nie będzie.
20. Od Soul'a - BK
Wędrowałem już drugi rok z rzędu w poszukiwaniu swojej siostry. Co jak
co, ale bawić się w chowanego to ona umiała. Nagle wyczułem jej zapach,
jak również zapach krwi. To mnie zaniepokoiło. Czym prędzej pobiegłem
jej zapachem. Gdy dobiegłem do miejsca gdzie było pełno jej zapachu.
Rozgrywała się tam naprawdę ostra walka. Zdjęty nagłym niepokojem o moja
siostrę. Zdążyłem w ostatniej chwili, bo akurat jakiś basior podniósł
miecz, by zadać jej cios. Przemieniłem się w smoka przez co jego broń
nie zrobiła mi najmniejszej krzywdy. Po zmianie w wilka kopnąłem go, po
czym więzłem Karibu w pysk i zacząłem z nią uciekać. Po chwili
zorientowałem się, że goni mnie wadera z piłą motorową w ręku.
Sprężyłem wszystkie moje siły, by uciec jak najdalej od tej wadery. W
końcu rozłożyłem skrzydła i wzniosłem się w powietrze. Dopiero wtedy
zauważyłem, że Karibu ma wymalowane na sierści jasne pręgi. Przełożyłem
ją sobie na plecy, a ona wzniosła się w powietrze.
- Hej Jade! – zawołała – to jest mój brat Soul
- Jesteś z nami? – spytała mnie
- Jasne – odpowiedziałem
Wylądowaliśmy razem z moją siostrą. Nie bez strachu podchodziłem do tej wadery. Na szczęście wyłączyła piłę motorową.
- Tylko jak zrobimy jasne pasy na twojej sierści Su? – spytała Karibu
- A tak – powiedziałem i wyjąłem z małej torby(mam ją pod skrzydłem) jasne kwiaty.
Wtarłem je sobie w futro tam, gdzie dotknęły mego futra zostawiały jasny
ślad. Znak, że walczę po tej samej stronie co moja siostra. Ponownie
ruszyliśmy do walki. Szedłem tam, gdzie Karibu. Jej pomagał awatar
mroku.
Wiadomość od Ishi: Wilk Ezio z WCN traci 4% energii z 81%. Czyli zostaje mu 77%. Gdy będzie miał poniżej 30% od ciosów innych wilków idzie do szpitala i nie może pisać op. i pomagać watasze
21. Od Addagion'a - WZP
Biegłem
przez pole bitwy. Z daleka widziałem naszą Livię walczącą z czarnym
basiorem. Już chciałem biec jej pomóc, ale na drodze stanął mi czerwony
basior. Chciał już zadać mi cios, ale sypnąłem mu piaskiem w oczy.
Krzyknął i zaczął je trzeć. Przyspieszyłem tępa i pomogłem Livii.
Rzuciłem basiorowi w oczy sporą stertę piasku. Padł na ziemię i zaczął
sobie mazać oczy. ''Blaei!''- krzyknęła szara i mała wadera. Podobna do
naszej Białej z watahy.
Wszystko było takie podobne.
- Dzięki Add - przytuliła mnie Livia.
-
Nie ma za co! Bądź bardziej ostrożna odwróciłem się, na mnie biegł
czerwony wilk. Skrzywiłem się i szybko uderzyłem drania kosą(Zuko).
Leżał na ziemi, jakieś wilki go otoczyły i zabrały do szpitala. Główny
alfa wrogiej watahy leżał w szpitalu. A teraz ja, pobiegłem szukać
innych ofiar. Przeskoczyłem kałużę krwi, chłopaki zniknęli mi z oczu.
- Gdzie ci debile się podziewają...- westchnąłem i zakryłem łapą twarz. Za każdym razem muszą gdzieś zniknąć!- pomyślałem.
Nagle dorwała się do mnie jakaś biała wadera- alfa WCN.
- Nie za nudno pani na tej wojnie?!- prychnąłem.
- Akurat jest w sam raz!- zaśmiała się podle i poprawiła grzywkę.
- Aha... A może chciałabyś tak trochę ciosów kosą!?- krzyknąłem i zraniłem ją w szyję.
Wadera
padła na ziemię i krew zaczęła lecieć jej z ust. Straszny widok, ale
cóż to wojna. To nie żadna herbatka z laleczkami, tylko wojna która
wymaga przelanej krwi. Dałem jej jeszcze na koniec porządnego kopniaka,
to już zupełnie zemdlała...chyba. Uciekłem z zakrwawioną kosą dalej. Nie
interesowało mnie nic oprócz biegających z piłą wilków i o Livię. Jest
nieśmiertelna ale... Tak się o nią martwię... Jeszcze przypominała mi
małą waderę z wilczej szkoły. Jednak musiałem się skupić na wojnie. Jak
nie wojna to co? Klęska? Porażka? Przegrana?! Te słowa nie wchodzą w mój
tok myślenia. Musimy wygrać, nawet podejmując okropną cenę.
Wiadomość od Octavii: Wilk Zuko z WCN traci 60% energii z 34%. Czyli zostaje mu -26%. Mimo tego,trafia do szpitala. Jest "zablokowany" na 2 dni Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miał 66% życia.
Wilk Savanna z WCN traci 64% energii z 70%. Czyli zostaje jej 6%. Mimo tego,trafia do szpitala. Jest "zablokowany" na 1 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za ten 1 dzień) będzie miała 46% życia.
22.Od Artemis'a - WZP
Kolejny
dzień wojny - kolejne szanse na wygranie tej wojny. Wszystkie wilki z
wrogiej watahy przebywały w szpitalu. Wojna na chwilę ustała i wilki
odpoczywały. Jednak przyszła wiadomość, że jeden wilk z WCN nie
przywędrował do szpitala. Od razu na polu rozgłosiła się wrzawa i
krzyki. Basiory wstały i wyszczerzyły kły, gotowe by szukać szczęśliwca
który został gdzieś na polu ostatni.
- Cisza!- krzyknęła Kiiyuko z WMW.
- Uciekinier może być wszędzie. W lesie, gdzieś ukrywać się na polu, albo uciec - dopowiedział Glory.
- To nie czas by siedzieć i odpoczywać! Teraz wstawać i być przygotowanym na wszystko!- krzyknęła Jade.
-
Jestem za. Wilk czy wilczyca może być wszędzie. Pamiętajcie tylko, że
wilk po naszej stronie ma wymalowane na ciele smugi, w kolorze swojej
watahy. Oni nie mają żadnych cech rozpoznawczych - oznajmił Rafael.
Spojrzałem na wszystkich, czy mogą mi udzielić głosu.
-
Więc, teraz podzielimy was na grupy. Jedna ma przeszukać okolice pola
bitwy, czy przypadkiem wilk nie padł z wycieńczenia, druga w lesie, a
trzecia całe okolice za lasem, koło lasu dalej od naszego pola.
Zrozumiano?- powiedziałem na tyle głośno by nas wszyscy usłyszeli.
Wtedy
Solaris i Glory przydzielili wilki do grup. I każdy zaczął szukać
wadery bądź basiora. Sytuacja była taka że się dowiedzieliśmy że wilków
dorosłych nie było sześć, ale siedem. Każdy poszedł w swoim kierunku.
- W górę bracie!- krzyknął Solaris.
- Ehh... Niech ci będzie...- poleciałem za nim.
- Dziwna wojna, prawda?- zapytałem w locie.
- Tak... Mamy teraz czas by odpocząć, ale jeden wilk ciągle jest na wolności - dodał szybko.
- Tak, tak...- westchnąłem.
- Czyli sądzisz, że musimy go znaleźć?- zadałem pytanie.
- A czemu mielibyśmy go nie znaleźć?- dopytał zdziwiony.
- No bo... Wilk mógł się całą wojnę ukrywać i...- przerwał mi.
-
Nie mógł. To nie możliwe. Nasi najlepsi tropiciele tropili zapachy
wilków, znaleźli każdych w krzakach, w lesie. Różnie bywało - odrzekł.
- Dobra, dobra... W porządku - zleciałem trochę niżej gdy brat wzniósł się wysoko.
- Kaigy?- zapytałem lecąc nad grupą biegnących wilków.
Czerwono-biała twarz dawnego przyjaciela spojrzała na mnie.
- Wreszcie się do mnie odezwałeś - powiedział, ale wreszcie odwrócił łeb w inną stronę.
Andrea
z Foxy'm, Lumia, Livia, Vapper, Jeff, Denar, Hardwell, Jerome i Sonatan
widzieli tę sytuację, ale szybko powrócili do biegu. Mieli rację, nie
powinienem ich teraz rozkojarzać.
- Dobra, biegniesz z nami? Przeszukujemy las - parsknął.
- Huh... Niech będzie - polecieliśmy razem.
Deszcz bębnił po gałęziach i drzewach które odbijały się od kory. Wśród tego deszczu Andrea coś usłyszała.
- Słyszycie to?- zapytała, a wszyscy ustali w miejscu.
- A co takiego?- zapytała Lumia.
- No... Dźwięk... Ja słyszę jakby ktoś... Płakał? Albo chociaż łkał?- odpowiedziała niepewna swojego spostrzeżenia.
Wszyscy wytężyli słuch.
- Tak! Czuję wilka!- zawarczał Jeff i pobiegł w jednym kierunku, a za nim wszyscy.
Biegliśmy
w kałużach jak najciszej, by ofiara nas nie słyszała. Płacz i lament
ucichł. Zdziwiliśmy się mocno. - - Gdzie teraz? Jak ktoś nawet teraz
płacze to... Deszcz wszystko zagłusza...- rzucił wyjaśnienie Jerome.
Nagle dobiegła do nas Sunset.
- Sun! Nic ci nie jest?- zapytałem i przytuliłem ją.
- Artemis, nie pora na miłosne wymiotne gesty i słówka. Musimy działać!- rzekła na to Livia.
- Masz rację- puściłem Sun.
- Jeszcze nie było żadnego alarmu. Nikt wilka nie znalazł. Nawet cztery inne ekipy chodzące po tym lesie nie!- oznajmiła Sunset.
- To bardzo prawdopodobne i nie - podchwycił Sonatan.
- Czemu nie?!- krzyknęła Lumia i tupnęła łapą w ziemię.
- No bo... Niby kto to jest kto siedzi akurat w krzaku obok Kaigy'ego?- zapytał.
Wszyscy na to naprężyli się jak strzała i z wyszczerzonymi kłami spojrzeli tamtą stronę.
Zza
rośliny wybiegła biała wadera. Biegła co sił w łapach, ale my ją
doganialiśmy. Dołączył się do nas Rafael i Solaris obserwujący wszystko z
góry.
- Artemis! Zagoń ją tak, by pobiegła w kierunku góry! Tam nie będzie odwrotu!- wrzasnął Solaris.
By do siebie mówić musieliśmy wręcz krzyczeć, bo nic przez ten deszcz i ulewę nie było słychać.
- Dobrze!- rozpędziłem się i w szybkości niemal światła dogoniłem waderę.
Ona
szybko skręciła tam, gdzie chciał Solaris. Wilki niektóre, wypuściły
iskry w powietrze, które oznaczały że gonią uciekiniera. Do grupy, która
oddaliła się w deszczu, dobiegły inne wilki, ale już nie widziałem
jakie. Teraz skupiłem się tylko na waderze. W końcu dobiegła do dołu
góry. Oglądnęła się nerwowo i zaczęła się wspinać, chociaż że zbocze
góry było niemal pionowe. Chciałem pod nią podlecieć, co nie było
wielkim wyczynem, ale skrzydła mi zmokły i nie mogłem nimi nawet ruszyć.
Pióra były cięższe od mojego ciała. Zacząłem wspinać się za waderą.
- Twój puls, jak młot
Na
futrze pot!- nie wiedziałem czemu ale jak w musicalach w różnych
scenach mojego życia zaczynałem śpiewać. Jak to już się zaczęło, wręcz
nie mogłem przestać!
- Każdym wyzwaniem wasza wataha, chce wygnać nas na krzyż!
Chcę was pokonać, byście nie bluzgali mym imieniem do dziś,
Chciałbym
wreszcie cię złapać, lecz naprzykszasz się mi!- dokończyłem wers
piosenki, i wreszcie złapałem waderę za kostkę. Wadera pod napięciem
spadła z 4 metrów w dół, nic jej się nie stało, zaczęła uciekać, a wtedy
otoczyły ją wilki z różnych watah. Spojrzałem do góry, w padający
deszcz.
- Oby niedługo był koniec - wyszeptałem.
23. Od Shero - WZP
Traciłem
panowanie nad sobą. Widok wojny wyprowadzał mnie z równowagi.
Przywoływał wspomnienia ze zdrady członka watahy, do której należałem.
Przypominał o śmierci rodziców. Przypominał o Timedarku... moim
zamordowanym przyjacielu. Przypominał o tym, jak bardzo źle się czułem
po zabiciu wilka, który nas oszukał na korzyść najeźdźców. Chociaż tak
dawno to się stało ciągle widywałem go w snach, a teraz... teraz...
WOJNA. Więcej trupów, więcej krwi.... te wspomnienia... Strugi wody
ściekały po moich bokach. Biegłem przez pole bitwy trzymając ródżkę
zakupioną niedługo przed bitwą. Wystrzeliłem z niej magię w wilka
wrogiej watahy. Zmieniłem się w smoka i przeleciałem w inne miejsce.
Chyba mam problemy ze sobą. Zobaczyłem, jak wilk wbija nóż we wroga.
Nagle stało się coś dziwnego. Poczułem jakby ktoś próbował mi wleźć do
głowy. Stawiałem opór, ale nie wytrzymałem i w końcu poddałem się.
Słyszałem kiedyś, że niektórzy w ten sposób potrafią przejąć nad kimś
kontrolę, ale usłyszałem tylko ,,ODWRÓĆ SIĘ!". Wykonałem polecenie i w
ostatniej chwili zablokowałem cios wilka, który chciał mnie zaatakować.
Powaliłem go na ziemię i uciekłem dalej w wir wojny. Tłukłem po łapach
wrogów przebiegając między nimi w celu pomocy atakowania innym naszym.
Okropny widok... Niestety tak musi być... Podbiegłem do jakiegoś wilka z
wrogiej watahy i uderzyłem go z całej siły. Muszę być ostrożny. Na
wojnie wszystko jest możliwe. Później dowiedziałem się, że poraniłem
waderę, a właściwie o imieniu Melani. Wzleciałem magią i uniknąłem kilku
magicznych strzałów. Niestety ostatni wybił mi broń z łapy. Szybko
zareagowałem, ale trudno było ją dostrzec wśród deszczu. Musiałem bardzo
się pilnować. Zauważyłem, że zaczął mnie gonić jakiś wilk. Na szczęście
w ostatnim momencie przed jego atakiem podniosłem różyczkę i
odparowałem cios. Nie zrobiłem napastnikowi krzywdy, ale za pomocą magii
stworzyłem zasłonę dymną, która pozwoliła mi oddalić się. Dostrzegłem
jakiś cień na pobliskiej skarpie. Wywnioskowałem, że to może być jakiś
zamaskowany wróg. Wspiąłem się tam i już chciałem zaatakować, gdy
usłyszałem:
-Nowa moda na atakowanie swoich?
-Co?-byłem zdezorientowany.
Przede mną pojawił się wilk z naszej watahy. W łapach trzymał łuk.
-Co tu robisz?-zapytałem pośpiesznie, bo widziałem go już u nas. Wilk nawet nie poruszył pyskiem, ale usłyszałem:
-Strzelam
do wrogów i alarmuję naszych, jeśli ktoś chce ich zaatakować z
zaskoczenia. Na razie nie mam dość sił, żeby walczyć z bliska, ale zaraz
wrócę na dół.
-Ty nie ostrzegłeś?!
-Tak jakby... Idź już... Dam sobie radę sam... A jak zginę... może będzie mi lepiej...
Nie
rozumiałem tych słów, ale posłuchałem i wróciłem na pole
bitwy.Postanowiłem, że nie będę o tym rozmyślał... są rzeczy ważne...
ale również istnieją ważniejsze.
Wiadomość od Octavii: Wilk Melani z WCN traci 4% energii z 100%.Czyli zostaje jej 96%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.
24. Od Zuko - WCN
Ciągle
walczyłem z wrogim Artemis'em, męczyłem się. Byliśmy sobie równi, on
silny i ja silny, on szybki i ja... W pewnym momencie walnął mnie z
całej siły w pysk, upadłem. Leżałem na ziemi pełnej krwi i nie mogłem
wstać. Myślałem o przegranej.
Chwilę potem
pomyślałem "Nie! Nie poddam się!". Podniosłem się z ziemi i walnąłem z
kopniaka wilka. Pomyślałem, że nie ma sensu się tu męczyć, ale też nie
mogłem pozostawić mojej watahy w środku walki. Zacząłem biec w stronę
lasu. Artemis mnie nie dogonił, uciekłem mu. Kiedy się obejrzałem
zobaczyłem, że atakuje moją partnerkę. Oparłem się o drzewo i powoli
"zsuwałem" na ziemię.
"Co ja mam teraz robić?"-Myślałem
"Jaki byłem głupi..."
"Zacząłem to więc muszę to skończyć."
Jeszcze nie
wyłażąc spoza lasu zacząłem tworzyć ogromną kulę ognia. Powoli
wychodziłem zza drzew. Spojrzałem, kto najbardziej potrzebuje mojej
pomocy. Każdy...
Zamknąłem
oczy i strzeliłem na ślepo. Kiedy otworzyłem oczy zrozumiałem, że to
było głupie... Kula z ognia ciągle leciała w nie wiadomo jakiego wilka.
Trafiła w wrogą Vapper.
-I CO?!-Nie hamowałem się
Biegłem w stronę wrogów, ale byłem co raz bardziej zmęczony. Podbiegłem do Savanny.
-I jak ci idzie?-zapytałem
-Niestety słabo...
-Mi też, czyżbyśmy się poddali?
-Nie możemy!-odpowiedziała biegnąc do wrogów
P.S.
Wiem, że Zuko jest w szpitalu, ale dajmy im napisać to przynajmniej
jedno op... Tak więc Zuko idzie do szpitala zaraz po tym co jest opisane
w op. ~ Ishi
Wiadomość od Ishi: Wilk Vapper z WZP traci 13% energii z 100%.Czyli zostaje jej 87%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.
25. Od Leyaniry - WMW
Kiedy Nox poszedł walczyć - zostałam sama. Mimo to wiedziałam, że Wissy gdzieś się ukrywa, a Kete nie mogła się oddalić...
Szłam przez tereny watahy. Oni walczyli bardzo blisko. Bałam się, że napadną i na nasz teren, chociaż dużo wilków stoi na drodze wrogom. Wędrowałam więc po granicy mając nadzieję na wypatrzenie Noxa. Zobaczyłam go leżącego. Na szczęście drzemał w pobliżu pola walki. Odetchnęłam z ulgą.
Po jakimś czasie wszystkie wilki się podniosły. Chyba ktoś jeszcze został. Zobaczyłam, jak oni biegną w moją stronę. Zanim zorientowałam się, co się dzieje było już za późno. Potężne udeżenie zepchnęło mnie ze skały na której stałam. Leżałam na brzuchu. Nie widziałam napastnika. Następnie poddusiła mnie woda. Zaczęłam krzyczeć. Usłyszałam głos wadery
- Wstawaj i walcz!
- Atakuj kogoś równego sobie! - No nic, wstałam. Zobaczyłam waderę o śnieżnobiałej sierści i czarnych znakach na łapach, uszach i ogonie. Ścisnęłam w łapie kwiatek, który dostałam od Noxa i zaszarżowałam na nią. Oszołomiona nie zdołała zrobić uniku. Oberwała w szyję. Skuliła się lekko. Zachęcona kopnęłam ją przez co upadła warcząc.
- Jeszcze raz?! - ryknęłam.
- Tym razem ci się udało - Wyjąkała po czym pobiegła w stronę swojej watahy. Zdziwiłam się nawet, bo zrobiłam krzywdę innemu wilkowi i nie było mi z tym źle. Dumna pobiegłam do brata.
- Pokonałam waderę z WCN! - Śmiałam się skacząc wokół niego
- Tooo... fajnie - Powiedział cicho. - Już do ciebie biegliśmy. Muszę wracać. Być może zaraz walczymy. - I odbiegł
Wiadomość od Ishi: Wilk Melani z WCN traci 24% energii z 96%. Czyli zostaje jej 72%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.Szłam przez tereny watahy. Oni walczyli bardzo blisko. Bałam się, że napadną i na nasz teren, chociaż dużo wilków stoi na drodze wrogom. Wędrowałam więc po granicy mając nadzieję na wypatrzenie Noxa. Zobaczyłam go leżącego. Na szczęście drzemał w pobliżu pola walki. Odetchnęłam z ulgą.
Po jakimś czasie wszystkie wilki się podniosły. Chyba ktoś jeszcze został. Zobaczyłam, jak oni biegną w moją stronę. Zanim zorientowałam się, co się dzieje było już za późno. Potężne udeżenie zepchnęło mnie ze skały na której stałam. Leżałam na brzuchu. Nie widziałam napastnika. Następnie poddusiła mnie woda. Zaczęłam krzyczeć. Usłyszałam głos wadery
- Wstawaj i walcz!
- Atakuj kogoś równego sobie! - No nic, wstałam. Zobaczyłam waderę o śnieżnobiałej sierści i czarnych znakach na łapach, uszach i ogonie. Ścisnęłam w łapie kwiatek, który dostałam od Noxa i zaszarżowałam na nią. Oszołomiona nie zdołała zrobić uniku. Oberwała w szyję. Skuliła się lekko. Zachęcona kopnęłam ją przez co upadła warcząc.
- Jeszcze raz?! - ryknęłam.
- Tym razem ci się udało - Wyjąkała po czym pobiegła w stronę swojej watahy. Zdziwiłam się nawet, bo zrobiłam krzywdę innemu wilkowi i nie było mi z tym źle. Dumna pobiegłam do brata.
- Pokonałam waderę z WCN! - Śmiałam się skacząc wokół niego
- Tooo... fajnie - Powiedział cicho. - Już do ciebie biegliśmy. Muszę wracać. Być może zaraz walczymy. - I odbiegł
26.Od Vapper- WZP
Byłam oparzona od kuli ognia Zuko. Bardzo mnie zaczęło szczypać całe ciało i pojawiły się w niektórych miejscach bąble.
- Tak reaguję od ognia - przegryzłam nerwowo wargę i poszłam w zaciszne miejsce.
Nie
powinnam opuszczać wojny, ale musiałam. Martwiłam się o mnie, chociaż
że bąble jeszcze jawiły się na ciele, czułam się trochę lepiej. Ale
musiałam jeszcze zostać by odpocząć, musiałam. Skryłam twarz w łapach i
tak leżałam w cichym lesie. Lekko załkałam. Usłyszałam szelest i
zwróciłam się do drzewa będącego niedaleko mnie.
- Jak chcesz mnie zabić nie żałuj - znowu schowałam głowę w łapach.
- Jak mógłbym zrobić to mojej księżniczce?- zza drzewa wyszedł Jeff.
- Przyszedłem tu za mną?- zapytałam.
- Tak... Widziałem jak Zuko trafił cię kulą... Boli jeszcze?- dopytał.
- Właśnie moja nieśmiertelność już działa...- wypuściłam nerwowo powietrze ustami.
- To o co tyle krzyku?- pomógł mi wstać.
- Bo jest taki kłopot... Dla ciebie... Dla mnie szczęście, ale dla ciebie... Pech...- westchnęłam.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Chodzi o to, że... Jestem w ciąży!- krzyknęłam i zakryłam twarz łapami.
- Na..- naprawdę?- wydukał, nie wiedział co powiedzieć.
- Cieszę się, ale nie wiem czy będę... Dobrym ojcem...- przytulił mnie.
- Dobrze, że mnie przynajmniej nie zostawisz jak ostatnią szmatę w kącie - wytarłam łzy.
- Nie powinnaś brać udziału w wojnie! Mojemu szczenięciu może się coś stać! I to przez jakiś co ogniem rzucają!- warknął.
-
Nie martw się... Kochany... Wiesz, że jestem nieśmiertelna... I tak
będzie wszystko dobrze... Ale i tak... Nawet jak jestem nieśmiertelna
coś może stać się szczenięciu... Ale będę już uważać - otarłam pot z
czoła.
- Niech będzie... Porozmawiamy po wojnie - uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Jeff! Vapper! - ktoś krzyknął z lasu.
Był to nasz Solaris. ''Co wy tu robicie?! Wojna jest!''- wyszeptał pod nosem.
- Już, przepraszamy...
- Vapper jest w ciąży, to jedyny problem - powiedział ze złością w duchu Jeff.
- To nie powinna walczyć!
- Wiem, ale to wczesny okres... Będę uważać - szepnęłam.
- Huh... Niech będzie... Ale ostrożność mimo wszystko - powiedział i wzbił się w powietrze.
27. Od Lithium Vane - WMW
Wszędzie słyszałam głosy. Myśli pełne nienawiści. Strony konfliktu
życzyły sobie jak najgorzej i ja do nich należałam. Stałam wśród wilków z
mojej watahy, gotowa do ataku. Wreszcie wybiegłam jak strzała, biegłam w
szaleńczym tempie, wymawiając zaklęcie przywołania ducha.
- Dziecię zesłane do Otchłani, przybądź, gotowe na moje rozkazy.
Z ziemi wyłonił się duch Mścicielki. Była to kobieta ubrana w czarną suknię, ze sztyletami w dłoniach. Usłyszałam jęki ze strony wroga. Ha! Leją pod siebie!
- Idźcie do Diabła, marionetki Debiru! - krzyknęłam.
Przy okazji podeszłam Melani. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym pogardy. Niedługo nie będzie taka pewna siebie.
- Nie zaatakujesz mnie. Jesteś zbyt słaba. - zakpiła.
- Tak samo jak byłam zbyt słaba by przywołać Wilka Śmierci?
Chyba myślała że blefuję. Nie myślała tak, kiedy skoczyłam jej do pyska. Trzeba przyznać, że zostawiłam jej tam ładny śladzik. Potem przywołałam do siebie ducha Mścicielki. Ona wiedziała już co ma robić.
- Lithium, to nie jest wojna. To jest rzeź! - usłyszałam głos Anuriti.
- Bo to jest rzeź. - przyznałam basiorowi rację.
Melani widocznie miała dosyć. Szkoda, bo Mścicielka dopiero się rozkręcała. Podeszłam do nich i kopnęłam ją w brzuch.
- Giń, larwo. Giń.
Wiadomość od Ishi: Wilk Melani z WCN traci 24% energii z 72%. Czyli zostaje jej 48%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.- Dziecię zesłane do Otchłani, przybądź, gotowe na moje rozkazy.
Z ziemi wyłonił się duch Mścicielki. Była to kobieta ubrana w czarną suknię, ze sztyletami w dłoniach. Usłyszałam jęki ze strony wroga. Ha! Leją pod siebie!
- Idźcie do Diabła, marionetki Debiru! - krzyknęłam.
Przy okazji podeszłam Melani. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym pogardy. Niedługo nie będzie taka pewna siebie.
- Nie zaatakujesz mnie. Jesteś zbyt słaba. - zakpiła.
- Tak samo jak byłam zbyt słaba by przywołać Wilka Śmierci?
Chyba myślała że blefuję. Nie myślała tak, kiedy skoczyłam jej do pyska. Trzeba przyznać, że zostawiłam jej tam ładny śladzik. Potem przywołałam do siebie ducha Mścicielki. Ona wiedziała już co ma robić.
- Lithium, to nie jest wojna. To jest rzeź! - usłyszałam głos Anuriti.
- Bo to jest rzeź. - przyznałam basiorowi rację.
Melani widocznie miała dosyć. Szkoda, bo Mścicielka dopiero się rozkręcała. Podeszłam do nich i kopnęłam ją w brzuch.
- Giń, larwo. Giń.
28. Od Aisuru- WZP
Była
wojna. Kupiłem sobie miecz... Sądziłem że to wystarczy by ''uniknąć''
ataków wrogów. Reszta szczeniąt nie mogła brać udziału w wojnie. DOBRZE,
że nie muszę się z nimi męczyć w ponurej jaskini. Jednak, bezpiecznej
jaskini. Na całym polu było niebezpiecznie. Może szczeniaki miały trochę
dobrze, będąc w jaskini, były tam pilnowane i nikt zapewne by ich nie
''dopadł''. Mimo to, nie wiem czemu, ale zamiast iść na pole walczyć,
jakoś mnie skusiło i poszedłem do jaskini Nightshadow gdzie były
szczeniaki. Nie chciałem zaglądać do znudzonych duszyczek, ale patrzeć
czy wróg przypadkiem nie chce wkraść się do jaskini i zrobić krzywdę
szczeniakom. Mój żywioł to natura. Spod moich nóg wyrosły wielkie
korzenie, co podsadziły mnie na pobliskie drzewo. Stamtąd mogłem
obserwować wszystko. Zaopatrzyłem się też w łuk, ale to na wszelki
wypadek. Czekałem tam z pół godziny. Wtedy z jaskini wyszedł Arian i
kierował się do źródełka, które było zaledwie kilkanaście metrów od wrót
jaskini. Nie chciałem wołać, czy coś, bo wróg czający się dalej by to
zobaczył. Obserwując, jakaś biała wadera wyskoczyła z krzaków i powoli
zbliżała się do jaskini. Cały czas nie spuszczałem z jej oka, czy
przypadkiem nie wejdzie do jaskini.
-
NIE, NIE ZROBISZ TEGO - mówiłem w myślach, gdy wadera zbliżała się
coraz bliżej wrót jaskini. W końcu wślizgnęła się przez nie jak podła
żmija. Szybko zareagowałem i przeteleportowałem się do jaskini. Już
miała chwycić kłami Galaxy, ale rzuciłem na oślep w nią strzałą.
Spudłowałem, jednak teraz rzuciłem nią mieczem. Strzeliłem, a ta z
jękami i skomleniem uciekła z jaskini, wtedy wbiegł Arian.
- Jezuu, nic wam się nie stało!- podbiegł do szczeniąt i wziął na grzbiet Galaxy.
- Nie, ale już po wszystkim.
- Ehh... Dzięki... Byłem trochę spragniony...
-
Nie ma sprawy... Czasem musisz wyjść z jaskini, ale ograniczaj się.
Wróg może być wszędzie - uśmiechnąłem się i wybiegłem z jaskini.
Wiadomość od Octavii: Wilk Melani z WCN traci 15% energii z 48%. Czyli zostaje jej 33%. Jak wilk będzie miał poniżej 30% energii idzie do szpitala.
29. Od Patty - WMW
Wojna, jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie które warto podziwiać,
tyle krwi, nienawiści, aż chce się zamordować każdego kogo spota się na
drodze, nawet sojuszników, 118 wilków kontra 12 wilczków których nawet
nie ma na polu bitwy bo wszyscy są w szpitalach, ech... nie zdążyłam się
załapać na ani jednego przeciwnika, mówi się trudno, dziwi mnie to że
Alfa WZP pozwoliła dla szczeniaka walczyć, nazywa się Soul czy coś, raz
prawie nie odcięła mi skrzydła swoją piłą łańcuchową, ja mam swoją Kosę
Śmierci i ona mi wystarczy, wszędzie na ziemi walają się tumany krwi,
ale ona nie była wylana przeze mnie i to właśnie tak bardzo dołuje,
należało im się, nie można tak sobie o, na machnięcie łapą robić klonów
innych wilków! Nie żeby mnie to obchodziło albo co, ale cóż, raz się
żyje czyż nie? Wszyscy odpoczywali a ja w najlepsze chrapałam pod
drzewem, nagle Kiiyuko, Solaris i Jade wznieśli ''alarm''
- Uwaga wszyscy! Właśnie się dowiedzieliśmy że jest jeszcze JEDEN wilk którego nie ma w szpitalu! - krzyczała Kiiyuko
- Mamy go znaleźć i zaprowadzić do szpitala czy jak? - parsknęłam
- Nie, musimy go odszukać i zrobić tak jak się na wojnie robi. - rzekła w moją stronę Jade
- Spoko loko pani foko. - szepnęłam sama do siebie
Na
te moje ''szepty i pod szepty'' wstałam i poszłam w stronę lasu,
rozglądałam się w tą i w tą, nigdzie nie było tego ''chowacza'' się,
nagle usłyszałam szelest w krzakach
- A ty co tu robisz? - wyszeptałam pod nosem - to nie miejsce dla uciekinierów.
Na
te słowa wyciągnęłam kosę i walnęłam z całej siły w miejsce szelestu,
usłyszałam cichy pisk, zajrzałam bardziej i zobaczyłam wrogiego wilka
- Mam cię. - uśmiechnęłam się połowicznie (what?) i podrapałam moją ofiarę
- Zostaw mnie już. - wydusił z siebie wilk
- Dobra, ale tylko dlatego żeby reszta miała jeszcze zabawę.
Odeszłam w stronę gdzie znajdowała się reszta wilków
- Uwaga wszyscy! Kilka metrów za mną w krzakach znajduje się ten ktoś!
Na
te słowa wstało kilka wilków, niektórzy ruszyli w tamtą stronę a
niektórzy zostali, ja oparłam się o moje drzewo i wyszeptałam
- Powodzenia życzę.
Po tym momentalnie zasnęłam czekając aż reszta zgrai wyjdzie ze szpitala
Wiadomość od Ishi: Wilk Melani z WCN traci 65% energii z 48%. Czyli zostaje jej -23%. Mimo tego, trafia do szpitala. Jest "zablokowana" na 2 dni. Gdy wróci na pole bitwy (czyli za te 2 dni) będzie miała 63% życia.
NOWY DZIEŃ!
Wilkom, które poniosły jakieś obrażenia życie się kuruje:
Zuko -26% (26%) (zostaje w szpitalu)
Savanna 6% (46%) (wraca na pole bitwy!)
Katarina 20% (60%) (wraca na pole bitwy!)
Ezio 7% (47%) (wraca na pole bitwy!)
Blaei 10% (50%) (wraca na pole bitwy!)
Vapper 20% (60%) (wraca na pole bitwy!)
Melani -23% (23%) (zostaje w szpitalu)
30.Od Lumii- WZP
Bitwa
trwała. Wszędzie unosił się kurz i zapach świeżej krwi. Coś się dzieje,
to coś dla mnie. Przygotowałam swój wygląd tak, by pasował do tego
wydarzenia. Włosy związałam w kitkę żeby mi nie przeszkadzały i
wymalowałam się farbą w odcieniu fioletowym i czarnym. Dobrze się
prezentowały na moim furze. Wojna toczyła się na wielkiej polanie.
Wszystkie wilki wybrały walkę na otwartym polu, ja wybrałam inną
taktykę: atak z powierza. Wzbiłam się wysoko. Widziałam wszystko bardzo
dobrze, obserwowałam przez chwile otoczenie. Wyczarowałam dwie kule
czarnej materii.
- No to
zaczynamy zabawę- powiedziałam do siebie i wybrałam swój cel. zobaczyłam
z góry szaro-czarną waderę. Była bardzo podobna do naszej Vapper tylko
że nasza buszowała razem z Soul z piłą łańcuchową. Rzuciłam w tą
fałszywą Vapper jedną z moich czarnych kulek. Pudło.
- Agrrr... unik, za drugim razem mi nie uciekniesz złotko.
Zniżyłam lot i jeszcze raz rzuciłam. Bingo trafiłam, chciałam ją dobić kiedy Artemis mnie zatrzymał.
- Lumia dobra robota, ale chodź gdzie indziej. Tu robiłaś co należy.
-
Dobra lecę- poleciałam za nim na pole bitewne. Zauważyłam Innego
wilka w jakimś ubraniu. Basior był czarno- brązowy a jego ubranie
czarno-czerwone. Postanowiłam go trochę pokiereszować. Złożyłam skrzydła
i zleciałam na niego z duża szybkością zrobiłam fikołka i trafiłam go z
kopniaka w głowę. Upadł na ziemie.
- Nieźle jak na pierwszy raz. Zobaczymy co dalej.
Myślałam,
że go pokonałam wiedz odwróciłam się do niego tyłem. To był błąd.
Basior podniósł się i rzucił się na mnie. Zdążyłam tylko odwrócić głowę
kiedy ktoś skoczył między nas Wyczarował tarczę od której odbił się
wilk z wrogiej watahy. Potrząsną głową zdezorientowany po czym wycofał
się. Mój wybawca odwrócił się do mnie. To był Hoodo, milczał.
- Hoody... dzięki uratowałeś mnie- powiedziałam to z uśmiechem. Miło było go zobaczyć jeszcze raz, ale on... był jakiś inny.
- Hoodo?- nadal milczał. Ta cisza mnie przerażała. Parzył mi prosto w oczy i milczał. Staliśmy tak przez chwilę, milcząc.
- Hoodo.- przerwałam tą zabójczą cisze.- odezwij się do mnie.
Nic
nie powiedział. Odwrócił się tylko i poszedł dalej się bić, a ja stałam
na środku i parzyłam jak odchodzi. Nie interesowało mnie co się dzieje
wokół mnie, tylko odchodzący basior.
-Lumia!- usłyszałam głos mojej sowy.- Lumia! Weź się w garść, to jest wojna! Nie czas na załamywanie się! Walczy!
- Nic mi nie jest Nyra!- krzyknęłam- Wraca na pole bitwy!
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN traci 10% energii z 60%, więc zostaje jej 50%. Gdy będzia miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala. Wilk Ezio z WCN traci 10% energii z 47%, czyli zostaje mu 37%. Jak będzie miał poniżej 30% energii, wilk trafia do szpitala.31.Od Daisy- WZP
Trwała wojna, wszędzie była krew.
Byłam bardzo wystraszona, niby tylko zwykła wojna ale...
Ja od zawsze nie cierpiałam wojen, wywoływały na mnie rany, które nie znikały szybko-były to rany psychiczne.
wojna, wojną cóż, wyśmieją mnie.
Ruszyłam na pole główne wojny, zobaczyłam tam w krzakach małego szczeniaka.
Ruszyłam w stronę szczęnięcia.
-Hej, mały jak masz na imię?-Jesteś w WZP?
-Tak, jestem Tsune.
-A dlaczego tu, jesteś?
-Zgubiłem się- jeknął szczeniak.
-A więc choć, zaprowadzę Cię do reszty.
Szybko, zaprowadziłam basiorka do reszty i zaraz wziełam się do myślenia.
Niewiedziałam co zrobić a więc szybko kupiłam Kwiat Oparzenia, ot, tak na wrazie potrzeby.
Kiedy wróciłam na pole główne walk, na niebie trzaskły błyskawice.
Najchętniej wróciłabym do jaskini i zażyłabym się w samej głębi, ale nie, nie mogłam.
Szybko unurałam się w błocie, żeby niewyglądać jak taka delikatna waderka i ruszyłam do boju.
Przepychałam się kawałek,i stanełam na samym środku, zaczełam mówić:
-Czy naprawdę, jest sens tych walk?-Czy niemożna się pogodzić?
Jednak tylko wilki, zaczeły się śmiać.
Jeden wilk, rzucił się na mnie więc odrzuciłam go na drzewo.
Ruszyłam dalej nagle otoczyły mnie dwa wilki, jednego popchnełam łapą a drugiego pozbyłam się Kwiatem Oparzenia.
Kiedy tylko, się uwolniłam ruszyłam z szybko do jaskini.
Tam, odetchnełam z ulgą, już wiedziałam że tej wojny nie ominę i że będzietrzeba walczyć, że przeleje się krew, a
większość będzie ranna. Wiedziałam że muszę się oszczędzać ponieważ jako ortopeda będę musiała leczyć te wszystkie złamania.
Jednak, wojnę zaczętą trzeba skończyć-postanowiłam i znów wróciłam do walki.
Wiadomość od Octavii: Wilk Ezio z WCN traci 20% energii z 37%, czyli ma teraz 17% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 57% energii.
32. Od Noriny - WMW
32. Od Noriny - WMW
Siedziałam w lesie z Wyrocznią. Po chwili ujrzałam czarne kruki z czerwonymi oczami lecące w stronę watahy.
- To znak wojny. - Powiedziała Ariane.
- Jakiej wojny?
- Pobiegnij za nimi, a zobaczysz.
Po chwili zniknęła, a ja zaczęłam ścigać kruki. Po kilku minutach stanęłam na wzgórzu. Przypomniało mi się również to, że Kii wcześniej mówiła, że będzie trzeba sobie kupić broń. Na szczęście ją posłuchałam. Widziałam ze wzgórza przebieg wojny. Postanowiłam, że najpierw postrzelam trochę z łuku. Za cel wybrałam sobie czarnego wrogiego basiora. Niestety co chwilę chybiałam, ponieważ był on ciągle w ruchu. Rzuciłam ostrożnie łuk w krzaki, a potem zbiegłam ze wzniesienia. Po drodze wyciągnęłam sztylet. Po chwili stanęłam, przed upatrzonym przeze mnie basiorem. Zadałam mu, między żebra, cios. Piobiegłam dalej walczyć. Schowałam sztylet, a wyjęłam Berło Mroku. Nie wiedząc, jak go się używa, postanowiłam, że następną ofiarę będę uderzać nim w łeb. Po chwili znalazłam kolejnego wrogiego wilka. Była to wadera o szarym futrze. Po chwili zauważyła mnie. Próbowała mnie zaatakować, lecz robiłam uniki. Przeskoczyłam nad nią i walnęłam Berłem w łeb. Zatoczyła się. Pobiegłam dalej. Po chwili poczułam pieczenie w prawej tylnej łapie. Zobaczyłam tam bełt z kuszy.
- Na sto bałwanów morskich! - Zaklęłam pod nosem.
Wyciągnęłam bełt z łapy i nie bawiąc się z opatrunkami. Pobiegłam dalej walczyć. Utykałam jednak na zranioną łapę. Jednak nic sobie z tego nie robiłam.
- To znak wojny. - Powiedziała Ariane.
- Jakiej wojny?
- Pobiegnij za nimi, a zobaczysz.
Po chwili zniknęła, a ja zaczęłam ścigać kruki. Po kilku minutach stanęłam na wzgórzu. Przypomniało mi się również to, że Kii wcześniej mówiła, że będzie trzeba sobie kupić broń. Na szczęście ją posłuchałam. Widziałam ze wzgórza przebieg wojny. Postanowiłam, że najpierw postrzelam trochę z łuku. Za cel wybrałam sobie czarnego wrogiego basiora. Niestety co chwilę chybiałam, ponieważ był on ciągle w ruchu. Rzuciłam ostrożnie łuk w krzaki, a potem zbiegłam ze wzniesienia. Po drodze wyciągnęłam sztylet. Po chwili stanęłam, przed upatrzonym przeze mnie basiorem. Zadałam mu, między żebra, cios. Piobiegłam dalej walczyć. Schowałam sztylet, a wyjęłam Berło Mroku. Nie wiedząc, jak go się używa, postanowiłam, że następną ofiarę będę uderzać nim w łeb. Po chwili znalazłam kolejnego wrogiego wilka. Była to wadera o szarym futrze. Po chwili zauważyła mnie. Próbowała mnie zaatakować, lecz robiłam uniki. Przeskoczyłam nad nią i walnęłam Berłem w łeb. Zatoczyła się. Pobiegłam dalej. Po chwili poczułam pieczenie w prawej tylnej łapie. Zobaczyłam tam bełt z kuszy.
- Na sto bałwanów morskich! - Zaklęłam pod nosem.
Wyciągnęłam bełt z łapy i nie bawiąc się z opatrunkami. Pobiegłam dalej walczyć. Utykałam jednak na zranioną łapę. Jednak nic sobie z tego nie robiłam.
Wiadomość od Ishi: Wilk Blaei z WCN traci 30% energii z 50%, więc zostaje mu 20%. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 60% energii.
Wilk Katarina z WCN traci 40% energii z 60%, czyli zostaje mu 20%. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 60% energii.
Wilk Norina z WMW traci 10% energii z 100%, więc zostaje jej 90%. Gdy będzia miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala.
Wilk Norina z WMW traci 10% energii z 100%, więc zostaje jej 90%. Gdy będzia miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala.
33. Od Sonatana - WZP
Kurde,
wojna, wojna i wojna. Kolejny męczący dzień. Powoli miałem dość,
czekałem spokojnie pod drzewem kiedy wróg wróci ze szpitala. Podeszła do
mnie Kaya.
- Jak sobie radzisz?- usiadła obok mnie.
- Nawet dobrze... Tylko, że tylko jednego wilka... Emmm ''zgrzmociłem'' - uśmiechnąłem się.
- Eee, tam... Dopiero teraz wracają, o patrz!- wskazała łapą na idące w drugiej strony pola wilki.
Niektórzy stanęli jak dęba i już na nich napierali.
- Niektórzy bardzo i to bardzo są waleczni - wstałem i obserwowałem walkę.
- Tak... Lepiej dajmy im by... ''Przestrzeni''. Jak tam wpadniesz mogą nawet ciebie staranowąc- zaśmiała się.
- Fakt... Ej, popatrz - kiwnąłem łbem.
Białej waderze- Savannie, co już raz dałem jej nauczkę udało się uciec i zmierzała w stronę lasu.
Spojrzałem na Kayę, a ona na mnie.
- ADVENTURE TIME!- krzyknąłem i poszedłem z Kayą za waderą.
Skradaliśmy się za nią krok w krok. Potem zniknęła nam z oczu.
- Gdzie ona się podziała?- rozejrzała się w okół Kaya.
- Może udaje gdzieś latawca?- zapytałem.
- Eee... Bardziej ''normalna'' czynność...- westchnęła.
- I tak, chodź... Poszukajmy jej... Może już stado najaranych gniewem wilków ją dopadło - ruszyłem dalej.
***
- A pamiętasz... Kiedy byliśmy w tej dżungli i nam się nudziło?- zaśmiała się Kaya.
- A niby co?- zdmuchnąłem grzywkę z twarzy.
- Taki świat nasz,
że wrogowie śmieją się prosto w twarz
Odbierają czego nie da się dać
łupią chwile utracone - zaśpiewała i wskazała na odcisk łapy - odcisk wrogiej alfy.
że wrogowie śmieją się prosto w twarz
Odbierają czego nie da się dać
łupią chwile utracone - zaśpiewała i wskazała na odcisk łapy - odcisk wrogiej alfy.
- Zamiana ról
Ma nauczka w moment zada im ból
Zadam cios i spojrze jak lecą w dół
Spłoną na stosie obsesjii - dośpiewałem i wskazałem w stronę jakieś nory. Odciski łap właśnie do niej prowadziły. Weszliśmy do niej, było tam dużo miejsca. Jak w luksusowej jaskini.
Ma nauczka w moment zada im ból
Zadam cios i spojrze jak lecą w dół
Spłoną na stosie obsesjii - dośpiewałem i wskazałem w stronę jakieś nory. Odciski łap właśnie do niej prowadziły. Weszliśmy do niej, było tam dużo miejsca. Jak w luksusowej jaskini.
- A może tu oni się chowają, skurczybyki - parsknęła Kaya.
- Biegnij co tchu, wypatruj przewagi
Zapłacisz do cna, gdy Ci wolność da! - zaśpiewała. Naszym oczom ukazało się wielkie zwężenie... Ale nie byle jakie. było tam pełno dziur! Jakby tam kopało setki olbrzymich kretów! Dziur było niezliczenie wiele, niektóre były aż pionowe, niektóre spadały prosto w dół, tak jak winda do piekła. Nagle przy jednej z dziur zobaczyliśmy biały ogon.
Zapłacisz do cna, gdy Ci wolność da! - zaśpiewała. Naszym oczom ukazało się wielkie zwężenie... Ale nie byle jakie. było tam pełno dziur! Jakby tam kopało setki olbrzymich kretów! Dziur było niezliczenie wiele, niektóre były aż pionowe, niektóre spadały prosto w dół, tak jak winda do piekła. Nagle przy jednej z dziur zobaczyliśmy biały ogon.
- Łap ją!- krzyknęła Kay.
- Piekło będzie za twym progiem
Zapłacisz do łez
Karm się złem tym, którym nas
Wkopałeś po kres - zaczęliśmy ja gonić. Kaya została w jednym otworze, czekając na uciekinierkę.
Zapłacisz do łez
Karm się złem tym, którym nas
Wkopałeś po kres - zaczęliśmy ja gonić. Kaya została w jednym otworze, czekając na uciekinierkę.
- Tutaj - zaśmiała się, gdy wadera chciała wyjść wyjściem w którym ona stała.
Bawiliśmy się tak cały czas z zmęczoną ją waderą z wrogiej watahy, ale nam zabawy w chowanego jeszcze nie wystraczało.
- Wieczne dni, pełne potępienia
Już po wieczność twą
Drzwi do zamku d'lf
Już otwarte są - zaśpiewała Kaya.
Już po wieczność twą
Drzwi do zamku d'lf
Już otwarte są - zaśpiewała Kaya.
- A co zamek d'lf?- zapytałem.
- Nie mam pojęcia, taka piosenka przygotowana do sytuacji.
Wadera, bardzo przestraszona uciekła z nory. Wtedy Kaya rzuciła w nią maną swojej magii.
- Twoja kolej!- krzyknęła Kaya do mnie.
- Dobrze więc...- i rzuciłem w nią swoją maną.
Obydwa strzały trafiły.
- Kaya... Mam pytanie i jestem troche zdegustowany...
- Tak?
- Czemu twoja mana jest niebieska a moja czerwona?
Wiadomość od Octavii: Wilk Savanna z WCN traci 20% energii z 46%, czyli ma teraz 26% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 66% energii.
- Jeśli pójdę do niej ona może stać się niewidzialna i zaatakować mnie z zaskoczenia. Ale jak znajdę kogoś innego on może być groźniejszy... - myślałam
Ale zresztą czego mam się bać! Wadera jest już słabsza dam sobie z nią radę. Skoro pokonałam Alfy i Betę mojej starej watahy dam sobie radę ze zwykłą Omegą! Odwróciłam się i ujrzałam czarną waderą pędzącą w moją stronę. Spojrzałam na nią, miała na imię Norina. Norina miała przy sobie wyglądem przypominający węża sztylet.
- Giń z mych łap! - krzyknęła
- Jeszcze czego. - pomyślałam i zrobiłam unik
Wadera z rozbiegu poleciała do przodu. Pobiegłam za nią. Norina wpadła na średniej wielkości kamień. Ugryzłam ją i uciekłam. Szukałam Arianne.
- Ari... Arianne. No chodź do mnie. - myślałam
Nagle ją zobaczyłam, walczyła u boku małej, czarno-białej waderki o imieniu Telleni. Telleni miała przy sobie taki sam sztylet jak Norina. Wadery były odwrócone do mnie plecami. Arianne cała lepka od krwi była spowolniona przez swój obecny poziom życia. Postanowiłam ją najpierw zaatakować, a potem wziąć się za tą małą. Wzięłam w łapy topór i uniosłam ją nad głowę brązowej wadery. Po czym walnęłam ją w głowę.
- Arianne! - zawołała Telleni
Wadera tymczasem upadła i leżała cała we krwi.
- Ty! - krzyknęła mała
Uśmiechnęłam się psychicznie w odpowiedzi.
Telleni rzuciła w tym czasie w moją stronę sztyletem. Spudłowała. Metalowy wąż poleciał o wiele za wysoko. Ja ruszyłam ku niej z moją bronią. Zamachnęłam się i... spudłowałam. Telleni zrobiła unik, ale udało mi się odciąć jej skrawek ogona. Waderka zaniosła się płaczem. Nagle przede mną pojawiła się czarna, skrzydlata wadera z kosą. Szybko przed nią uciekłam, bo ta kosa wyglądała na o wiele groźniejszą od mego toporu...
Wiadomość od Ishi: Wilk Norina z WMW traci 7% energii z 90%, więc zostaje jej 83%. Gdy będzie miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Arianne z WMW traci 50% energii z 43%, czyli ma teraz -7% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 33% energii.
34. Od Pixie - WCN
Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy umierali. Zostałam tylko ja. Ruszyłam
przed siebie. Nadziałam wrogów na moją szpadę jak szaszłyki. Nie
zatrzymywałam się, biegłam dalej jak najdalej od nich. Od terenów. Po 10
minutach biegu zauważyłam, że nikt mnie nie goni. Stanęłam nad
rozłożystym dębem i wyciągnęłam martwe ciała z mojej szpady. Z nudów
zaczęłam je liczyć. 1... 2.. 3... 3 wilki! Nie mogłam w to uwierzyć.
Dziwne, że aż tyle. Spojrzałam w dół na wilki. Patrzyłam na martwe ciała
przez 15 minut próbując zyndyfikować wilki. Potem mnie olśniło.
- Zabiłam Emily, Dragona i Roxane. - pomyślałam - No nieźle Pixie. Zabiłaś parę Alfa i Betę.
Nagle usłyszałam szelest. Spojrzałam w tamtą stronę. Zza krzaka wyłonił się nieznany mi basior. Spojrzałam wyczekująco na niego, on spojrzał na mnie.
- Kim jesteś i co robisz na terenach mojej watahy?! - zawołał
Oczywiście nic nie powiedziałam.
- Odpowiedz! - rozkazał
No dobrze. Sam się o to prosił. Zamknęłam oczy i weszłam do niego umysłu. Dowiedziałam się, że ów basior ma na imię Zuko.
- Jestem Pixie i nie wiedziałam, że jestem na terenach twej watahy. Słuchaj kochasiu dochodzę do twojej watahy, jasne?! - powiedziałam do jego umysłu
Basior pokręcił głową. "Jak ona to...?" pomyślał.
- Magia. - wyjaśniłam
- Zdajesz sobie sprawę, że jest tutaj aktualnie wojna? - zapytał
- Jest? To super! Daj mi jakąś broń. - rozkazałam uradowana
Już wyobrażałam sobie kolejną bitwę. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Chcesz wziąć udział? - zapytał zdziwiony Zuko
- Tak. Daj mi broń. - powiedziałam znudzona
Zuko zaprowadził mnie do sklepu. Zza lady wyłoniła się biała wadera.
- Hej Savanna. - powiedział namiętnie całując waderę Zuko
Wzdrygnęłam się.
- Kto to? - zapytała wadera po skończonym "dziele"
- To jest Pixie. Nowa wadera. - powiedział
- Aham... Chcesz wziąć udział wojnie, tak? - Savanna zwróciła się do mnie
- Tak. - odpowiedziałam wkradając się do umysłu wadery
- Jak...? - zapytała
- Magia. - odpowiedziałam - Dawaj mi broń!
- Polecam ci coś małego. - mruknęła wadera
- Nie! Ja biorę coś co daje duże obrażenia. Co tu takiego macie? - zapytałam
- Najbardziej niebezpieczny jest topór, ale on się nie nadaje dla wader. - westchnęła
- Biorę go! - krzyknęłam
Savanna nawet nie zaprzeczała, zrezygnowana wobec mojego charakteru podała mi topór. Uśmiechnęłam się jak psychopatka.
- 60 Wilczych Talarów. - powiedziała tylko
- Nie dostałam kasy. - uniosłam zdecydowana głowę
- A powinnaś. Każdy na czas wojny dostaje 60 Wilczych Talarów.
- Czyli nie jestem nic winna. - roześmiałam się i wyszłam. Zuko podążył za mną.
- Wojna jest tam. - pokazał mi kierunek
Po tych słowach ruszył w tamtą stronę i zaprowadził mnie tam. Po paru minutach byłam już na polu bitwy. Rozejrzałam się dookoła.
- Ile ich jest? - spytałam
- 118.
- A nas?
- Z tobą 14. - powiedział - Idź już.
Skinęłam głową i zdecydowanie ruszyłam do przodu cały czas szukając idealnego wilka. W końcu znalazłam. Waderę o imieniu Arianne z Watahy Magicznych Wilków. Ruszyłam ku niej.
- O cześć! Nie widziałam cię jeszcze. Jesteś z Watahy Zorzy Polarnej czy Białego Królestwa? - zapytała
- Ani z tego, ani z tego. - uśmiechnęłam się i zamachnęłam się toporem.
Wadera nie spodziewała się tego, ale zdążyła odskoczyć po czym stała się niewidzialna. Zaklnęłam pod nosem i splunęłam. Usłyszałam pisk.
- Tam jest! - pomyślałam
Znowu zamachnęłam się, tym razem trafiłam. Wadera stała się widzialna. Spojrzałam na nią. Leżała cała w krwi. Zdążyłam ją tylko raz ugryźć, bo Arianne poruszyła jakimś badylem. Z badyla poleciały iskierki i uderzyły w pobliską skałę. Po skale został tylko proch, więc szybko uciekłam.
Wiadomość od Ishi: Wilk Arianne z WMW traci 57% energii z 100%, więc zostaje jej 43%. Gdy będzie miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala.- Zabiłam Emily, Dragona i Roxane. - pomyślałam - No nieźle Pixie. Zabiłaś parę Alfa i Betę.
Nagle usłyszałam szelest. Spojrzałam w tamtą stronę. Zza krzaka wyłonił się nieznany mi basior. Spojrzałam wyczekująco na niego, on spojrzał na mnie.
- Kim jesteś i co robisz na terenach mojej watahy?! - zawołał
Oczywiście nic nie powiedziałam.
- Odpowiedz! - rozkazał
No dobrze. Sam się o to prosił. Zamknęłam oczy i weszłam do niego umysłu. Dowiedziałam się, że ów basior ma na imię Zuko.
- Jestem Pixie i nie wiedziałam, że jestem na terenach twej watahy. Słuchaj kochasiu dochodzę do twojej watahy, jasne?! - powiedziałam do jego umysłu
Basior pokręcił głową. "Jak ona to...?" pomyślał.
- Magia. - wyjaśniłam
- Zdajesz sobie sprawę, że jest tutaj aktualnie wojna? - zapytał
- Jest? To super! Daj mi jakąś broń. - rozkazałam uradowana
Już wyobrażałam sobie kolejną bitwę. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Chcesz wziąć udział? - zapytał zdziwiony Zuko
- Tak. Daj mi broń. - powiedziałam znudzona
Zuko zaprowadził mnie do sklepu. Zza lady wyłoniła się biała wadera.
- Hej Savanna. - powiedział namiętnie całując waderę Zuko
Wzdrygnęłam się.
- Kto to? - zapytała wadera po skończonym "dziele"
- To jest Pixie. Nowa wadera. - powiedział
- Aham... Chcesz wziąć udział wojnie, tak? - Savanna zwróciła się do mnie
- Tak. - odpowiedziałam wkradając się do umysłu wadery
- Jak...? - zapytała
- Magia. - odpowiedziałam - Dawaj mi broń!
- Polecam ci coś małego. - mruknęła wadera
- Nie! Ja biorę coś co daje duże obrażenia. Co tu takiego macie? - zapytałam
- Najbardziej niebezpieczny jest topór, ale on się nie nadaje dla wader. - westchnęła
- Biorę go! - krzyknęłam
Savanna nawet nie zaprzeczała, zrezygnowana wobec mojego charakteru podała mi topór. Uśmiechnęłam się jak psychopatka.
- 60 Wilczych Talarów. - powiedziała tylko
- Nie dostałam kasy. - uniosłam zdecydowana głowę
- A powinnaś. Każdy na czas wojny dostaje 60 Wilczych Talarów.
- Czyli nie jestem nic winna. - roześmiałam się i wyszłam. Zuko podążył za mną.
- Wojna jest tam. - pokazał mi kierunek
Po tych słowach ruszył w tamtą stronę i zaprowadził mnie tam. Po paru minutach byłam już na polu bitwy. Rozejrzałam się dookoła.
- Ile ich jest? - spytałam
- 118.
- A nas?
- Z tobą 14. - powiedział - Idź już.
Skinęłam głową i zdecydowanie ruszyłam do przodu cały czas szukając idealnego wilka. W końcu znalazłam. Waderę o imieniu Arianne z Watahy Magicznych Wilków. Ruszyłam ku niej.
- O cześć! Nie widziałam cię jeszcze. Jesteś z Watahy Zorzy Polarnej czy Białego Królestwa? - zapytała
- Ani z tego, ani z tego. - uśmiechnęłam się i zamachnęłam się toporem.
Wadera nie spodziewała się tego, ale zdążyła odskoczyć po czym stała się niewidzialna. Zaklnęłam pod nosem i splunęłam. Usłyszałam pisk.
- Tam jest! - pomyślałam
Znowu zamachnęłam się, tym razem trafiłam. Wadera stała się widzialna. Spojrzałam na nią. Leżała cała w krwi. Zdążyłam ją tylko raz ugryźć, bo Arianne poruszyła jakimś badylem. Z badyla poleciały iskierki i uderzyły w pobliską skałę. Po skale został tylko proch, więc szybko uciekłam.
35. Od Pixie - WCN
"Uciekałam" minutę. No nieźle. Nie wiedziałam, że taki badyl może zrobić
coś takiego! Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać czy wrócić do niej i
ją dobić czy dać sobie spokój i zaatakować kogoś innego. - Jeśli pójdę do niej ona może stać się niewidzialna i zaatakować mnie z zaskoczenia. Ale jak znajdę kogoś innego on może być groźniejszy... - myślałam
Ale zresztą czego mam się bać! Wadera jest już słabsza dam sobie z nią radę. Skoro pokonałam Alfy i Betę mojej starej watahy dam sobie radę ze zwykłą Omegą! Odwróciłam się i ujrzałam czarną waderą pędzącą w moją stronę. Spojrzałam na nią, miała na imię Norina. Norina miała przy sobie wyglądem przypominający węża sztylet.
- Giń z mych łap! - krzyknęła
- Jeszcze czego. - pomyślałam i zrobiłam unik
Wadera z rozbiegu poleciała do przodu. Pobiegłam za nią. Norina wpadła na średniej wielkości kamień. Ugryzłam ją i uciekłam. Szukałam Arianne.
- Ari... Arianne. No chodź do mnie. - myślałam
Nagle ją zobaczyłam, walczyła u boku małej, czarno-białej waderki o imieniu Telleni. Telleni miała przy sobie taki sam sztylet jak Norina. Wadery były odwrócone do mnie plecami. Arianne cała lepka od krwi była spowolniona przez swój obecny poziom życia. Postanowiłam ją najpierw zaatakować, a potem wziąć się za tą małą. Wzięłam w łapy topór i uniosłam ją nad głowę brązowej wadery. Po czym walnęłam ją w głowę.
- Arianne! - zawołała Telleni
Wadera tymczasem upadła i leżała cała we krwi.
- Ty! - krzyknęła mała
Uśmiechnęłam się psychicznie w odpowiedzi.
Telleni rzuciła w tym czasie w moją stronę sztyletem. Spudłowała. Metalowy wąż poleciał o wiele za wysoko. Ja ruszyłam ku niej z moją bronią. Zamachnęłam się i... spudłowałam. Telleni zrobiła unik, ale udało mi się odciąć jej skrawek ogona. Waderka zaniosła się płaczem. Nagle przede mną pojawiła się czarna, skrzydlata wadera z kosą. Szybko przed nią uciekłam, bo ta kosa wyglądała na o wiele groźniejszą od mego toporu...
Wiadomość od Ishi: Wilk Norina z WMW traci 7% energii z 90%, więc zostaje jej 83%. Gdy będzie miała poniżej 30% wilk trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Arianne z WMW traci 50% energii z 43%, czyli ma teraz -7% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 33% energii.
36.Od Vapper - WZP
- Agrhh...- zawarczałam.
Naprawdę
się wkurzyłam, za to, że ktoś rzucił we mnie kulą ognia. W moim oczach
palił się niemal żar. Nigdy wcześniej nie czułam takiego gniewu! Nawet
na Tekilli... Ale to już inna historia. My tu gadu-gadu a płyta się
kończy. Rozważnie ujmując: Jednak powstrzymałam się i trochę opanowałam.
Gościła we mnie jeszcze złość, ale w ciąży...Uh... Nie mogłam się
przemęczać nawet psychicznie. Wszystko nabrało obrotu sprawy. Dziwne... I
tak, musiałam zgotować zemstę na jakieś ofierze. Szczególnie na tym
Zuko.
- Jeffuniu! Widziałeś alfuśka WCN?- zawarczałam.
- Jest w szpitalu - odrzekł.
Na to usłyszałam jakby zerwanie taśmy filmowej.
- Jak to JEST W SZPITALU?!
- Był już raz, kolejny go dobił- westchnął.
-
TO, TO... UHHH... Kto jest jeszcze na tej planecie ''przy życiu''?! -
powiedziałam sarkastycznie, a przy ostatnich słowach wygładziłam zdanie i
spojrzałam w inną stronę.
Dalej walczyła moja podróba.
- Bardzo się stęskniłam... Tak bardzo, że moja aż się pali!- zaśmiałam się antagonistycznie.
Miałam
wizję, że podczas śmiechu koło mnie pali i żarzy się czysty piekielny
ogień. Przestałam się śmiać, wyprostowałam, machnęłam delikatnie łapą i
ODPALIŁAM PIŁĘ. Pobiegłam jak szalona na waderę i zaatakowałam ją piłą.
Wadera poleciała kilka metrów dalej. Wtedy, uderzyłam w nią moją maną.
Rzuciłam piłę na ziemię, usiadłam, zaklaskałam w łapy:
- Tsa... Bye, bye baby....
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN traci 70% energii z 50%. Czyli zostaje jej -20%. Wilk trafia do szpitala. Ze szpitala wyjdzie po dwóch dniach. Jej energia po powrocie na pole bitwy to 40%.
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko - 66% energii (wraca na pole bitwy)
Savanna- 66% (wraca na pole bitwy)
Katarina- 60% (wraca na pole bitwy)
Ezio- 57%(wraca na pole bitwy)
Blaei- 60%(wraca na pole bitwy)
Vapper - 60% (wraca na pole bitwy)
Melani- 63% (wraca na pole bitwy)
Sprinkles- 60% (wraca na pole bitwy)
Norina- 100% energii (odzyskuje)
Arianne - 7%(nadal w szpitalu)
38.Od Jerome- WZP
Wojna. Był to któryś dzień tych męk i nieszczęść. Niebo nadal było pochmurne.
To mnie bardzo dziwiło. Dawno, już by słońce wyszło... Musimy coś zrobić! Jest wiosna, nie jesień. Gleba nie potrzebuje aż tyle widy, tylko słońca. Burze są nad terenami naszych watah. Może być źle. Rośliny zaczną rosnąć później, albo mogą zgnić od tak dużej ilości wody. Nie tylko co daje jej nadmiar, ale psuje liście, gałęzie. Więc, nie tylko wojna wojną i walka o życie. Nie tylko o nasze. Zdałem sobie z tego sprawę jak w pewnym miejscu w lesie, gdy było tam zeszłego roku pełno różowych kwiatów, widniały tam tylko brzydkie badyle. Wojna powinna się skończyć dawno. Coś nieprawdopodobnego. Byłem podenerwowany.
Wataha się trochę zmieniła. Zamiast wylegiwać się w promieniach słońca, wojna. Deszcz, półmrok. Nie lubię gdy pada deszcz. To znak smutku, rozpaczy. Dlatego, gdy patrzę w zachmurzone niebo czuję się samotny. Wojna i deszcz objawia przelew krwi. Musiałem pomóc watasze, mimo wszystkich przeszkód na drodze. Wziąłem moje Berło Ognia i czekałem na godną ofiarę. Dróżką przechodził, właściwie przebiegał alfa wrogiej watahy. Więc, bez zastanowienia zacząłem się skradać za nim. Czekałem jak wejdzie w pewne pole, gdzie będę mógł spokojnie na niego wskoczyć, a on nie zdąży tego zauważyć. Tak, zrobił. Milutka owieczka weszła w strefę. Skoczyłem na alfę, i wypróbowałem na nim Berło Ognia.
Wilk zjeżył się i uciekł.
- Poczekaj! Wojna jeszcze trwa!- rzuciłem w niego moją maną o kolorze pomarańczowym.
Wilk znikł mi z oczu, a ja wróciłem na pole walki. Mój brat latał po niebie i walczył z innym wilkiem. Zauważyłem jakąś waderę. Białą waderę. Nie mogłem się powstrzymać by nie zaatakować, rzuciłem się na nią z moim berłem. Została trafiona i znowu gdzieś kolejny tchórz zniknął. Opuściłem moją broń. Poszedłem na chwilkę na skarpę, by pooglądać co się dzieje w pobliżu. Może jakaś ofiara? Obserwowałem pole walki długo. Szkoda... Tak pięknie... A jednak... Strasznie. Przelana krew, pełno krwi. Kałuże rozpływały się z padającym deszczem.
- Koniec... Proszę...
Wiadomość od Octavii: Wilk Zuko i Savanna z WCN tracą 50% energii z 66 (Zuko) czyli zostaje mu 16% i wilk trafia do szpitala. Jutro, wilk wraca na pole bitwy. Savanna traci 40% energii z 66%. Czyli zostaje jej 26%. Trafia do szpitala, po dniu wraca na pole.
39.Od Hoodoo- WZP
37. Od Glorego - BK
Patrzyłem
z wyraźnym obrzydzeniem na pole bitwy. Wszyscy skakali sobie do gardeł
nie bacząc nawet na to, czy wróg czy przyjaciel. Targała nimi
niewyobrażalna nienawiść i ból, czyniąc na co dzień miłe i przyjazne
wilki w prawdziwe bezduszne potwory, będące istnymi maszynami do
zabijania. Z Watahy Magicznych Wilków nawet na wojnę puszczono
szczeniaki... Zabawne. Na pewno sobie poradzą w takich warunkach. Te
umazane pyski od krwi, połamane pazury od mocnych ciosów, brudne futro z
wycieńczenia, widoczne żebra z niedożywienia, obdarta skóra... Uroki
wojny. Stałem na skale i patrzyłem na wszystko z góry. Po co mam
walczyć? Gdybym ruszył w bój wszyscy uciekliby z podkulonym ogonem. Co
jakiś czas ktoś wołał moje imię prosząc o pomoc, lecz ja pozostawałem
niewzruszony. Skoro są tacy samodzielni, to chyba powinni sobie radzić
sami, nieprawdaż? Co kilka minut wrzaski cierpienia przerywał ryk piły
mechanicznej oraz inne przerażające dźwięki. Słyszałem cudze myśli i
aurę emocjonalną, w której przeważała zdecydowanie brudna czerwień
wskazująca na dużą agresję, wściekłość i brutalność. Dodatkowo
gdzieniegdzie widoczny był brąz mówiący o pokorze i poświęceniu. Rzadko
kiedy dało się zauważyć inne barwy. W pewnym momencie poczułem ostry
odór brudnego i mocno zaniedbanego wilczego ciała, pomieszanego z
aromatem krwi i smrodem potu. Ktoś chciał mnie zaskoczyć od tyłu. Była
to biało-granatowa wadera z wrogiej watahy. Wiedziałem takie rzeczy,
nawet nie oglądając się za siebie, gdyż nie tylko posiadam wszystkie
możliwe żywioły i talenty, ale i także przepowiadam przyszłość. Zdawałem
sobie z tego sprawę, że za chwil kilka zbliży się na tyle, bym mógł ją
"zobaczyć". Mimo to miałem przed oczyma niewyraźną wizję najbliższych
kilku minut. Nie drgnąłem ani trochę, by nie wzbudzać podejrzeń wadery.
Po chwili usłyszałem jej sapanie, ten zmęczony, lekko szaleńczy
oddech... Najwidoczniej wojna naruszyła jej psychikę.
W pysku zaciskała rękojeść zdobionego miecza. Gdy wzięła nim zamach, ja wykonałem błyskawiczny ruch, tak, że wadera nawet nie zdążyła zorientować się, co się dzieje. Przerzuciłem ją sobie bez trudu przez ramię, w taki sposób, że dość mocno nadwyrężyła kręgosłup. Jęknęła z bólu i nie mogła się podnieść z ziemi. Podszedłem do niej.
- I co? Warto było próbować się zbliżyć? - syknąłem tak, by wzbudzić w niej jak najwięcej negatywnych emocji. Jej aura była dwukolorowa: pół brudnoczerwona, pół zupełnie czarna.
- Zaraz zginiesz! - wykrzyknęła zachrypniętym głosem próbując dźwignąć się na łapy. Wywracając dramatycznie oczami uderzyłem ją z prostej łapy w kark powodując, że ta straciła na moment wzrok i zwyczajnie zasłabła. Patrzyłem na jej nieruchome ciało jak na najbardziej oślizgłego i odrażającego robala. Kopnąłem ją by sprawdzić, czy żyje. Mięśnie wciąż były sztywne, co oznaczało, że jednak się zbudzi. Westchnąłem cicho. Że też takie niewychowane wilki mają prawo żyć... Nic tylko by mordowały. W tym momencie gdzieś w tle mignęła mi moja partnerka wymachująca piłą mechaniczną. A cóż ona wyrabia? Wbiłem spojrzenie w waderę i podążałem oczyma w ślad za nią. Eh... Nie będę ukrywał, że szczerze załamałem się tym, co przed chwilą miałem okazję zobaczyć. Królowa wielkiego imperium z piłą w dłoni? Nie, to się aż po prostu w głowie nie mieści.
Udałem, że niczego nie widziałem. Zmieniłem się w człowieka i wyczarowałem sobie tą kosę śmierci, która początkowo zrobiła dość sporą furorę wśród oddziałów Zjednoczonego Królestwa. Powstrzymałem się jednak w zadaniu ciosu nieprzytomnej waderze. Wiedziałem o tym doskonale, że kobiet się nie bije, lecz ta stanowiła wyjątek. Chyba ten jeden raz mogę "zaszaleć", prawda? Popatrzyłem uważnie na kosę, którą trzymałem w dłoni. Przecież to złe... To znaczy kosa zła, bo zbyt słaba. Wzbogaciłem przedmiot na mocy napełniając go maną. Runy, które wcześniej były na niej już namalowane zaczęły lekko błyszczeć na fioletowo. Tak, teraz jest dobrze. Wziąłem zamach i wbiłem w ciało wadery, która w tej samej chwili zbudzona szeroko otworzyła oczy. Nienawistne spojrzenie szybko zgasło. Z obrzydzeniem zepchnąłem ją ze skały tak, że spadła w dół i sturlała się ze stromego zbocza. Zasłużyła, bo w końcu przecież ubrudziła mi swoją krwią nowy garnitur.
Wiadomość od Ishi: Wilk Sprinkles z WCN traci 80% energii z 100%, czyli ma teraz 20% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy jutro (1 dzień w szpitalu). Będzie miał wtedy 60% energii. W pysku zaciskała rękojeść zdobionego miecza. Gdy wzięła nim zamach, ja wykonałem błyskawiczny ruch, tak, że wadera nawet nie zdążyła zorientować się, co się dzieje. Przerzuciłem ją sobie bez trudu przez ramię, w taki sposób, że dość mocno nadwyrężyła kręgosłup. Jęknęła z bólu i nie mogła się podnieść z ziemi. Podszedłem do niej.
- I co? Warto było próbować się zbliżyć? - syknąłem tak, by wzbudzić w niej jak najwięcej negatywnych emocji. Jej aura była dwukolorowa: pół brudnoczerwona, pół zupełnie czarna.
- Zaraz zginiesz! - wykrzyknęła zachrypniętym głosem próbując dźwignąć się na łapy. Wywracając dramatycznie oczami uderzyłem ją z prostej łapy w kark powodując, że ta straciła na moment wzrok i zwyczajnie zasłabła. Patrzyłem na jej nieruchome ciało jak na najbardziej oślizgłego i odrażającego robala. Kopnąłem ją by sprawdzić, czy żyje. Mięśnie wciąż były sztywne, co oznaczało, że jednak się zbudzi. Westchnąłem cicho. Że też takie niewychowane wilki mają prawo żyć... Nic tylko by mordowały. W tym momencie gdzieś w tle mignęła mi moja partnerka wymachująca piłą mechaniczną. A cóż ona wyrabia? Wbiłem spojrzenie w waderę i podążałem oczyma w ślad za nią. Eh... Nie będę ukrywał, że szczerze załamałem się tym, co przed chwilą miałem okazję zobaczyć. Królowa wielkiego imperium z piłą w dłoni? Nie, to się aż po prostu w głowie nie mieści.
Udałem, że niczego nie widziałem. Zmieniłem się w człowieka i wyczarowałem sobie tą kosę śmierci, która początkowo zrobiła dość sporą furorę wśród oddziałów Zjednoczonego Królestwa. Powstrzymałem się jednak w zadaniu ciosu nieprzytomnej waderze. Wiedziałem o tym doskonale, że kobiet się nie bije, lecz ta stanowiła wyjątek. Chyba ten jeden raz mogę "zaszaleć", prawda? Popatrzyłem uważnie na kosę, którą trzymałem w dłoni. Przecież to złe... To znaczy kosa zła, bo zbyt słaba. Wzbogaciłem przedmiot na mocy napełniając go maną. Runy, które wcześniej były na niej już namalowane zaczęły lekko błyszczeć na fioletowo. Tak, teraz jest dobrze. Wziąłem zamach i wbiłem w ciało wadery, która w tej samej chwili zbudzona szeroko otworzyła oczy. Nienawistne spojrzenie szybko zgasło. Z obrzydzeniem zepchnąłem ją ze skały tak, że spadła w dół i sturlała się ze stromego zbocza. Zasłużyła, bo w końcu przecież ubrudziła mi swoją krwią nowy garnitur.
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko - 66% energii (wraca na pole bitwy)
Savanna- 66% (wraca na pole bitwy)
Katarina- 60% (wraca na pole bitwy)
Ezio- 57%(wraca na pole bitwy)
Blaei- 60%(wraca na pole bitwy)
Vapper - 60% (wraca na pole bitwy)
Melani- 63% (wraca na pole bitwy)
Sprinkles- 60% (wraca na pole bitwy)
Norina- 100% energii (odzyskuje)
Arianne - 7%(nadal w szpitalu)
38.Od Jerome- WZP
Wojna. Był to któryś dzień tych męk i nieszczęść. Niebo nadal było pochmurne.
To mnie bardzo dziwiło. Dawno, już by słońce wyszło... Musimy coś zrobić! Jest wiosna, nie jesień. Gleba nie potrzebuje aż tyle widy, tylko słońca. Burze są nad terenami naszych watah. Może być źle. Rośliny zaczną rosnąć później, albo mogą zgnić od tak dużej ilości wody. Nie tylko co daje jej nadmiar, ale psuje liście, gałęzie. Więc, nie tylko wojna wojną i walka o życie. Nie tylko o nasze. Zdałem sobie z tego sprawę jak w pewnym miejscu w lesie, gdy było tam zeszłego roku pełno różowych kwiatów, widniały tam tylko brzydkie badyle. Wojna powinna się skończyć dawno. Coś nieprawdopodobnego. Byłem podenerwowany.
Wataha się trochę zmieniła. Zamiast wylegiwać się w promieniach słońca, wojna. Deszcz, półmrok. Nie lubię gdy pada deszcz. To znak smutku, rozpaczy. Dlatego, gdy patrzę w zachmurzone niebo czuję się samotny. Wojna i deszcz objawia przelew krwi. Musiałem pomóc watasze, mimo wszystkich przeszkód na drodze. Wziąłem moje Berło Ognia i czekałem na godną ofiarę. Dróżką przechodził, właściwie przebiegał alfa wrogiej watahy. Więc, bez zastanowienia zacząłem się skradać za nim. Czekałem jak wejdzie w pewne pole, gdzie będę mógł spokojnie na niego wskoczyć, a on nie zdąży tego zauważyć. Tak, zrobił. Milutka owieczka weszła w strefę. Skoczyłem na alfę, i wypróbowałem na nim Berło Ognia.
Wilk zjeżył się i uciekł.
- Poczekaj! Wojna jeszcze trwa!- rzuciłem w niego moją maną o kolorze pomarańczowym.
Wilk znikł mi z oczu, a ja wróciłem na pole walki. Mój brat latał po niebie i walczył z innym wilkiem. Zauważyłem jakąś waderę. Białą waderę. Nie mogłem się powstrzymać by nie zaatakować, rzuciłem się na nią z moim berłem. Została trafiona i znowu gdzieś kolejny tchórz zniknął. Opuściłem moją broń. Poszedłem na chwilkę na skarpę, by pooglądać co się dzieje w pobliżu. Może jakaś ofiara? Obserwowałem pole walki długo. Szkoda... Tak pięknie... A jednak... Strasznie. Przelana krew, pełno krwi. Kałuże rozpływały się z padającym deszczem.
- Koniec... Proszę...
Wiadomość od Octavii: Wilk Zuko i Savanna z WCN tracą 50% energii z 66 (Zuko) czyli zostaje mu 16% i wilk trafia do szpitala. Jutro, wilk wraca na pole bitwy. Savanna traci 40% energii z 66%. Czyli zostaje jej 26%. Trafia do szpitala, po dniu wraca na pole.
39.Od Hoodoo- WZP
Stałem na skarpie. Obserwowałem uważnie całą okolicę.
W
łapach trzymałem łuk. Kołczan trzymałem blisko siebie, żebym w każdej
chwili mógł sięgnąć do niego. Miałem już nałożoną cięciwę i gotową
strzałę. Stałem poza polem bitwy, ponieważ chciałem działać w ten
sposób, że będę ostrzegał przed atakiem naszych i strzelał z łuku.
Postanowiłem tak, bo każde spotkanie z Lumią źle na mnie wpływa. Jak
ostatnio się z nią zobaczyłem na polu walki, to po ty trudno było mi
pozbierać myśli i wziąć się w garść. Musiałem skupić się na bitwie. Z
resztą po ostatnich zdarzeniach niezwykle bałem się, żeby nie popaść w
melancholię. To zepsułoby wszystko, chyba że już mnie złapało.
Sterczałem też na skarpie, bo nie chciałem z nikim mówić. Zamierzałem
być sam ze sobą. Od czasu do czasu robiłem się niewidzialny. Jak nic się
nie działo, to liczyłem nasze wilki, starałem się stwierdzić jaka
będzie pogoda. Unikałem jakichkolwiek myśli związanych z Lumią. Jak
widziałem jakiegokolwiek wroga próbowałem go trafić, ale nie zawsze
wychodziło. Parę razy widziałem jak jakiś cichy wilk z WCN próbuje
podkraść się do któregoś z naszych, więc ostrzegałem sojuszników
telepatycznie.
Jak znowu
sytuacje się uspokoiła. Usiadłem na kamieniu i zacząłem przypominać
sobie jakieś wyliczanki , które słyszałem niegdyś od mojej mamy. Nagle
przypomniałem sobie mimowolnie wiersz, który
napisałem dla Lumii. Zacisnąłem zęby, ryknąłem i naciągnąłem łuk i strzeliłem.
Chociaż
nie patrzyłem, to trafiłem klona Vapper. Wystarczyło mi to, żebym się
trochę uspokoił, ale tylko na chwilę. Tym razem już nie mogłem
powstrzymać emocji. Zrobiłem się niewidzialny i zszedłem na dół.
Wiadomość od Octavii: Wilk Vapper z WCN traci 10% energii z 60%. Czyli zostaje jej 50%. Jak bedzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
40.Od Wissy- WMW
Byłam przerażona całym tym zajściem. Nie miałam najmniejszej ochoty walczyć. Przecież to taki ból... A gdybym poszła, rany miałabym i na psychice (krew, patrzenie na cierpienie innych...) i odczuwałabym go fizycznie (bolesne rany, śmierć).
- Ice... Pomożesz mi? - zapytałam się mojej opiekunki.
- W czym?
- No bo... Po co jest wojna?
- Niestety, jest to koniecznie... To w tej sytuacji jedyny sposób pokoju.
- Ale...
- Ty, mała, jesteś Wissy, tak? - zapytał mnie jakiś szczeniak.
- T-tak... A c- co...?
- Co, cykasz się? Nie idziesz walczyć? - zapytał bezczelnym tonem.
- N- nie ch - chcę...
- Pff... Co się dziwić? Takie beznadziejne strachajło jak ty nawet nie myśli o wojnach...
- J - jak ty się w -wogóle nazywasz? - zapytałam zirytowana.
- Ask. A co? Wstyd ci za takie beznadziejne imię i zazdrościsz mi mojego?
O nie... Przegiął pałę... Już miałam wygarnąć co o nim myślę, gdy ten podbiegł do mnie i chwycił mnie za kark. Biegł ze mną w pysku, a do moich uszu zaczęły dobiegać hałasy wojny. Myślałam, że on mnie tam zabierze. Nie myliłam się.
- ZOSTAW MNIE! SŁYSZYSZ?! - warknęłam.
- Pff... Jeszcze czegfo, nie zostafie cie, idziesz falczyć.
- ŻE CO?! Nie chcę!!!
- To nafsz obofiązek.
- Wrr... Masz mnie puścić!
- O co to tfo nie. - wkońcu puścił mnie i wylądowałam przed sklepikiem. Ask kazał mi coś kupić, i opowiadał, jak to może być fajnie skopać jakiegoś wilka z wrogiej watahy. Zaczęłam się przekonywać.. Kupiłam więc Berło Powietrza. Mój żywioł. Bez jego pomocy sama pobiegłam walczyć. Ale gdy zobaczyłam "rzeki krwi", od razu się przestraszyłam i zniechęciłam. Uciekłam. Biegłam w stronę mojej jaskini, gdy ujrzałam waderę. Była dorosła, biała, i posiadała na sobie czarne plamy. Ugryzła mnie, czułam jak strugi krwi po mnie spływają, gdy przypomniałam sobie o mojej magii... Wyszeptałam do wiatru:
Wietrze, przynieś z daleka śmierć,
Przynieś pomoc dla mnie,
Przynieś śnieżycę, zamieć,
Przynieś wietrze dumnie zamęt.
Po kilku sekundach palący mróz dał się we znaki wilczycy. Wadera skostniała i mnie puściła. Swoim berłem dotychczas leżącym na ziemi nakierowałam na nią czekając na jakąkolwiek moc. Nic.
- Zepsute mi dali?! - zaczęłam walić berłem o ziemię.
- Wrr...- zawarczała. Powoli zaczęła się roztapiać, w związku z czym miała większy zakres ruchu. Musiałam się spieszyć.
- No działaj! - warknęłam.
- Pożałujesz! - krzyknęła wadera.
W końcu berło zaświeciło i zaczęło drżeć. Puściłam to więc, i schowałam się za krzakiem. Kilka sekund później wilczyca leżała nieruchomo.
- AAAAA!!! - Krzyknęłam, wzięłam berło i uciekłam.
Wiadomość od Octavii: Wilk Melani z WCN traci 40% energii 63%. Czyli zostaj e jej 23%ENERGII.Wilk trafia do szpitala
41.Od Niny- WMW
Poszłam
zobaczyć co się dzieje na dworze(nie wiem po co,chyba z nudów).Nie
miałam jeszcze broni.Starałam być nie zauważona.Wiele wilków
walczyło.Niektóre miały przewagę,niektóre nie dawały sobie rady,a
jeszcze inne były na tym samym poziomie co wróg(mówiłam o wilkach z
watahy).Trochę się przelękłam chciałam wracać do domu,odwróciłam się i
zobaczyłam basiora.Był wielki i czarny,zaczął na mnie warczeć.Udawałam
,że się nie boję,ale naprawdę miałam stracha.On się do mnie zbliżał,ja
odsuwałam się.Po czasie zdenerwowałam się,warknęłam i ugryzłam go w
przednią łapę.Po chwili bólu zaczął na mnie patrzeć.W jego oczach było
widać coś, czego nie da się opisać.W jego oczach były słowa ,,Pożałujesz
tego".Byłam przerażona,chciałam krzyczeć,ale to było by głupie.
Staliśmy tak przez chwilę,on widział mój strach. Byliśmy na pagórku z
jednej strony las a z drugiej jezioro.Nagle rzucił się na
mnie,turlaliśmy się w dół,a równocześnie walczyliśmy.Wpadliśmy do
wody,wilk przestał walczyć,wykonywał agresywne ruchy.W pewnym momencie
zaczął się topić.Nie potrafiłam zostawić go na pastwę losu.Wyłowiłam go i
dałam na ląd.Oddychał,ale był nieprzytomny.W pewnym momencie basior
zaczął kaszleć.Wystraszyłam się i uciekłam za drzewo.Gdy się otkną wstał
i nie rozglądając się poszedł w głąb lasu.Chciałam za nim iść,ale nie
znałam tamtego terenu,poza tym byłam cała obolała i pełna sińców.Więc
wracałam do domu z nadzieją, że nikt mnie nie zobaczy.
<C.D.N>
<C.D.N>
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko 56% (wraca na pole bitwy)
Savanna 66% (wraca na pole bitwy)
Katarina 80%
Ezio 77%
Blaei 60% (wraca na pole bitwy)
Vapper 70%
Melani 63% (wraca na pole bitwy)
Sprinkles 80%
Arianne 47% (wraca na pole bitwy)
42.Od Solaris'a- WZP
Byłem bardzo i to bardzo zmęczony. Kolejny dzień wojny mnie zasmucił.
Tak
długo, tyle oczekania... Czasem sądziłem, że moja siła tutaj mnie
zawiedzie. Wojna trwała niemożliwie długo. musieliśmy mieć przełom. Już
kilka dni padał deszcz. Właśnie, on mógł zepsuć resztę naszych terenów
watahy! Musieliśmy jak najszybciej powiedzieć ''NIE'' calutkiej wojnie i
temu,
co się tutaj dzieje.
Pełno kri wzbudzało mój niepokój. Chciałem się uspokoić, powiedzieć
sobie że to nigdy się nie stało. Rzeczywistość jednak jest potężniejsza
niż myśli.
Wilki były
ranione. Jedna wadera była w szpitalu, bardzo mocno pokonana.
Zauważyłem, że nasza wataha zaczyna troszk wymiękać. No nie, wymiękać,
ale jakby stracili wiarę w siebie.
Myśląc, że i tak wygramy, że będzie wszystko dobrze. Tyle, że właśnie nie i kropka.
Biegłem
po terenach, nie chciałem na razie nikogo atakować. Mój instynkt jakby
momentalnie zgasł. Nie miałem sił na nic. Ta wojna, nienawiść... Po
prostu musiałem na chwilę odpocząć, wyciszyć się, zakryć łapami i myśleć
że to się nie dzieje. Nie powinienem opuszczać pola walki, ale na razie
musiałem. Musiałem się w końcu odstresować, i coś sobie przywłaszczyć
do rozumu. Uciekłem do lasu.
Położyłem się tam pod wielkim bukiem. Schowałem pysk w łapach i się wyciszyłem. Straszna cisza... Zabójcza cisza.
Byłem
zdziwiony, że nikt mnie nie szuka. Ale jednak, musiałem powrócić do
moich myśli. Przecież, gdyby nie bylo wojny kłopoty by się ciągnęły za
tobą jak papier toaltowy (xD).
Po nic zaczęła się wojna. Wojna jest w sobie dobra. Przecież...
Musimy
coś zrobić, a nie stać z założonymi rękoma i gapić się na nic.
Bezczynność to najgorsza cecha i nawet myśl o tym. Nie może się
zatrzymać wielkie koło życia kiedy chcę.
Zatrzymuje
się ono kiedy chce i znowu rusza kiedy chce. Nie należy nim
manipulować. Tylko iść do przodu z niesionym nim kołem. Jakbym to
zostawił, bez jakiejkolwiek pomocy, było by źle. Świat i los wyleciał by
z orbit.
- Solaris?- zapytał ktoś.
Szybko wstałem.
- Artemis?- zobaczyłem brata.
- Wracaj na pole. Zwiadowca cię szukał - powiedział i odleciał.
Spojrzałem w tył, i w niebo.
- Racja, nie powinienem się tak tym przejmować.Decyzja jest właściwa...
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko 76%
Savanna 86%
Katarina 100% (odzyskuje życie!)
Ezio 97%
Blaei 80%
Vapper 90%
Melani 83%
Sprinkles 100% (odzyskuje życie!)
Arianne 67%
43.Od Patty - WMW
Wadera uciekła, najwyraźniej przestraszyła się mnie, może i nie znoszę
dzieci, a zwłaszcza nie swoich, ale w końcu to dzieci, mi się nie
podobało gdy byłam mała i więksi mnie bili, poleciałam najszybciej jak
mogłam za Pixie, nagle ją zauważyłam, poleciałam nad nią, ta trochę
zwolniła, obejrzała się czy za nią nie lecę albo biegnę
- Zwykła idiotka... - wyszeptałam pod nosem
Ta to usłyszała i spojrzała w górę, rzuciła topór w moją stronę, ja oczywiście zrobiłam unik
- A to za szczeniaki!
Zamachnęłam się i walnęłam w waderę kosą, wbiłam ją w żebra, ta głośno zapiszczała, wyjęłam z niej kosę
- Widzisz dlaczego nie warto zadzierać ze mną?
Wadera próbowała się podnieść, nie dała rady, ja odeszłam od niej w poszukiwaniu reszty wrogów. Po kilku minutach znalazłam cel, Savannę. Machnęła czym tam miała prosto w moją głowę, chyba łapą z pazurami
- CHO*ERA! - musiałam złapać się za głowę, tak bolało że... nie Pat, nie przeklinamy za dużo, ugryzła mnie jeszcze w żebra, lekko pisnęłam
- NIE NO PANIUSIU TEGO JUŻ ZA WIELE! - wzięłam w łapę kosę i przywaliłam jej z calutkiej siły, ta odleciała ode mnie z kilka metrów, podeszłam do niej
- A no widzisz? Nie warto.
Ugryzłam ją w żebra tak jak ona mnie tyle że dwa razy mocniej
- A zdychaj...
Odbiegłam i wzbiłam się w powietrze
- Zwykła idiotka... - wyszeptałam pod nosem
Ta to usłyszała i spojrzała w górę, rzuciła topór w moją stronę, ja oczywiście zrobiłam unik
- A to za szczeniaki!
Zamachnęłam się i walnęłam w waderę kosą, wbiłam ją w żebra, ta głośno zapiszczała, wyjęłam z niej kosę
- Widzisz dlaczego nie warto zadzierać ze mną?
Wadera próbowała się podnieść, nie dała rady, ja odeszłam od niej w poszukiwaniu reszty wrogów. Po kilku minutach znalazłam cel, Savannę. Machnęła czym tam miała prosto w moją głowę, chyba łapą z pazurami
- CHO*ERA! - musiałam złapać się za głowę, tak bolało że... nie Pat, nie przeklinamy za dużo, ugryzła mnie jeszcze w żebra, lekko pisnęłam
- NIE NO PANIUSIU TEGO JUŻ ZA WIELE! - wzięłam w łapę kosę i przywaliłam jej z calutkiej siły, ta odleciała ode mnie z kilka metrów, podeszłam do niej
- A no widzisz? Nie warto.
Ugryzłam ją w żebra tak jak ona mnie tyle że dwa razy mocniej
- A zdychaj...
Odbiegłam i wzbiłam się w powietrze
Wiadomość od Ishi: Wilk Savanna z WCN traci 60% energii 86%. Czyli zostaje jej 26% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 66% życia.
Wiadomość od Ishi: Wilk Pixie z WCN traci 60% energii z 100%. Czyli zostaje jej 40%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
44. Od Maho - BK
45. Od Solaris'a - WZP
Wiadomość od Ishi: Wilk Patty z WMW traci 5% energii z 100%. Czyli zostaje jej 95%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko 96%
Savanna 66% (wraca na pole bitwy)
Ezio 100% (odzyskuje życie!)
Blaei 100% (odzyskuje życie!)
Vapper 100% (odzyskuje życie!)
Melani 100% (odzyskuje życie!)
Arianne 87%
Pixie 60%
Arianne 87%
Patty 100% (odzyskuje życie!)
Patty 100% (odzyskuje życie!)
44. Od Maho - BK
Nie
lubię wojen. Nawet bardzo. Wszyscy się mordują... Eh. Okropna sprawa.
Mimo tego, że tchórzem nie jestem, siedziałam skulona pod ścianą w
pobliskiej jaskini. Sama nie wiem dlaczego. Jakoś tak... No po prostu.
Nieuzasadniony lęk. Obok mnie siedział Alex i wbijał we mnie te swoje
złote ślepia.
- Co? - zapytałam po jakimś czasie. Mrugał dość rzadko, co było z lekka niepokojące. Milczał. A czego ja się w końcu spodziewałam? Przecież to Alex. On jest naszą "niemową" i właśnie z tego słynie. Ponoć niektóre wilki nawet nie znają brzmienia jego głosu... Siedzieliśmy tak w ciszy (pomijając wrzaski na dworze) wpatrzeni w siebie. Ściskaliśmy w łapach wcześniej zakupioną broń, zupełnie jakbyśmy zaraz wyskoczyć i tam ich pozabijać. Nie mieliśmy jednak takich zamiarów. W jamie panowały egipskie ciemności i było dość brudno, lecz nie zwracaliśmy na to większej wagi.
Po upływie kilku minut usłyszeliśmy jakiś niepokojący dźwięk, trochę jakby skrobanie pazurów połączone z dużym ciężarem rzuconym o ścianę. Ja i brat równocześnie spojrzeliśmy w tamtym kierunku jednocześnie ściskając jeszcze mocniej broń: ja łuk i berło eteru, a on kosę śmierci oraz ten drugi dostępny miecz. Rozszerzyłam oczy widząc zakrwawionego wilka rzuconego o ścianę z Zjednoczonego Królestwa. Była to Jade. Alex nie zareagował jakoś szczególnie, tylko podążył ostrożnie naprzód, na zewnątrz. Podbiegłam do niej i pospiesznie do niej zagadałam drżącym z przerażenia głosem:
- Mamo... Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko jest dobrze. Wcale prawie nie mogę się ruszyć. - jęknęła mówiąc sarkazmem, a następnie zakrztusiła się krwią wypływającą jej z pyska.
- Alex! - krzyknęłam za basiorem.
- Co? - warknął.
- Trzeba pomóc mamie!
- To sama się nią zajmij...
- Ale... - zaczęłam, lecz ten raptownie mi przerwał:
- Ja muszę wybić tego, który się gdzieś tutaj czai w krzakach.
Po chwili "trawienia" jego planu kiwnęłam potakująco głową. Ah, ta moja opóźniona reakcja. Wyjęłam z torby, którą miałam przewieszoną przez ramię bandaż, zmieniłam się w człowieka i zajęłam się ranami Jade. Na Alexa naskoczył jakiś czarno-biały wilk, chyba wadera. Alex na szczęście bez problemu się z nią uporał wbijając jej centralnie w brzuch kosę. Nawet się nie zmęczył. Wadera upadła głośno jęcząc z bólu. Kopnął ją jeszcze ze trzy razy. Nie patrzyłam na to, gdyż zapewne ten widok mocno by mnie obrzydził. Na samą myśl zaczęły mnie boleć wnętrzności.
W pewnej chwili na moich plecach poczułam oddech, a tak właściwie to sapanie. Powoli odwróciłam głowę. To jakaś granatowo-biała wadera. Spanikowana wzięłam ostry zamach berłem i uderzyłam ją z całej siły w bark. Ta zatoczyła się i upadła. Najwyraźniej berło to wysłało do jej ciała jakieś magiczne promienie, które osłabiły jej organizm. Dobrze że nie było krwi. Popatrzyłam na brata. Był cały umazany od czerwieni. Aż mi się słabo zrobiło.
- Co? - zapytałam po jakimś czasie. Mrugał dość rzadko, co było z lekka niepokojące. Milczał. A czego ja się w końcu spodziewałam? Przecież to Alex. On jest naszą "niemową" i właśnie z tego słynie. Ponoć niektóre wilki nawet nie znają brzmienia jego głosu... Siedzieliśmy tak w ciszy (pomijając wrzaski na dworze) wpatrzeni w siebie. Ściskaliśmy w łapach wcześniej zakupioną broń, zupełnie jakbyśmy zaraz wyskoczyć i tam ich pozabijać. Nie mieliśmy jednak takich zamiarów. W jamie panowały egipskie ciemności i było dość brudno, lecz nie zwracaliśmy na to większej wagi.
Po upływie kilku minut usłyszeliśmy jakiś niepokojący dźwięk, trochę jakby skrobanie pazurów połączone z dużym ciężarem rzuconym o ścianę. Ja i brat równocześnie spojrzeliśmy w tamtym kierunku jednocześnie ściskając jeszcze mocniej broń: ja łuk i berło eteru, a on kosę śmierci oraz ten drugi dostępny miecz. Rozszerzyłam oczy widząc zakrwawionego wilka rzuconego o ścianę z Zjednoczonego Królestwa. Była to Jade. Alex nie zareagował jakoś szczególnie, tylko podążył ostrożnie naprzód, na zewnątrz. Podbiegłam do niej i pospiesznie do niej zagadałam drżącym z przerażenia głosem:
- Mamo... Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko jest dobrze. Wcale prawie nie mogę się ruszyć. - jęknęła mówiąc sarkazmem, a następnie zakrztusiła się krwią wypływającą jej z pyska.
- Alex! - krzyknęłam za basiorem.
- Co? - warknął.
- Trzeba pomóc mamie!
- To sama się nią zajmij...
- Ale... - zaczęłam, lecz ten raptownie mi przerwał:
- Ja muszę wybić tego, który się gdzieś tutaj czai w krzakach.
Po chwili "trawienia" jego planu kiwnęłam potakująco głową. Ah, ta moja opóźniona reakcja. Wyjęłam z torby, którą miałam przewieszoną przez ramię bandaż, zmieniłam się w człowieka i zajęłam się ranami Jade. Na Alexa naskoczył jakiś czarno-biały wilk, chyba wadera. Alex na szczęście bez problemu się z nią uporał wbijając jej centralnie w brzuch kosę. Nawet się nie zmęczył. Wadera upadła głośno jęcząc z bólu. Kopnął ją jeszcze ze trzy razy. Nie patrzyłam na to, gdyż zapewne ten widok mocno by mnie obrzydził. Na samą myśl zaczęły mnie boleć wnętrzności.
W pewnej chwili na moich plecach poczułam oddech, a tak właściwie to sapanie. Powoli odwróciłam głowę. To jakaś granatowo-biała wadera. Spanikowana wzięłam ostry zamach berłem i uderzyłam ją z całej siły w bark. Ta zatoczyła się i upadła. Najwyraźniej berło to wysłało do jej ciała jakieś magiczne promienie, które osłabiły jej organizm. Dobrze że nie było krwi. Popatrzyłam na brata. Był cały umazany od czerwieni. Aż mi się słabo zrobiło.
Wiadomość od Ishi: Wilk Jade z BK traci 70% energii 100%. Czyli zostaje jej 30% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 70% życia.
Wiadomość od Ishi: Wilk Spinkrles z WCN traci 40% energii z 100%. Czyli zostaje jej 60%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Spinkrles z WCN traci 40% energii z 100%. Czyli zostaje jej 60%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Yin z WCN traci 72% energii z 100%. Czyli zostaje jej 28%. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 68% życia.
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko 100% (odzyskuje życie!)
Arianne 100% (odzyskuje życie!)
Pixie 80%
Arianne 100% (odzyskuje życie!)
Jade 70% (wraca na pole bitwy!)
Yin 68% (wraca na pole bitwy!)
Sprinkles 80%
Jade 70% (wraca na pole bitwy!)
Yin 68% (wraca na pole bitwy!)
Sprinkles 80%
45. Od Solaris'a - WZP
Wojna się dłużyła. Musiałem coś zrobić.
By skończyć z tą wojną. Ale byłem jednak bezsilny...
Nie moglem nic poradzić na to, co się dzieje w zasięgu mojego oka. Firnen była w ciąży.
To
coś niezwykłego! Jednak, musiałem skupić się na bitwie. Jednak, ta
informacja ciągle wnikała mi do głowy i wirowała jak ciągle kręcąca się
wskazówka zegara. Oby były, albo byli moimi oczkami w głowie.
Z
tego co się dowiedziałem szczeniaków będzie dwa, a płci nie ustalono,
ale jeden szczeniak można objaśnić na 100% że waderka. Cieszyłem się.
Wojna nadal jednak trwała.
Byłem przygnębiony, że nie możemy tego skończyć. Bitwa trwała długo.
Dłużej
niż się tego spodziewałem. Skupiłem się na bitwie. Już miałem
zaatakować wilka, ale moje szczęście o szczeniakach była silniejsza.
Nie
mogłem się powstrzymać, by znowu wybuchać szczęściem i krzyczeć na cały
głos. Zacząłem jednak zachowywać się jak alfa, a nie rozwydrzony
dzieciaczek. Poleciałem w górę i spojrzałem w dół. Wilki były silne, ale
mielismy przewagę liczbną. Niezwykłe...
Naprawdę, to niemożliwe by było gdybyśmy przegrali. Zaśmiałem się w duchu.
- Nie musimy się martwić - uśmiechnąłem się.
Wzleciałem
ponad chmury, chciałem chwilę odpocząć. Wilki w dole świetnie sobie
radziły, nie byłem im potrzebny. Zdenorwanie i odrobinę irytacji. Czemu
ta wojna się nie kończy?! Byłem zdegustowany. Już mamy wygrać! Muszę
zaraz kogoś ciachnąć...- myśli nie dawały mi spokoju.
Nagle pojawiła się przede mną Firnen.
- Nie walczysz?
- Zaraz idę, a jak się czujesz kochanie?- zapytałem.
- Kopią... Ale teraz wracaj, musisz im pomóc!- krzyknęła.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnąłem się i wróciłem na pole bitwy.
Zaśmiałem się w czasie lotu, robiąc akrobację wróciłem do wojny. Wziąłem miecz i upatrzyłem sobie kolejna moją ofiarę.
46.Od Elise- WZP
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Pixie 100% (odzyskuje życie!)
Jade 90%
Yin 88%
Sprinkles 100% (odzyskuje życie!)
Yin 88%
Sprinkles 100% (odzyskuje życie!)
Bitwa
trwała. Chciałam kogoś mocno, ale to mocno zranić. Nie chciałam używać
kosy - zostawiłam ją na wszelki wypadek. WCN była zawzięte, i to
najmniej ceniona u mnie cecha charakteru. Jak ktoś jest uparty, tak
mocno, że nigdy nie odpuści. Taka Galaxy... Co mam jej 5 groszy
oddawać!? Więc, ruszyłem kłusem dalej. By nie trzymać kosy ciągle w
łapie, zrobiłam sobie schowek przewieszony przez ramię. Włożyłam tam na
raz KŚ i już nie musiałam trzymać ciężkiego przedmiotu. Kosa była ostrym
i śmiertelnym narzędziem. Jakby kogoś, tym trzasnęło tak porządnie,
wilk by już nie żył. Chciałam trochę przystopować i zwolniłam chód.
Wilki walczyły na polu walki. Było wilków całkowicie mało. Nikt nie mógł
nam zagrozić. Zdziwiłam się, gdy na skarpie zastałam Snow'a, Miranda i
Taravię.
- Co jest, nie walczycie?- podbiegłam do nich.
- Solaris na razie nie kazał nam walczyć. Za dużo wilków na polu by było - odrzekł Mir.
- To... Co mam robić oprócz siedzenia tu z wami?- zaśmiałam się lekko i usiadłam obok Snow'a.
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Nie było tematu. Wszyscy rozpacznie patrzyli
na pole bitwy. Chciałam przerwać jakoś, te czarne myśli innych.
Próbowałam. Jednak, powstrzymałam się... I tak sądzę że zrozumieją że,
na pewno odniesiemy zwycięstwo. Przecież, jesteśmy z ZK! Nikt nie musiał
nam tutaj rozkazywać, każdy był siebie równy, a WCN... Ehhh... Panowało
w wojnie zamieszanie. Wyrażam swoje zdanie. Nikt, nie walczył z sercem i
rytmie. Każdy szedł swoją ścieżką, przez to wiele raz zostali ranieni,
nie walczyli z hartem ducha... Jak tu nie przegrywać? Moje myśli
przeistaczały się w żmudną dyskusję. Chciałam już przestać myśleć,
myśleć, mówić, mówić... Trochę się przejaśniało... Czy to powód do tego
że... Że ktoś odniesie zwycięstwo? Sądziłam że tak.
- Snow!-wzięłam go za łapę i wstałam, a on ze mną.
- Co się dzieje?- na to wszyscy spojrzeli na nas.
- Nie siedźmy tu tak! Jesteśmy TAK blisko do zwycięstwa! Patrzcie!- wskazałam łapą na rozjaśniające się chmury.
- Zróbmy tak że ospałe słońce wyjdzie zza chmur! Razem!-krzyknęłam i ruszyliśmy na wrogą watahę..
A gdybym się tak jeszcze trochę po prostu zdrzemnęła i zapomniała o całej sprawie? Zamknęłam ślepia i usilnie próbowałam zasnąć. Moje starania niestety poszły na nic. Za ch**a nie mogłam zasnąć. To wrażenie, że dużo mnie omija nie dawało mi spokoju. Warknęłam i dźwignęłam się na łapy. Muszę wymyślić coś, co zmiecie po prostu wszystkich z łap. Jakieś wielkie wejście w pięknym stylu... Może by tak piła łańcuchowa? Nie, zbyt zwyczajnie. Kupić kosę śmierci? Nieee... Sklepik już zapewne jest zamknięty. Wtedy wpadłam na niesamowicie genialny pomysł. Uśmiechnęłam się szatańsko pod nosem. Przeteleportowałam się do Świata Mroku.
Moim oczom ukazała się ta sama ciemna dolina co zawsze. "Ah, jakże cudownie jest być człowiekiem" - pomyślałam poruszając palcami, jednocześnie patrząc na swe dłonie. No ale nie czas na oglądanie swoich rąk, ani rozczulanie się nad swoim innym ciałem! Gwizdnęłam przez zęby i spokojnie czekałam. Nie zareagowałam nawet w momencie, gdy za chwilę "zaatakował" mnie silny podmuch powietrza, który mocno trzepnął moimi czarnymi włosami.
- Abisso, na przyszłość nie psuj mi fryzury. - syknęłam poprawiając sobie grzywkę, która teraz była nastroszona.
- Oczywiście, o Pani. - powiedział smok schylając trochę łeb niczym wierny poddany królowej. Wywróciłam dramatycznie oczami. Podobało mi się to, jak mnie nazywa, lecz po prostu nie chciałam tego po sobie okazywać.
- Słuchaj, mam taką sprawę... Zbieraj resztę. Musimy roznieść kilka wilków w pył.
Już po chwili siedziałam na grzbiecie Abissa, a u boku leciała Cinstit, jej brat - Vernietiger oraz około dziesięciu innych smoków nazywanych Posłańcami Mroku. Wtedy moim oczom ukazała się kotlina po której biegały jak oszalałe wilki, z tego punktu wyglądające jak czarne punkciki. Oparłam się łokciem o Abisso.
- Zabawne... Zupełnie jak dzieciaki. - powiedziałam patrząc z zainteresowaniem na wilki u dołu.
- Mhm... - mruknął lekko zniecierpliwiony smok. Pewnie czekał na nakaz ataku.
- No dobrze, możecie już zaczynać. - westchnęłam i dałam znak reszcie machając ręką. Wszystkie skrzydlate gady, jakie tylko wzięłam ze sobą w jednej chwili rzuciły się w dół. Aby nie spaść, musiałam się ręką przytrzymać wystających łusek z grzbietu Abissa. Smoki lecąc zaledwie kilka metrów nad walczącymi wilkami ziały fioletowym ogniem lub tak jak w przypadku mojego pupila: białym. Z uśmiechem patrzyłam na zniszczenia i popłoch jaki wywoływał mój atak. Nieważne, czy to członek Zjednoczonego czy WC (bo inaczej tego nazwać nie mogę): wszyscy oberwali. Hah, idealnie! Wpadłam na wprost genialny plan! Czasami aż po prostu sama siebie zadziwiam. Co z tego, że zjawiłam się dużo później od pozostałych? Ważne, że z klasą.
Po zakończonym ataku zadowolona poleciłam Abisso wylądowanie, a następnie zeskoczyłam z jego grzbietu.
- No i ładnie... - szepnęłam z dumą patrząc na palącą się okolicę.
- Coś ty zrobiła?! - wrzasnęła Kiiyuko, która tak nagle pojawiła się obok mnie.
- Hm... Cudowne widoki i raj dla oczu? I lepiej się zamknij, jeśli nie chcesz być zmiażdżona przez zadek Abissa.
W tej chwili smok o którym mówiłam posłał mi pytające spojrzenie, gdyż zareagował na swe imię, lecz nie wiedział o czym mowa.
- Co się tak gapisz? - zapytałam mrużąc powieki. Abisso nie odpowiedział, tylko obrócił łeb w innym kierunku. Oparłam dłonie na biodrach i popatrzyłam na siostrę.
- Coś ci nie pasi?
Ta również przemieniła się w formę ludzką, by nie była tak śmiesznie niska jak wcześniej.
- Czy coś mi nie pasi?! Oczywiście, że nie pasi! Zaatakowałaś własny oddział!!! - wrzasnęła. Była niesamowicie wściekła. Aż się na twarzy czerwona zrobiła.
- Krzycz głośniej, zabawnie wtedy wyglądasz. Najlepiej się jeszcze opluj. - odparłam znudzona oglądając swoje paznokcie.
- Grrr... Nie mam dla ciebie już nerwów. - warknęła.
- No i super. A teraz spi****laj.
- Jasne... - mruknęła odchodząc w swoim kierunku. Aż gotowała się ze złości. Wytknęłam za nią język i pokazałam środkowy palec. Gdybym była wilkiem, nie mogłabym zrobić tej drugiej czynności, którą tak bardzo uwielbiam. Wtedy Kii raptownie się zatrzymała i odwróciła. Popatrzyła na mnie jak na idiotkę, gdy mnie przyłapała na takim, a nie innym zachowaniu. Opuściłam rękę i schowałam język. Westchnęła, a następnie rzuciła mi jakąś broń (skąd ona w ogóle ją wzięła? Nie przypominam sobie, by coś wcześniej trzymała). Była to kosa.
- Masz. Przyda ci się. Tylko tym razem atakuj wroga, a nie naszych. Przeciwnicy nie mają żadnych wzorów namalowanych na grzbiecie.
Złapałam broń i zaczęłam uważnie oglądać. Wyglądała całkiem ok.
- Dzięki... - mruknęłam od niechcenia.
- Kasę oddasz mi później. - powiedziała obracając się na pięcie.
- Jasne. - rzuciłam, a następnie wbiłam kosę w pierwszego lepszego wilka. Na (nie)szczęście był to wróg. Wilk zaskomlał, gdy wyciągałam z niego ociekające krwią ostrze. Robiąc to zahaczyłam o wilka stojącego za mną, który jeszcze chwilę temu gotował się do ataku. Również upadł na ziemię jak długi. Popatrzyłam na niego.
- Oh... To było niechcący. - zaśmiałam się. Wilki dalej wyły tarzając się po piasku jak świnie w błocie. Były całe zakrwawione i w dodatku poparzone. Zachichotałam cicho i poszłam dalej. Smoki robiły właśnie rozwałkę gdzie indziej z mojego nakazu, wprowadzając przy tym niewyobrażalny chaos. "To jest właśnie to, co lubię najbardziej" - pomyślałam uśmiechając się szatańsko, jednocześnie szukając kolejnej ofiary.
Wiadomość od Ishi: Wszystkie wilki (i z WCN i z ZKWMW) tracą po 10-20% życia prócz Kazumy i wilków nieśmiertelnych!
Wiadomość od Ishi: Wilk Melani z WCN traci 70% energii 100%. Czyli zostaje jej 30% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 70% życia.
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z WCN traci 47% energii z 90%. Czyli zostaje mu 43%. Jak będzie miał poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Vapper z WCN traci 7% energii z 80%. Czyli zostaje mu 73%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
- Nie no! Ku*wa co ja mam na tej wojnie z obrywaniem w łeb?! - wdrapałam się na gałąź z której spadło to coś, małe zwierzątko uciekało, ale ja je dorwałam, okazało się że to tylko zwykły ptak, miałam go w swojej łapie, którą ciągle coraz bardziej zaciskałam, ptaszek coraz bardziej się dusił, nagle ktoś mnie zawołał
- Patty chodź tutaj!
- Nie no! Zepsułeś mi zabawę ktosiu! - spojrzałam chwilę na ptaka i puściłam go, ten nie móc utrzymać języka padł na podłogę, ja zeskoczyłam z drzewa, i gdy miałam iść do tego kogoś kto mnie wołał ''przypadkowo'' nadepnęłam na tego ptaka dociskając
- Ups...
Podeszłam do wilka który mnie wołał, tam stało całe zjednoczone Królestwo
- O luju... A co to za zbiorowisko? - spytałam podchodząc bliżej
- A więc jesteśmy już wszyscy, musimy coś ogłosić!
- A więc przechodząc do rzeczy - tu Kiiyuko chrząknęła - Wkrótce wojna się zakończy! Musimy się postarać żeby nic teraz nas nie rozproszyło, a zwłaszcza ich różne ''triki'' na wygranie.
- A czy to nie oszustwo? - wtrącił się ktoś z BK
- W sumie, raczej nie, ale musimy się postarać, zrozumiano?
- Tak! - wszyscy krzyknęli oprócz mnie, ja stałam obojętnie
- A więc wracajmy na pole bitwy i wygrajmy tę bitwę!
Wszyscy pobiegli na pole, ja też bo moim marzeniem jest wykończyć Alfę WC (hehe... super nazwa no nie?), i jak się okazało Alfa WC walczył z innym wilkiem z naszej watahy, ten go poranił, więc nasz wróg odbiegł trochę, a sprzymierzeniec pobiegł na innego wroga, ja natomiast skradałam się za nim, gdy odnalazłam jego kryjówkę, byłam zszokowana tym co usłyszałam, mamrotał jakieś słowa, a po kolejnej chwili usłyszałam:
- Savanna...
- Że jak? - szepnęłam do siebie, ten tylko się odwrócił, a ja zanurkowałam w krzaki
- Wyjdź! - krzyknął, ja wyjęłam po cichu moją Kosę Śmierci (Ta... kto by się spodziewał że kupię co innego?)
- Z wielką chęcią! - wyskoczyłam z krzaków i przejechałam dla Zuko kosą po pysku, ten trochę się ''zatoczył'' do tyłu, a ja z zwykłej rozrywki zrobiłam to znowu, tylko że tym razem po boku, rozłożyłam skrzydła i wyleciałam z tej jego kryjówki, poleciałam prosto w środek pola bitwy, nagle ktoś znowu walnął mnie w głowę
- No co to ku*wa?!?! DZIEŃ PIERD*****CIA PATTY W GŁOWĘ?!?! - odwróciłam się nerwowo a tam zastałam wroga, ten walną mnie siekierą, była to Pixie
- A więc widzę że lubimy się mścić, hm? - zrobiłam przed jej twarzą dziwne ruchy łap i szybko sięgnęłam po moją kosę, jak ją wbiłam w jej bok to ledwo ją wyjęłam, gdy osiągnęłam mój cel podleciałam pod moje drzewo i tam znowu zasnęłam czekając na koniec wojny
47. Od Kazumy - WMW
Otworzyłam
me "przeurocze" oczęta, a następnie ziewnęłam szeroko otwierając
paszczę. Tak, wciąż byłam w swojej jaskini i ani myślałam ruszać tyłka
na zewnątrz. Leżałam tak jeszcze chwilkę, gdy przypomniało mi się, że
przecież na dziś jest przewidziana wojna. Zostałam kompletnie sama, a na
terenach naszej watahy było cicho jak makiem zasiał. I teraz powinno
paść pytanie... Iść czy nie iść? Z jednej strony mam okazję się
wyszaleć, ale z drugiej wyjdzie, że pomagam swoim i że zeszłam na
"stronę dobra". Nie, oj nie... Nigdy w życiu nie chcę dawać im takiego
poczucia. A gdybym się tak jeszcze trochę po prostu zdrzemnęła i zapomniała o całej sprawie? Zamknęłam ślepia i usilnie próbowałam zasnąć. Moje starania niestety poszły na nic. Za ch**a nie mogłam zasnąć. To wrażenie, że dużo mnie omija nie dawało mi spokoju. Warknęłam i dźwignęłam się na łapy. Muszę wymyślić coś, co zmiecie po prostu wszystkich z łap. Jakieś wielkie wejście w pięknym stylu... Może by tak piła łańcuchowa? Nie, zbyt zwyczajnie. Kupić kosę śmierci? Nieee... Sklepik już zapewne jest zamknięty. Wtedy wpadłam na niesamowicie genialny pomysł. Uśmiechnęłam się szatańsko pod nosem. Przeteleportowałam się do Świata Mroku.
Moim oczom ukazała się ta sama ciemna dolina co zawsze. "Ah, jakże cudownie jest być człowiekiem" - pomyślałam poruszając palcami, jednocześnie patrząc na swe dłonie. No ale nie czas na oglądanie swoich rąk, ani rozczulanie się nad swoim innym ciałem! Gwizdnęłam przez zęby i spokojnie czekałam. Nie zareagowałam nawet w momencie, gdy za chwilę "zaatakował" mnie silny podmuch powietrza, który mocno trzepnął moimi czarnymi włosami.
- Abisso, na przyszłość nie psuj mi fryzury. - syknęłam poprawiając sobie grzywkę, która teraz była nastroszona.
- Oczywiście, o Pani. - powiedział smok schylając trochę łeb niczym wierny poddany królowej. Wywróciłam dramatycznie oczami. Podobało mi się to, jak mnie nazywa, lecz po prostu nie chciałam tego po sobie okazywać.
- Słuchaj, mam taką sprawę... Zbieraj resztę. Musimy roznieść kilka wilków w pył.
Już po chwili siedziałam na grzbiecie Abissa, a u boku leciała Cinstit, jej brat - Vernietiger oraz około dziesięciu innych smoków nazywanych Posłańcami Mroku. Wtedy moim oczom ukazała się kotlina po której biegały jak oszalałe wilki, z tego punktu wyglądające jak czarne punkciki. Oparłam się łokciem o Abisso.
- Zabawne... Zupełnie jak dzieciaki. - powiedziałam patrząc z zainteresowaniem na wilki u dołu.
- Mhm... - mruknął lekko zniecierpliwiony smok. Pewnie czekał na nakaz ataku.
- No dobrze, możecie już zaczynać. - westchnęłam i dałam znak reszcie machając ręką. Wszystkie skrzydlate gady, jakie tylko wzięłam ze sobą w jednej chwili rzuciły się w dół. Aby nie spaść, musiałam się ręką przytrzymać wystających łusek z grzbietu Abissa. Smoki lecąc zaledwie kilka metrów nad walczącymi wilkami ziały fioletowym ogniem lub tak jak w przypadku mojego pupila: białym. Z uśmiechem patrzyłam na zniszczenia i popłoch jaki wywoływał mój atak. Nieważne, czy to członek Zjednoczonego czy WC (bo inaczej tego nazwać nie mogę): wszyscy oberwali. Hah, idealnie! Wpadłam na wprost genialny plan! Czasami aż po prostu sama siebie zadziwiam. Co z tego, że zjawiłam się dużo później od pozostałych? Ważne, że z klasą.
Po zakończonym ataku zadowolona poleciłam Abisso wylądowanie, a następnie zeskoczyłam z jego grzbietu.
- No i ładnie... - szepnęłam z dumą patrząc na palącą się okolicę.
- Coś ty zrobiła?! - wrzasnęła Kiiyuko, która tak nagle pojawiła się obok mnie.
- Hm... Cudowne widoki i raj dla oczu? I lepiej się zamknij, jeśli nie chcesz być zmiażdżona przez zadek Abissa.
W tej chwili smok o którym mówiłam posłał mi pytające spojrzenie, gdyż zareagował na swe imię, lecz nie wiedział o czym mowa.
- Co się tak gapisz? - zapytałam mrużąc powieki. Abisso nie odpowiedział, tylko obrócił łeb w innym kierunku. Oparłam dłonie na biodrach i popatrzyłam na siostrę.
- Coś ci nie pasi?
Ta również przemieniła się w formę ludzką, by nie była tak śmiesznie niska jak wcześniej.
- Czy coś mi nie pasi?! Oczywiście, że nie pasi! Zaatakowałaś własny oddział!!! - wrzasnęła. Była niesamowicie wściekła. Aż się na twarzy czerwona zrobiła.
- Krzycz głośniej, zabawnie wtedy wyglądasz. Najlepiej się jeszcze opluj. - odparłam znudzona oglądając swoje paznokcie.
- Grrr... Nie mam dla ciebie już nerwów. - warknęła.
- No i super. A teraz spi****laj.
- Jasne... - mruknęła odchodząc w swoim kierunku. Aż gotowała się ze złości. Wytknęłam za nią język i pokazałam środkowy palec. Gdybym była wilkiem, nie mogłabym zrobić tej drugiej czynności, którą tak bardzo uwielbiam. Wtedy Kii raptownie się zatrzymała i odwróciła. Popatrzyła na mnie jak na idiotkę, gdy mnie przyłapała na takim, a nie innym zachowaniu. Opuściłam rękę i schowałam język. Westchnęła, a następnie rzuciła mi jakąś broń (skąd ona w ogóle ją wzięła? Nie przypominam sobie, by coś wcześniej trzymała). Była to kosa.
- Masz. Przyda ci się. Tylko tym razem atakuj wroga, a nie naszych. Przeciwnicy nie mają żadnych wzorów namalowanych na grzbiecie.
Złapałam broń i zaczęłam uważnie oglądać. Wyglądała całkiem ok.
- Dzięki... - mruknęłam od niechcenia.
- Kasę oddasz mi później. - powiedziała obracając się na pięcie.
- Jasne. - rzuciłam, a następnie wbiłam kosę w pierwszego lepszego wilka. Na (nie)szczęście był to wróg. Wilk zaskomlał, gdy wyciągałam z niego ociekające krwią ostrze. Robiąc to zahaczyłam o wilka stojącego za mną, który jeszcze chwilę temu gotował się do ataku. Również upadł na ziemię jak długi. Popatrzyłam na niego.
- Oh... To było niechcący. - zaśmiałam się. Wilki dalej wyły tarzając się po piasku jak świnie w błocie. Były całe zakrwawione i w dodatku poparzone. Zachichotałam cicho i poszłam dalej. Smoki robiły właśnie rozwałkę gdzie indziej z mojego nakazu, wprowadzając przy tym niewyobrażalny chaos. "To jest właśnie to, co lubię najbardziej" - pomyślałam uśmiechając się szatańsko, jednocześnie szukając kolejnej ofiary.
Wiadomość od Ishi: Wszystkie wilki (i z WCN i z ZKWMW) tracą po 10-20% życia prócz Kazumy i wilków nieśmiertelnych!
Wiadomość od Ishi: Wilk Melani z WCN traci 70% energii 100%. Czyli zostaje jej 30% energii. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 70% życia.
Wiadomość od Ishi: Wilk Katarina z WCN traci 75% energii z 100%. Czyli zostaje jej 25%. Wilk trafia do szpitala. Wróci na pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 65% życia.
48. Od Lithium Vane - WMW
Ból. Czysty, zabójczy ból mogący powalić nawet konia. Ja nim nie byłam,
mimo to jeszcze żyłam. Smoki Kazumy robiły niezłą masakrę, nie patrząc
czy to wróg, czy nie wróg. Zaczęłam klnąć pod nosem i jakoś się
podniosłam na nogi. Mój biedny bok! Czarne futro zrobiło się miejscami
po prostu siwe. OMG!
- @$#!$ MAĆ! BOLI JAK CHO*ERA!
Mścicielka robiła tam niezłą sieczkę. Gdzieś przez oczy przemknęła się Alfa. Nagle ktoś mi przywalił z pięści w brzuch. Przewróciłam się i zobaczyłam wtedy zobaczyłam Zuko. Stał z wrednym uśmieszkiem na tej swojej obleśnej mordzie i chyba czekał aż mu rypnę.
- To tak się gnoju bawimy!?
Wstałam z brudnej ziemi i jak mu nie walnęłam w ten ryj...Myślałam że zęby wypluje. Basior nastroszył się i był już gotowy do ataku.
- Kto pazurami wojuje, ten od pazurów ginie! - krzyknęłam. - BAKKA!
Przejechałam mu pazurami po bliźnie, trzeba przyznać, że krwi było co nie miara. Gdzieś widziałam szczeniaki. Chwila. SZCZENIAKI!? A dobra, co ja się będę tym interesować. Decyzja Alf, nic mi do tego.
Przypomniałam sobie o berle, jakie miałam przy sobie. Nie zdążyłam jeszcze jego rozkminić, ale chyba nadarza się ku temu okazja, co? Rozłożyłam skrzydła i wysłałam potężną falę energii. W miarę tego, im była dalej ode mnie, tym gęstsza była czarna mgła, która wszystko zasnuła. Z ziemi wyłaniały się przeróżne duchy, które opętywały wrogie wilki i przez które atakowali same siebie. Jak już wcześniej wspominałam, sieczka.
- Tak się bawimy, mała czarna zdziro?
Odwróciłam się z stronę kopii Vapper. Ooo nie. Nikt nie będzie mnie tak nazywał.
- Jakżeś mnie nazwała, LARWO!?!?!?!?!
Rzuciłam się jej do gardła i nieźle wytarmosiłam. Jucha się lała! Dobrze larwie tak!
Wiadomość od Ishi: Wilk Lithium Vane z WMW traci 2% energii z 80%. Czyli zostaje jej 78%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.- @$#!$ MAĆ! BOLI JAK CHO*ERA!
Mścicielka robiła tam niezłą sieczkę. Gdzieś przez oczy przemknęła się Alfa. Nagle ktoś mi przywalił z pięści w brzuch. Przewróciłam się i zobaczyłam wtedy zobaczyłam Zuko. Stał z wrednym uśmieszkiem na tej swojej obleśnej mordzie i chyba czekał aż mu rypnę.
- To tak się gnoju bawimy!?
Wstałam z brudnej ziemi i jak mu nie walnęłam w ten ryj...Myślałam że zęby wypluje. Basior nastroszył się i był już gotowy do ataku.
- Kto pazurami wojuje, ten od pazurów ginie! - krzyknęłam. - BAKKA!
Przejechałam mu pazurami po bliźnie, trzeba przyznać, że krwi było co nie miara. Gdzieś widziałam szczeniaki. Chwila. SZCZENIAKI!? A dobra, co ja się będę tym interesować. Decyzja Alf, nic mi do tego.
Przypomniałam sobie o berle, jakie miałam przy sobie. Nie zdążyłam jeszcze jego rozkminić, ale chyba nadarza się ku temu okazja, co? Rozłożyłam skrzydła i wysłałam potężną falę energii. W miarę tego, im była dalej ode mnie, tym gęstsza była czarna mgła, która wszystko zasnuła. Z ziemi wyłaniały się przeróżne duchy, które opętywały wrogie wilki i przez które atakowali same siebie. Jak już wcześniej wspominałam, sieczka.
- Tak się bawimy, mała czarna zdziro?
Odwróciłam się z stronę kopii Vapper. Ooo nie. Nikt nie będzie mnie tak nazywał.
- Jakżeś mnie nazwała, LARWO!?!?!?!?!
Rzuciłam się jej do gardła i nieźle wytarmosiłam. Jucha się lała! Dobrze larwie tak!
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z WCN traci 47% energii z 90%. Czyli zostaje mu 43%. Jak będzie miał poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Vapper z WCN traci 7% energii z 80%. Czyli zostaje mu 73%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
NOWY DZIEŃ!
Oto energia naszych wilków uczestniczących w wojnie:
Zuko 63%
Katarina 65% (wraca na pole bitwy!)
Katarina 65% (wraca na pole bitwy!)
Ezio 100% (odzyskuje życie!)
Blaei 100% (odzyskuje życie!)
Vapper 93%
Melani 70% (wraca na pole bitwy!)
Pixie 100% (odzyskuje życie!)
Yin 98%
Sprinkles 100% (odzyskuje życie!)
Jade 95%
Lithium Vane 98%
Lithium Vane 98%
49. Od Patty - WMW
Walczymy wiele dni, godzin, a nasi wrogowie ciągle wracają, lecz dzisiaj
czuję że... będzie to ostatni dzień wojny, może jeszcze jutro z rana
chwile się potoczy, ale w końcu będzie upragniony koniec! Wszyscy walczą
zawzięcie, tylko ja jedyna po tym ciosie Savanny siedzę pod drzewem,
wiem że tej ździry dawno nie ma, tak jak jej ''cudownej'' córeczki
(wyczujcie tą ironię), ta... należało im się, przyglądałam się
wszystkiemu spod mojego drzewka, nagle coś spadło mi na głowę- Nie no! Ku*wa co ja mam na tej wojnie z obrywaniem w łeb?! - wdrapałam się na gałąź z której spadło to coś, małe zwierzątko uciekało, ale ja je dorwałam, okazało się że to tylko zwykły ptak, miałam go w swojej łapie, którą ciągle coraz bardziej zaciskałam, ptaszek coraz bardziej się dusił, nagle ktoś mnie zawołał
- Patty chodź tutaj!
- Nie no! Zepsułeś mi zabawę ktosiu! - spojrzałam chwilę na ptaka i puściłam go, ten nie móc utrzymać języka padł na podłogę, ja zeskoczyłam z drzewa, i gdy miałam iść do tego kogoś kto mnie wołał ''przypadkowo'' nadepnęłam na tego ptaka dociskając
- Ups...
Podeszłam do wilka który mnie wołał, tam stało całe zjednoczone Królestwo
- O luju... A co to za zbiorowisko? - spytałam podchodząc bliżej
- A więc jesteśmy już wszyscy, musimy coś ogłosić!
- A więc przechodząc do rzeczy - tu Kiiyuko chrząknęła - Wkrótce wojna się zakończy! Musimy się postarać żeby nic teraz nas nie rozproszyło, a zwłaszcza ich różne ''triki'' na wygranie.
- A czy to nie oszustwo? - wtrącił się ktoś z BK
- W sumie, raczej nie, ale musimy się postarać, zrozumiano?
- Tak! - wszyscy krzyknęli oprócz mnie, ja stałam obojętnie
- A więc wracajmy na pole bitwy i wygrajmy tę bitwę!
Wszyscy pobiegli na pole, ja też bo moim marzeniem jest wykończyć Alfę WC (hehe... super nazwa no nie?), i jak się okazało Alfa WC walczył z innym wilkiem z naszej watahy, ten go poranił, więc nasz wróg odbiegł trochę, a sprzymierzeniec pobiegł na innego wroga, ja natomiast skradałam się za nim, gdy odnalazłam jego kryjówkę, byłam zszokowana tym co usłyszałam, mamrotał jakieś słowa, a po kolejnej chwili usłyszałam:
- Savanna...
- Że jak? - szepnęłam do siebie, ten tylko się odwrócił, a ja zanurkowałam w krzaki
- Wyjdź! - krzyknął, ja wyjęłam po cichu moją Kosę Śmierci (Ta... kto by się spodziewał że kupię co innego?)
- Z wielką chęcią! - wyskoczyłam z krzaków i przejechałam dla Zuko kosą po pysku, ten trochę się ''zatoczył'' do tyłu, a ja z zwykłej rozrywki zrobiłam to znowu, tylko że tym razem po boku, rozłożyłam skrzydła i wyleciałam z tej jego kryjówki, poleciałam prosto w środek pola bitwy, nagle ktoś znowu walnął mnie w głowę
- No co to ku*wa?!?! DZIEŃ PIERD*****CIA PATTY W GŁOWĘ?!?! - odwróciłam się nerwowo a tam zastałam wroga, ten walną mnie siekierą, była to Pixie
- A więc widzę że lubimy się mścić, hm? - zrobiłam przed jej twarzą dziwne ruchy łap i szybko sięgnęłam po moją kosę, jak ją wbiłam w jej bok to ledwo ją wyjęłam, gdy osiągnęłam mój cel podleciałam pod moje drzewo i tam znowu zasnęłam czekając na koniec wojny
Wiadomość od Ishi: Wilk Zuko z WCN traci 60% energii z 63%. Czyli zostaje mu 3%. Wilk trafia do szpitala. Wróci 3a pole bitwy za 1 dzień, będzie miała wtedy 43% życia.
Wiadomość od Ishi: Wilk Pixie z WCN traci 60% energii z 100%. Czyli zostaje jej 40%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Patty z WMW traci 54% energii z 100%. Czyli zostaje mu 46%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Pixie z WCN traci 60% energii z 100%. Czyli zostaje jej 40%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
Wiadomość od Ishi: Wilk Patty z WMW traci 54% energii z 100%. Czyli zostaje mu 46%. Jak będzie miała poniżej 30% energii trafia do szpitala.
50. Od Kiiyuko - WMW
Już powstawały wcześniej ustalone szyki wojenne, by zadać wrogu ostateczny cios, którego nie w sposób zniszczyć, ani pokonać.
-
A więc robimy tak jak wcześniej ustaliliśmy. Ktoś ma jakieś pytania? -
zapytał doniośle Glory idąc wzdłuż równych szeregów złożonych wilków.
Odpowiedziała mu cisza, pomijając jednego wilka, który uniósł łapę ponad
dumnie uniesione głowy pozostałych. Glory rzucił mu przelotne
spojrzenie, po czym kontynuował, zupełnie jakby niczego nie zauważył.
- Nie widzę pytań, dlatego też proszę się przygotować do ataku.
Po
tych słowach zszedł na bok, by nie zagradzać reszcie drogi. Uniosłam
łapę, by dać im wszystkim znak do ruszenia. Odczekałam chwilę, oczekując
na właściwy moment, aż jak najwięcej wrogów pojawi się nam na polu
widzenia. Nagle zamaszyście opuściłam łapę, a wtedy wszyscy w jednej
chwili rzucili się przed siebie kumulując w sobie jak najwięcej mocy.
Ustawieni byli warstwowo: pierwszy rząd był usłany wilkami wody,
następny elektryczności, kolejny ognia i tak dalej. Rzucali kolejno kule
many w przeciwne wilki tak, jak to było ustalone. Armia wroga wyglądała
na niesamowicie osłabioną, a co dopiero po naszym uderzeniu... Wilki
padały z łap. Nawet "wielki i potężny" Zuko.
Po kilku minutach
atak ustał, a ja powiedziałam naszym szeregom, że mogą chwilę odsapnąć, a
następnie podeszłam do Alfy Zorzy Polarnej.
- Solarisie, jak uważasz: już pora zapytać się Zuko o to, czy już się poddali?
-
Naturalnie. - odparł. Glory sam do nas podszedł. Najwyraźniej domyślił
się o co może chodzić. No albo wykorzystał jedną z tych swoich
magicznych zdolności... Mówiono, iż ma on wszystkie możliwe żywioły. Nie
mam zielonego pojęcia, jak to jest możliwe. Może zawarł pakt z
diabłem?...
- Szanowna Pani Kiiyuko, nie zawarłem paktu z diabłem.
- powiedział czarny basior z opanowaniem. Myślałam, że zemdleję ze
strachu. Jak długo on czytał moje myśli? Wolę nie wiedzieć, co jeszcze
podsłuchał. Solaris słysząc słowa króla Białego Królestwa mimowolnie
uśmiechnął się. Zawstydzona swoją głupotą spuściłam wzrok.
- To
może chodźmy? - zapytałam zmieniając temat. Alfy skinęły potakująco
głowami. Już chwilę później staliśmy nad ledwo dychającym Zuko.
- I co mój drogi panie? Poddajemy się? - zapytał Solaris. Zuko zaczął kaszleć.
- No słuchamy... - dorzuciłam.
- T-tak. - wykrztusił. - Bierzcie co wasze, a ja zniszczę te klony.
-
Wiedzcie, że jeśli jednak czymś jeszcze nam podpadniecie, jesteśmy
gotowi do walki. - rzekł Glory tym swoim zimnym tonem. Aż mnie ciarki
przeszły. To dziwne. Białe Królestwo i Wataha Zorzy Polarnej mają takich
dumnych władców, a Wataha Magicznych Wilków... No... Hm... Taką trochę
zabawową i dziecinną Alfę. W sumie nie dziwię się Białemu Królestwu: to w
końcu wilcza stolica.
- Oczywiście. - odparł Zuko opuszczając bezwładnie głowę. Stracił przytomność. Uśmiechnęłam się i przybiłam piątkę Solarisowi.
- A to co to ma być? - zapytał lekko zdezorientowany.
- Eee... No... Piąteczka?
- I czemu to ma służyć? - zapytał marszcząc brwi.
- Takie coś, dzięki czemu potwierdzamy swoje zwycięstwo lub się cieszymy. - uśmiechnęłam się.
- Aha... - mruknął patrząc na swoją łapę, czy czasem mu czegoś tam nie przykleiłam.
- To co, chyba się już zbieramy do domu, co? - zapytałam.
-
Wygląda na to, że tak. - wtrącił Rafael, który nadchodził wraz z
potakującym Artemisem. Najwyraźniej zdążyli już się ze sobą
"zakumplować". W sumie to Glory i Solaris również wyglądali na podobnych
do siebie charakterem i także mogliby zawrzeć przyjaźń. No ale jak nie,
to nie...
- Czyli składamy broń i leczymy chorych. - rzekł brat Solarisa.
- Uhum... - mruknęłam. Glory już odszedł, by zwołać swoich. Ja i Alfy
Watahy Zorzy Polarnej chwilę później zrobiliśmy to samo. Wilki cieszyły
się jak oszalałe... No dobra, prócz kilku tych "smutasów" jaką była na
przykład Kazuma. Ta tylko parsknęła z niezadowoleniem, wsiadła na smoka i
odleciała. Mimo wszystko i tak nam pomogła. To już jednak coś. Ogólnie
wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni ze stoczonej bitwy, gdyż ją
w końcu wygraliśmy. Tyle wysiłku nie poszło na marne.
Podsumowanie:
ZKWMW: 47
WZP: 28
WMW: 14
BK: 5
WCN: 3
WOJNĘ WYGRAŁO ZJEDNOCZONE KRÓLESTWO WATAH MAGICZNYCH WILKÓW!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz